Diana spoglądała na kobietę w ogródku, nie
mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Lekko otworzyła usta,
zastanawiając się, czy nie stoją przed niewłaściwym domem, w którym przez
przypadek mieszka jakiś inny Oskar. Co prawda, przychodząc tutaj, sama nie
wiedziała, czego tak naprawdę szukała ani co skrywał kolega z klasy, ale nie
spodziewała się niczego takiego.
Przecież nie mogła się pomylić! Coś
dziwnego działo się nie tylko w szkole, ale i w mieście, a że inni nie chcieli dopuścić
tego do świadomości, to był ich problem. Diana chciała poznać sekret zielonego
nieba, kantorka w sali fizycznej i zniknięcia pani Kleszczykowskiej. Jeszcze
przed chwilą była pewna, że wyciągnęła poprawne wnioski i Oskar miał jakiś
związek z tym wszystkim. Większy lub mniejszy, lecz ostatecznie wiedział, co
się działo.
– Nie chcemy przeszkadzać – wyrwał ją z
zamyślenia głos Joasi. – Nie umawialiśmy się z Oskarem, więc jeśli go nie ma,
to już sobie pójdziemy.
Posłała Dianie jedno, szybkie, wrogie spojrzenie,
sugerujące, że z chęcią zlinczowałaby ją na miejscu za to, że wpakowała ich w
coś takiego i na dodatek sama nie potrafiła wybrnąć z tej sytuacji, bo jedynie
gapiła się przed siebie. Jednak dziewczyna całkiem zignorowała Joasię.
– Ależ wchodźcie! – zawołała staruszka,
uśmiechając się serdecznie do nastolatków. – Furtka jest otwarta. Też
studiujecie elektronikę?
– Czy co robimy? – zapytała zdezorientowana
Diana, jako pierwsza wchodząc do ogródka.
– Jesteście jego znajomymi z pracy? – dociekała
staruszka.
W jednej chwili uśmiech zniknął z jej
twarzy i pojawiła się na niej podejrzliwość. Pospiesznie zerknęła na Grzesia i
Kacpra, robiąc przy tym krok w tył. Diana miała wrażenie, że kobieta się ich
boi. Ale dlaczego?, przemknęło jej
przez myśl. Przecież nie zrobili nic, co mogłoby ją przestraszyć. Na dodatek to
ona gadała jakieś niestworzone rzeczy, z których dziewczyna już nic nie
rozumiała. Czyżby jednak pomylili domy i tutaj mieszkał jakiś inny Oskar?
Pospiesznie otrząsnęła się z początkowego szoku i już otwierała usta, by
zapytać o nazwisko mieszkającego tu chłopaka.
– Nie wszyscy studiujemy na tym samym
kierunku, ale znamy się z uczelni – rzekł Grześ. – Właściwie to nie
wiedzieliśmy, że Oskar pracuje. A Dianą proszę się nie przejmować, ona często…
myśli i mówi o dziwnych rzeczach.
Chłopak mówił spokojnie i pokrzepiająco,
starając się udobruchać kobietę, jednakże niezbyt mu się to udało. Nadal
spoglądała na nich podejrzliwie i z obawą, mocno zaciskając dłonie na rączce
koszyka. Znów cofnęła się o krok, jakby chciała znaleźć się jak najbliżej domu.
W innych okolicznościach Diana uznałaby, że
staruszka żałowała, że powiedziała im o otwartej furtce i teraz oddałaby
wszystko, aby w jakiś magiczny sposób znaleźć się we wnętrzu bezpiecznego domu.
Dziewczyna nie rozumiała tylko dlaczego. Przecież nie zrobili nic, co mogłoby
tak drastycznie wpłynąć na jej zachowanie.
Miała wrażenie, że teraz ciężko będzie im
ponownie zdobyć zaufanie kobiety. Na dodatek z jakiś nieznanych jej powodów
Grześ brnął w te dziwne kłamstwa, co całkowicie przekreślało szansę na
dowiedzenie się czegokolwiek. Przez chwilę zdawało jej się, że pomysł Kacpra z
włamaniem byłby o wiele lepszy.
Nagle drzwi od domu otworzyły się i na
zewnątrz wyszedł Oskar we własnej osobie. Przez ułamek sekundy Dianie wszystko
wydawało się jeszcze dziwniejsze, ale potem zaczęła powoli pojmować, co tu się
działo, przynajmniej połowicznie. Jednak liczba pytań, jakie chciała zadać
koledze z klasy, zwiększyła się o tysiąc następnych.
W duchu już zacierała ręce na myśl o tym,
że tym razem chłopak będzie musiał rozwiać jej wątpliwości. I zarazem
podziwiała Grzesia, który najwyraźniej wcześniej od niej wyciągnął odpowiednie
wnioski z dziwności tej sytuacji. Miała tylko nadzieję, że Joasia i Kacper nie
grzeszyli inteligencją, gdyż to ona wyszłaby na najgłupszą. Profilaktycznie
postanowiła w ogóle nie poruszać tego tematu w przyszłości.
– Coś się stało, babciu? – zapytał Oskar. –
Co wy tu robicie? – dodał, spoglądając na każdego z nich po kolei.
Na twarzy chłopaka pojawiło się zaskoczenie,
które po chwili zmieniło się w obawę. Diana pogratulowała sobie w myślach, że w
końcu doprowadziła do sytuacji, gdy kolega stracił wszelkie opanowanie.
Uśmiechnęła się wesoło i pomachała do niego, starając się nie patrzeć na
Grzesia. Wmawiała sobie, że to tylko z tego kąta widzenia wydawał się
zdegustowany zachowaniem dziewczyny.
– Znasz ich? – zapytała staruszka, cofając
się, by stanąć obok Oskara.
– Tak… Ja po prostu nie sądziłem, że mnie odwiedzą
bez wcześniejszego uprzedzenia – powiedział, akcentując ostatnie słowa i
spoglądając prosto na Dianę. Dziewczyna dostrzegła gniew w jego oczach, ale
pozostała niewzruszona. – Jeżeli cię przestraszyli, babciu, to na pewno
nieświadomie. Jest ładna pogoda, więc myślę, że się gdzieś przejdziemy. Wrócę
wcześnie.
– Przecież możesz wracać o każdej porze, mi
nic do tego – rzekła kobieta.
Oskar zawahał się przez chwilę, a Dianie
zdawało się, że dostrzegła na jego twarzy smutek. Wszystko stało się nagle tak
pokręcone, że zastanawiała się, czy nawet taki geniusz jak Sherlock Holmes
potrafiłby rozwikłać zagadkę sprawy Oskara.
– Jasne… – mruknął cicho chłopak. –
Zaczekajcie na mnie chwilę – zwrócił się do nich, po czym zniknął w domu.
Staruszka zrobiła to samo, obdarzając jeszcze każdego z licealistów długim,
badawczym i podejrzliwym spojrzeniem.
– I w końcu wyszło, że nie masz za grosz
inteligencji. Gdyby twój wielki idol, Sherlock Holmes, istniał w
rzeczywistości, to teraz przewracałby się w grobie – odezwała się Joasia, nie
starając się nawet ukryć sarkazmu w głosie. – Teraz wiem, że otaczasz się nimi,
by ratowali cię z opresji, bo w krytycznych momentach nie potrafisz ruszyć tą
pustą łepetyną.
– To była z góry obmyślona taktyka –
skłamała twardo Diana, nie mając zamiaru przyznać się do błędu.
– Jasne – prychnęła Joasia z ironią. –
Byłaś w szoku, gdy usłyszałaś pierwszą dziwną rzecz, a chyba właśnie po to tu
przyszłaś.
– Jak coś ci się nie podoba, to w każdej
chwili możesz sobie iść. Przypomnę ci, że sama się do nas przyczepiłaś.
– Nie mam takiego zamiaru. Chcę wiedzieć, o
co w tym wszystkim chodzi.
– A nie sądzicie, że to jednak nie był
dobry pomysł? – wtrącił niepewnie Kacper. – Oskar wyglądał na zasmuconego, gdy
nas zobaczył.
W tym samym momencie z domu wyszedł Oskar i
licealiści jak na komendę zaprzestali wszelkiej wymiany zdań. Nawet Diana
doszła do wniosku, że lepiej odłożyć kłótnię z Joasią na później, w końcu będą
mieć jeszcze niejedną okazję. Najważniejsze, by kolega z klasy nie dowiedział
się o jej drobniutkim potknięciu.
Oskar, nie zaszczyciwszy ich ani jednym
słowem, otworzył furtkę i ruszył przed siebie. Idąc, lekko się garbił,
trzymając ręce w kieszeniach skórzanej kurtki. Pozostali udali się za nim.
Przez całą drogę nikt się nie odzywał, chociaż Dianę od samego początku
korciło, by zadać pierwsze pytania. Miała nadzieję, że bez trudu zdołają
wyciągnąć z niego wszystkie wyjaśnienia, gdyż ona, w przeciwieństwie do kolegi,
nie mogła za późno wrócić do domu. Uznała, że to niesprawiedliwe, ale na razie
nic nie mogła na to poradzić.
Spacer nie trwał długo i ostatecznie
chłopak zaprowadził ich do pobliskiego parku. Pierwsze październikowe wieczory
nie należały już do najcieplejszych, przez co w zasięgu wzroku Diana nie dostrzegła
wielu osób – kilku przechodniów, zmierzających do zupełnie innego celu, dwie
obściskujące się pary, która zupełnie nie zdawały sobie sprawy z tego, co
działo się wokół nich i grupkę nastolatków stojących obok dużego dębu i
śmiejących się wesoło.
Oskar zatrzymał się przy dwóch stojących
obok siebie ławkach. Resztki pozostałej na nich farby świadczyły o tym, że
kiedyś musiały być zielone. Westchnął cicho i usiadł na brzegu, robiąc miejsce
pozostałym, jednakże tylko Joasia zajęła miejsce obok chłopaka, inni nadal
stali.
– Jej się nie dziwię – powiedział Oskar,
podbródkiem wskazując Dianę. – Ale że wy wszyscy…
– Ja ich spotkałam niemal pod twoim domem –
oznajmiła Joasia, z mściwą satysfakcją spoglądając na koleżankę.
– Ale
też z nami poszłaś – rzekł Grześ. To stwierdzenie nie spodobało się
dziewczynie, za to Diana miała ochotę go serdecznie uściskać i ucałować.
Przynajmniej dopóki nie usłyszała kolejnych słów chłopaka. – Tak naprawdę, to
chyba nikt z nas nie zgadzał się z jej poglądami na twój temat. To aż dziwne,
że nie jesteś tą samą osobą, za którą się podawałeś.
– Nie chciałem was w to mieszać, nikogo nie
chciałem w to mieszać. Sądziłem, że sam sobie ze wszystkim poradzę – wyznał
Oskar. W tamtym momencie Dianie zdawało się, że wyglądał na znacznie starszego
i jakby przytłoczonego wszystkimi problemami, z którymi musiał sobie poradzić.
– Innym pomagasz, czasem nawet na siłę, a
sam nie potrafisz poprosić o pomoc – rzekła Joasia, był to jedyny moment, w
którym koleżanka w pełni się z nią zgadzała. Jednakże nie miała zamiaru dać
tego po sobie poznać.
– To nie tak – zaczął chłopak. Nerwowo
wyginął palce u dłoni, jakby bał się ich reakcji na to, co miał za chwilę
powiedzieć. – To… inny rodzaj problemu. Miałaś rację, Diano, tu dzieją się
dziwne rzeczy – zwrócił się bezpośrednio do dziewczyny. – Ale nawet ja nie
wiem, jak to wyjaśnić, znalazłem się tutaj przez przypadek. Ja… ja pop prostu
chciałbym wrócić do domu – zakończył na jednym wydechu, po czym spuścił głowę,
patrząc na swoje kolana, jakby widział w nich coś niezwykle interesującego.
– Mam ci kupić bilet na samolot? – wypaliła
bez zastanowienia dziewczyna. Była już lekko zirytowana błądzeniem na około
tematu i brakiem konkretnych wyjaśnień.
Za późno zorientowała się, że powinna
ugryźć się w język, gdyż pozostali, z wyjątkiem Oskara, który jakby w ogóle nie
przejął się jej słowami, spojrzeli na nią groźnie. Miała wrażenie, że gdyby
wzrok potrafił zabijać, to już byłaby trupem. Nerwowo przystąpiła z nogi na
nogę, chcąc, by ktoś wreszcie przerwał tę nieprzyjemną ciszę.
– Gdyby chodziło jedynie o pieniądze, to
sam bym sobie poradził – rzekł Oskar, uśmiechając się krzywo. – Pochodzę z
innej planety.
– Naprawdę?! – zawołała Diana z
zafascynowaniem.
– Co?! – zapytała w tym samym momencie
Joasia, jednakże na jej twarzy malowało się jedynie niedowierzanie.
Grześ i Kacper w ogóle się nie odzywali,
jednak wyglądali na równie zaskoczonych jak dziewczyna. Pierwszoklasista nawet
otworzył usta, by coś powiedzieć, ale momentalnie wszystko uleciało mu z głowy,
a na dodatek nie był w stanie wydobyć z siebie ani jednego dźwięku.
– Masz statek kosmiczny? Z daleka
przyleciałeś? Zabierzesz nas kiedyś w podróż? Wielu kosmitów spaceruje sobie po
Ziemi? Naprawdę wyglądasz jak człowiek, czy to jakaś iluzja? – pytała Diana,
ledwo nadarzając łapać oddech, gdyż ciągle coś nowego przychodziło jej do
głowy. – Dobrze, że nie muszę tej tajemnicy zachować tylko dla siebie, bo bym
chyba nie wytrzymała.
– W to nikt nie wątpi – prychnęła Joasia. –
Gdy się ekscytujesz, czyli niemal zawsze, paszcza ci się nie zamyka.
Diana w ogóle nie zwróciła uwagi na słowa
koleżanki. Wcisnęła się na ławkę między nią i Oskara, zmuszając dziewczynę, by
przesunęła się na bok. Spojrzała na chłopaka błyszczącymi z ekscytacji oczami,
czekając na dalsze wyjaśnienia. Uśmiechnęła się przy tym szeroko, nie zważając,
że inni dziwnie jej się przypatrują.
– Czy ona jest normalna? – szepnął Kacper,
bojąc się, by Diana przez przypadek go nie usłyszała.
– Nie – odpowiedział mu Grześ, a Joasia
potwierdziła jego słowa, kiwając głową.
Oskar wyglądał na zaskoczonego, widząc zachowanie
Diany. Jednak po chwili na jego twarzy po raz pierwszy tego dnia pojawił się
prawdziwy, szczery uśmiech.
– Nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty
– oznajmił.
Te słowa bardzo spodobały się dziewczynie.
Ostatecznie Oskar na pewno często spotykał różnych kosmitów, a skoro ona
wydawała mu się najbardziej niesamowitą i najwspanialszą osobą we wszechświecie,
oznaczało, że rzeczywiście musiała być ponad przeciętna pod każdym względem.
Wyprostowała się dumnie i uśmiechnęła jeszcze szerzej, o ile w ogóle istniała taka
możliwość. Była tak szczęśliwa, że nie zwróciła nawet uwagi na porozumiewawcze
spojrzenia wymienione między Joasią i Grzesiem.
– Postaram się wam wszystko zrozumiale
wytłumaczyć, ale jeśli ktoś z was nie chce tego słuchać, to nikogo nie zmuszam.
Możecie uznać, że postradałem zmysły i zapomnieć o tym – powiedział Oskar,
spoglądając na kolegów.
Nikt nie ruszył się z miejsca, każdy chciał
poznać prawdę. W duchu Diana żałowała, że Joasia nie skapitulowała. Ostatecznie
nie należała do klubu fizycznego, po prostu się do nich przyczepiła i przez to
miała teraz zostać we wszystko wtajemniczona. Pocieszała ją jedynie myśl, że
koleżanka nie wiedziała, co działo się w kantorku ani na niedostępnym dla
uczniów korytarzu. Gdy o tym pomyślała, zastanawiała się, czy Oskar wiedział.
Postanowiła dodać to pytanie do listy, gdyby chłopak sam o tym nie wspomniał.
– Pochodzę z Narevi – zaczął mówić Oskar. –
Mieszkańcy mojej planety znają technologię potrafiącą naginać czas i
przestrzeń, by podróżować nawet w najdalsze zakątki wszechświata. Dzięki temu
nie potrzebujemy statków kosmicznych. Na dodatek jest to znacznie szybszy
sposób, po prostu nagle znikasz w jednym, a pojawiasz się w drugim miejscu.
Zmienia jest drugą planetą, na jakiej się znalazłem, ale chociaż bym chciał,
nie potrafię wrócić do domu.
– I w tak młodym wieku bez licencji
pozwalają wam podróżować po wszechświecie? Nie obawiają się, że doprowadzicie
do jakiejś międzyplanetarnej wojny albo coś zmienicie i przez to cała równowaga
się zachwieje i będzie miało to konsekwencje w przyszłości? – zaciekawiła się Diana.
Jej rodzice nie pozwoliliby dziewczynie wyjechać na weekend poza miasto bez
nadzoru osoby dorosłej, a Oskar mógł wędrować po całym wszechświecie. Uznała,
że było to wybitnie niesprawiedliwie.
– Jestem od was starszy, mam dwadzieścia
dwa lata – wyznał chłopak.
– Miałam rację! – zawołała z satysfakcją
Diana.
– I postanowiłeś udawać ucznia? – zdziwił
się Grześ. – Ja za żadne skarby świata nie miałbym ochoty wracać do liceum po
jego skończeniu.
– Może tam inaczej wygląda szkolnictwo –
wtrącił nieśmiało Kacper.
– Odpowiednik waszego liceum już skończyłem
– rzekł Oskar. – Jednak nie miałem innego wyboru. Udawanie nauczyciela odpadało,
bo nie wyglądam jak dorosły, na dodatek nie skończyłem odpowiednich szkół, nie
mam papierów ani nic, co mógłbym przedstawić profesor Szwarszczyk, by w ogóle
wzięła moją kandydaturę pod uwagę. Łatwiej jest grać rolę ucznia, a i to czasem
sprawia mi problemy, bo nie znam nawet podstaw ziemskiej geografii czy
historii.
– Ale w takim razie po co w ogóle udajesz
ucznia? – dociekał dalej Grześ.
– Bo to wszystko ma jakiś związek z tą
szkołą. Nie wiem dokładnie, co się tam dzieje, ale to tam znalazłem się po
przylocie na Ziemię i to właśnie stamtąd powinienem móc wrócić.
– Ja tam jestem ciekawa, jak udało ci się
przekonać profesor Szwarszczyk, że jesteś uczniem, przecież nie mogłeś pokazać
jej wyników narevańskiego testu gimnazjalnego – zabrała głos Diana. – No i ta
kobieta, u której mieszkasz, przecież nie powiedziałeś jej, że zgodnie z
międzyplanetarnym kodeksem ochrony kosmitów ma obowiązek udzielić ci
schronienia.
– Na Ziemi wylądowałem w sierpniu. Z racji,
że szkoła była pusta, to właśnie tam nocowałem, szukając sposobu, by wrócić do
domu. Ale potem zaczął się rok szkolny i musiałem uważać na to, co robię. Postanowiłem
udawać ucznia, by być zawsze w pobliżu, gdyby otworzyło się odpowiednie
przejście. Akurat oszukanie profesor Szwarszczyk nie było trudne. Nie mogę
wrócić, ale cofnięcie się w czasie ziemskim nie stanowiło większego problemu.
Podrobiłem papiery, wzorując się na waszych, i podłożyłem je w odpowiednim
miejscu, dopisałem się do wszystkich baz danych, po czym już w normalnym czasie
zostawiłem na biurku dyrektorki list. Podając się za mojego wymyślonego ojca,
podziękowałem, że zechciała mnie przyjąć, zaznaczyłem dzień, w którym miałem
pojawić się w szkole. I tyle. Udało mi się ją oszukać, żałowała jedynie, że
tego dnia do szkoły przyszedłem sam, bez rodziców, bo z chęcią by ich poznała.
– Tak po prostu? – zdziwiła się Diana. –
Bez jakiś kosmicznych sztuczek?
– Nie istnieje nic takiego jak kosmiczne
sztuczki, wszystko opiera się na prawach fizyki. I musiałem się nieźle
napracować, by wszystko wyglądało naturalnie, początkowo nie sądziłem, że mi
się uda, ale najwyraźniej dyrekcja najbardziej ufa temu, co znajduje się w ich
komputerach. Mam tylko nadzieję, że nie napisała listu do tej brytyjskiej
szkoły, bo wtedy wszystko się wyda i zrobi się bardzo nieciekawie.
– Mogę spróbować się dowiedzieć, jeśli
chcesz – zaproponował Grześ. – Ale nie sądzę, ona nie zna angielskiego, chociaż
się do tego nie przyzna. No i ostatnio mieli sporo na głowie po zniknięciu pani
Kleszczykowskiej i tak szybkim zatrudnieniu doktora Preisnera.
– Dzięki – wyraził wdzięczność Oskar. –
Znalezienie mieszkania było już trudniejsze, no a w szkole nie mogłem zostać,
bo prędzej czy później ktoś by mnie nakrył. Parę razy i tak już niewiele
brakowało. Największy problem stanowił brak pieniędzy, więc nie mogłem tak
sobie czegoś wynająć. Na początku września mocno eksperymentowałem z czasem,
nie tylko po to, by podrobić wszystkie papiery, chyba miałem nadzieję, że
dzięki temu jednak jakoś uda mi się wrócić. No ale nie zadziałało… – westchnął
i zamilkł na chwilę, zanim powrócił do opowiadania: – Właśnie podczas jednego z
takich wypadów przez przypadek natknąłem się na panią Jabłońską, to ta
staruszka, u której mieszkam. Rozmawiała z kimś na temat syna, który
kilkanaście lat temu przeprowadził się do Wielkiej Brytanii i od tamtej pory
kontakt między nimi niemal się urwał. Dowiedziałem się także, że miał dwoje
dzieci, syna i córkę. Postanowiłem to wykorzystać, sprawdziłem, gdzie mieszka i
zacząłem w skrzynce zostawiać listy niby od wnuka, który bardzo chciał wrócić
do Polski, by tutaj studiować i szukał zakwaterowania. Pani Jabłońska okazała
się naprawdę ufną osobą i od razu połknęła haczyk, czasem trochę mi głupio, że
tak ją wykorzystuję, ale nie miałem wyboru. Zaproponowała, bym zamieszkał u
niej, właśnie na to czekałem, więc od razu się zgodziłem. Wprowadziłem się do
niej na początku września. Ponieważ nie miałem ze sobą żadnych rzeczy,
skłamałem, że okradziono mnie na lotnisku. Z łatwością mi uwierzyła i sama
załatwiła ponowne wyrobienie
wszystkich niezbędnych dokumentów oraz dała mi pieniądze, bym mógł kupić sobie
najpotrzebniejsze rzeczy. Okazało się nawet, że jej wnuk także miał na imię
Oskar. Ponieważ posiadałem już autentyczne, ziemskie dokumenty, mogłem zacząć
pracować wieczorami i w weekendy, by zdobyć pieniądze i móc za coś żyć. I to
chyba tyle.
– I do tej pory nie zorientowała się, że
nie jesteś jej wnukiem? – zdziwił się Kacper.
– Nie, najwyraźniej znów miałem szczęście i
rzeczywiście od bardzo dawna nie miała kontaktu z rodziną.
– Chyba nie będziesz miał przez nas
problemów? – zapytała z troską Joasia. – Nie chcę, abyś był zmuszony do spania
na ławce w parku, bo ktoś najpierw mówi, a potem myśli – zakończyła, zwracając
się bezpośrednio do Diany, wrogo mrużąc oczy.
Dziewczyna już chciała coś odpowiedzieć
koleżance, ale wtedy rozległ się dźwięk przychodzącego smsa. Wyjęła telefon z
kieszeni i z nietęgą miną stwierdziła, że to mama dopytuje się, gdzie jest i
oznajmia, by wracała już do domu. Zerknęła na wyświetlacz, stwierdzając, że
dopiero dochodziła siódma, co oznaczało, że wcale nie było późno. Na dodatek
chciała zapytać Oskara o jeszcze wiele rzeczy, przede wszystkim nie dowiedziała
się, co działo się na zapleczu sali fizycznej. A ta kwestia obecnie intrygowała
ją najbardziej.
Nagle zorientowała się, że wszyscy jej się
przyglądają, jakby czekali na wyjaśnienia. Diana miała nadzieję, że Joasia nie
zerkała jej przez ramię i nie przeczytała wiadomości od mamy. Nie chciała
słuchać uwag i komentarzy na temat tego, że musi wracać do domu przed siódmą
jak dziecko z podstawówki.
– Ja już muszę wracać – wyznała, starając
się, by ton jej głosu brzmiał pewnie.
– Na razie – odparła Joasia. – Tak trochę
późno, bo nie zdążysz już na wieczorynkę – zakpiła.
Kątem oka Diana dostrzegła, że Oskar
przewraca oczami. Już chciała zrewanżować się koleżance jakimś innym
nieprzyjemnym tekstem, ale chłopak wszedł jej w słowo:
– Wszyscy powinniśmy się już zbierać –
stwierdził, a dziewczyna chyba po raz pierwszy miała ochotę go uściskać za to,
że wybawił ją z kłopotliwej sytuacji. – Każdy z was zasługuje na wyjaśnienia, a
ja nie chcę powtarzać tego dwa razy. Postaram się dogadać z Preisnerem, by
udostępnił nam klasę na jakiejś długiej przerwie. Albo wyślemy jakiegoś
bardziej godnego zaufania delegata – dodał, spoglądając na Grzesia i Kacpra.
Diana pierwsza wstała z ławki, przeciągając
się przy tym, chociaż wcale nie ścierpła. Razem z chłopakami powoli ruszyła w
stronę przystanku tramwajowego. Joasia i Oskar szli za nimi, ale miała
wrażenie, że trochę się ociągali. Postanowiła nico zwolnić, by przez przypadek
nie umknęła jej uwadze ich potencjalna rozmowa, jednak chłopak zaproponował
jedynie, że odprowadzi ją do domu, skoro mieszkała niedaleko.
~ * ~
Wiem, jestem niedobra, bo
od bardzo dawna nic tu nie zamieszczałam. Na swoje usprawiedliwienie mogłabym
powiedzieć jedynie szkoła i całkowity brak weny i chęci na napisanie
czegokolwiek, nawet głupiego sprawozdania na światłowody.
Jednak we wtorek
skończyłam pisać moje drugie opowiadanie i teraz będę mogła całkowicie skupić
się na tym, dlatego teraz będę starała się rozdziały publikować systematycznie
i przede wszystkim zrobić sobie jakieś zapasy na kolejną czarną godzinę (oby
taka zawitała jak najpóźniej się da).
Wiem też, że u niektórych
z was mam olbrzymie zaległości, mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Wszystko
postaram się nadrobić w ciągu kilku najbliższych dni. Góra do tygodnia, ale
wątpię, bym potrzebowała aż tyle czasu.
Pierwsza ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję ^ ^
UsuńWczoraj napisałam taki długi i wyczerpujący komentarz, a on mi się usunął ;/
UsuńW każdym razie. Jestem trochę zaskoczona tym, że nasz Oskar okazał się kosmitą. Do tej pory po cichu sądziłam, że jest jakimś tajnym agentem, który poluje na potwory z kosmosu, a tu taki chochlik ;)
Dianę trzeba ogarnąć, bo chociaż niezbyt zirytowała mnie w tym rozdziale, to momentami przydałby się jej "hamulec".
Joasia i Oskar <3 Sorry, ale inaczej nie umiem ;D Mam wrażenie, że mają się ku sobie. Proszę, rozwiń ten wątek! Albo niech zostaną chociaż dobrymi przyjaciółmi, jednak liczę na coś więcej ;) Tylko żeby Asia nie przeraziła się, że Oskar to kosmita, bo jeszcze mu ucieknie ;p
Biedny Grześ... Gdybym musiała znosić na co dzień taką osóbkę jak Diana, chyba bym oszalała. Niech chłopak nie utraci swej anielskiej cierpliwości ;D
Szkoda mi trochę tej staruszki. Jednak w tym przypadku cel uświęca środki, chociaż ja sama nie chciałabym zostać oszukana w ten sposób. Ciekawe, co się stanie, jeśli nagle rodzina postanowi odwiedzić dawno niewidzianą babcię...
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ;)
Elif
Dianie na pewno przydałby się porządny hamulec, ale w najbliższym czasie na pewno nie będzie go miała. Można jej mówić, ale i tak nie dotrze, że coś robi źle.
UsuńNa temat jakichkolwiek potencjalnych związków/miłości na razie się nie wypowiadam ;) Jeśli będą, to w odpowiednim momencie nadejdzie na nie pora.
Niestety, ktoś musiał ucierpieć i w tym wypadku padło na panią Jabłońską. A gdyby jej rodzina dowiedziała się o tym, to pewnie Oskar nie miałby za wesoło i w ich oczach na pewno byłby kimś w rodzaju przestępcy.
Druga!
OdpowiedzUsuńWreszcie pojawiło się coś o tych podróżach. Długo na nie czekałam. Co so rozdziału: nie wyobrażałam sobie Oskara jako kosmite. Tego wyznania się nie spodziewałam. Mam nadzieję, że w przyszłości, w opowiadaniu znajdziemy się w Narevi. Strasznie jestem jej ciekawa...
UsuńNowy szablon jest nieziemski. Bardzo mi się podoba kolorystyka. :)
Pozdrawiam i życzę weny
Dziękuję :)
UsuńMa szczęście chłopak, że wygląda całkiem normalnie, więc bez problemu mógł wtopić się w tłum i nikt się nim nie zwracał na niego większej uwagi ;)
Planuję nieco napisać o tym, jaka jest Neravi, jednak bohaterowie nigdy tam się nie znajdą. Ale za to na pewno odwiedzą inne, myślę, że równie ciekawe, miejsca.
Trzecia. podoba mi się szablon,a szczególnie sposób na zaznaczenie rozdziałów. Jeśli chodi o notkę, wyjaśnienie wydaje mi się trochę oderwane,jeśli mam być szczera. Jakośn Oskar mimo wszystko kompletnie nie pasuje na kosmitę, wygląda zupełnie jak inni... ponadto dziwi mnie bardzo, że nikt z licealistów nawet nie zaoponował na te rewelacje, ok po Dianie spodziewałabym się dokłądnie takiej reakcji, jaką zaprezentowała i z której miałam niezły ubaw, ale że reszta tak po prostu przyjęła rewelacje - cześć, jestem z kosmosu i nagiąłem sobie czasoprzesztreń -to mnie nie przekonuje, wybacz... Aczkolwiek sama teoria mimo wszytsko ciekawa, fizyka jest dla mnieb yrudna, ale skoro istnieje mega dużo wymiarów, to może gdzieś we wszechświecie faktyczniewiedzą, jak to wykorzystać xD nierealne wydaje mi się też trochę to, jak Oskar zbajerował panią Jabłońską, ale cóż, właściwiezdarzają siętakie przypadki, że babcie dają całe oszczędności ludziom, którzy podają się za zagubionych wnuków czy siostrzeńców...więc właściwie moge w to uwierzyć xD ale np. nie rozumiem czemu Oskar nafgle zdecydował się wszystko powiedzieć... Jakoś po obejrzneiu Transcedencji zaczęłam czepioać sięnsensu szczegółów, wybacz. Mimo to cieszę się,ze wróciłaś, Diana jak zwykle rozwala system, w jakiś specyficny sposóbją uwielbiam xD. nie było mojego ulubionego bohatera, więc licze, że w następnej notce będzie i dowiemyb się więcej nt.podłogi xD zapraszam na mój nowy blog odnalezcprzeznaczenie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńCóż, zamysł był taki, by Oskar wyglądał jak każdy inny człowiek, by z łatwością mógł żyć wśród Ziemian, a nie się ukrywać. Z kimś, kto wyglądałby jak Kendappa czy Evolet byłoby za dużo problemów, bo każdy już z daleka widziałby, że coś jest nie tak.
Co do pani Jabłońskiej, to jest to właśnie taki bardzo łatwowierny typ, co we wszystko uwierzy, jeżeli może mieć związek z prawdą. Nawet z łatwością by ją okradli, a ona sądziłaby, że dała pieniądze rodzinie. Pod koniec poprzedniego rozdziału to ona sama zagadała towarzystwo, mimo że nie wiedziała, czy na pewno chcą odwiedzić Oskara, czy się po prostu zgubili i sprawdzali numer domu.
Co do wyznania Oskara, to rzeczywiście mógłby znów ich okłamać i wymyślić jakąś historykę, chociaż tak na doczekaniu pewnie sporo byłoby w niej luk, które ktoś mógłby wyłapać. Jednak uznał, że na dłuższą metę to nie ma sensu. Diana i tak nie dałaby mu spokoju i wolał zaryzykować.
Natomiast wszystkie kwestie naginania czasoprzestrzeni czy sprawa podłogi będą stopniowo wyjaśniane w kolejnych rozdziałach. Chciałam większość zawrzeć tutaj, ale wydłużanie tego rozdziału dwu czy trzykrotnie nie byłoby dobrym pomysłem.
Nowy rozdział, nowy szablon. Super.
OdpowiedzUsuńA teraz coś co zaskakuje najbardziej - Oskar kosmita. Spodziewałam się różnych rzeczy, ale nie tego. Myślałam, że Oskar to chłopak, który co prawda potrafi przemieszczać się w czasie, ale jest ziemianinem. Nawet do głowy mi nie przyszło, że to ktoś z obcej planety. Pomysł jest ciekawy i z całą pewnością zaskakujący, ale muszę po części się zgodzić z moją poprzedniczką. Nie rozumiem dlaczego Oskar postanowił nagle wszystko powiedzieć (jeśli to, co mówił jest oczywiście prawdą). No i reakcja na tę rewelację była trochę za spokojna. Moim zdaniem za szybko mu uwierzyli. Ja na ich miejscu, słuchając Oskara wybuchłabym śmiechem i wzięła go za wariata. Po za tym nurtuje mnie jedno pytanie: skąd on zna nasze zwyczaje i język? Czy w Narevi uczył się czegoś o Polsce? Uczył się języka polskiego? Mam nadzieję, że jeszcze sensownie wyjaśnisz nam, dlaczego Oskar będąc kosmitą prawie nie różni się od normalnych ludzi.
Czekam na to, co jeszcze wymyślisz i czym mnie jeszcze zaskoczysz.
Pozdrawiam.
Dziękuję :)
UsuńNa początku rzeczywiście chciałam, by Oskar pochodził z dalekiej przyszłości, ale kosmita daje większe możliwości, gdybym chciała mocno pokręcić z fabułą.
Co do wyznania Oskara, to rzeczywiście mógłby znów ich okłamać i wymyślić jakąś historykę, chociaż tak na doczekaniu pewnie sporo byłoby w niej luk, które ktoś mógłby wyłapać. Jednak uznał, że na dłuższą metę to nie ma sensu. Diana i tak nie dałaby mu spokoju i wolał zaryzykować.
Na resztę pytań na razie nie odpowiadam, bo to wszystko miejscami będzie wyjaśniane.
Łooo... kosmita!! Dlaczego nie ma antenek na głowie? ;c haha, ale jestem w szoku, że tak od razu im to wyjaśnił. I w miarę spokojnie zareagowali, a Diana nawet uwierzyła. Szok. Ja bym mu wprost powiedziała, że jest psycholem.:D Ale w sumie... te dziwne rzeczy. Może dlatego tak spokojnie to przyjęli. Ale ciekawe, czemu nie może wrócić i jaki to ma związek ze szkołą. Musiał się nieźle nakombinować, by móc żyć na Ziemi. :) Załatwienie tylu ważnych spraw nie jest łatwe. Ważne, że dał radę. Szkoda tylko, że tak oszukuje tą starszą kobietę. Pewnie cieszyła się, że zobaczy wnuka... Ech. ;c
OdpowiedzUsuńCóż, Diana to taki typ, który bardzo łatwo wierzy w rzeczy nadprzyrodzone. A już szczególnie, że ruszającą się podłogę widziała na własne oczy i wie, że nie było to przywidzenie. No i dochodzi do tego zniknięcie nauczycielki. Z tych też powodów Grześ i Kacper wysłuchali wszystkiego ze spokojem i nie skreślili Oskara na wstępie.
UsuńNo tak, pani Jabłońska była pewne, że to członek jej dawno niewidzianej rodziny. Była szczęśliwa, że pojawił się w jej życiu i nawet przez myśl jej nie przeszło, że to jakieś oszustwo.
I sprawa Oskara po części się wyjaśniła. Po części, bowiem jeszcze nie wyjaśniła się sprawa tego kantorka, i to, dlaczego chłopak nie może wrócić na swoją planetę.
OdpowiedzUsuńReakcja Diany o tym, że Oskar pochodzi z innej planety, niezwykle mnie rozbawiła. Wszyscy zgromadzeni patrzyli na chłopaka z niedowierzaniem (sama także bym tak zareagowała), a tu dziewczyna od razu mu uwierzyła i zbombardowała go tysiącem pytań^^
Jestem ciekawa tego, kiedy Preisner dowie się o tym, że Oskar pochodzi z innej planety. Czy powiedzą mu od razu, czy może później? A może w ogóle się nie dowie? (co do tego mam pewne wątpliwości)
I w ogóle... Czy mi się zdaję, a czy Oskar i Joasia mają się ku sobie? ^^
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :)
To nie Bracia Duszy, gdzie znaczenie tytułu staje się jasne w połowie. Tak teraz do mnie doszło, że chyba powinnam jeszcze jedną rzecz dopisać do ostatniego rozdziału.
UsuńSprawa kantorka powinna wyjaśnić się dość szybko, chciałam tutaj, ale nie zmieściłam i w pewnym momencie wątek wypowiedzi się zmienił i ciężko było wrócić. Jednak sprawa powrotu wiąże się już z kilkoma innymi, obecnie nieznanymi kwestiami, więc to wyjaśni się później. Chyba już wiem, w jakich okolicznościach.
Cóż, Diana to specyficzna postać, która wierzy w nadprzyrodzone rzeczy, a w tym wypadku wiele widziała na własne oczy i było jej łatwiej. Na dodatek sprowadza to opowiadanie na własne tory. Ale chyba za to lubię ją jeszcze bardziej.
Och, mój Oskar w końcu przyznał się do tego, kim jest! Co prawda spodziewałam się, że pochodzi z jakiejś znanej nam planety, ale tak naprawdę cieszę się, że wymyśliłaś własną (a przynajmniej ja o takiej nie słyszałam!), ponieważ świadczy to o Twoim otwartym umyśle, niebanalnej wyobraźni i w dodatku nie "odwalasz tej roboty" byle jak, jeśli mogę tak napisać. :) Jestem więc zadowolona z Narevi - swoją drogą uśmiechnęłam się, bo syn Lokiego nazywał się Narfi/Narvi i bardzo mi się to spodobało. Takie dobre skojarzenia mam ;D
OdpowiedzUsuńDiana w tym rozdziale mi się... Nie wierze, że to napiszę, ale podobała. naprawdę. Tak jakoś mnie nie denerwowała. I w końcu się uciszyła. Co prawda na chwilę, ale i tak. A więc nie jest ona aż tak bardzo bezczelna i w sumie da się ją lubić. Myślę, że po 8-czce będą patrzeć na nią trochę mniej sceptycznie. Wydaje mi się też, że to ona będzie tą osobą, która pomoże Oskarowi najbardziej w powrocie do domu. Z całej grupy wykazała się największą ciekawością - jak to Diana, ale jednocześnie wyznanie Oskara zabrzmiało tak... miło? Mi samej byłoby miło, nawet, jeśli miałabym świadomość, ze Oskar nie koniecznie myśli o pozytywnych cechach dziewczyny.
Teraz natomiast nie podoba mi się Joanna. Diana przynajmniej jest bezczelna, ale jednocześnie zabawna. Aśka jest dość dziwna. Ale ja tak mówię o każdym bohaterze i potem okazuje się, że jednak mi się zmienia zdanie. :D
Po tym rozdziale jestem jak najbardziej zadowolona. Naprawdę. :) Ciekawi mnie kiedy w końcu "babcia Oskara" zorientuje się, że to nie jest jej wnuczek. Swoją drogą rzeczywiście miał chłopak szczęście, że akurat na nią udało mu się trafić. Tylko, czy to szczeście długo mu będzie towarzyszyć? Bo ta tajemnicza kobieta, która pojawiła się w szkole i cała sytuacja z kantorkiem sprawiają, że zaczynam zastanawiać się, czy przypadkiem ktoś nie przybył na Ziemię za Oskarem i nie chce go dostać w swoje ręce. Mogłoby z tego wyniknąć coś bardzo złego...
Pozdrawiam! :)
Dziękuję :)
UsuńNawet nie pomyślałam o tym, by Oskar mógł pochodzić z "sąsiedztwa". Jakoś mi to nawet nie pasowało, bo z tak bliska częściej i z łatwością mogliby składać wizyty Ziemianom. A na dodatek przy Neravi nie mam żadnych ograniczeń, co mi bardzo odpowiada :)
Czy Diana pomoże najbardziej, to nawet ja jeszcze tego nie wiem, bo to pewnie dopiero wyjdzie w trakcie pisania. Jednakże ze swoim charakterem i wpychaniem nosa we wszytko, byleby tylko odkryć każdą tajemnicę, na pewno będzie bardzo pomocna. Ale przy tym, niestety, pewnie nie raz zrobi coś zupełnie odwrotnego.
Jeśli pani Jabłońska dowie się, że to oszustwo, to Oskar na pewno nie będzie miał lekko, bo przecież ani kobieta, ani tym bardziej policja nie uwierzą mu, że nie miał złych intencji, a jedynie potrzebował jakiegoś schronienia, by znaleźć sposób na powrót do domu.
Aż wstyd, że tak późno komentuję, bo rozdział naprawdę niesamowity, trzymał w napięciu od początku do końca. Sporo się wyjaśniło. Coś tak czułam, że Oskar nie jest z tej planety... Nie mogę się doczekać, by dowiedzieć się czegoś więcej o jego ludzie :) I przyznam, że chociaż Diana jest uparta i wścibska, to jednak ma w sobie pewną otwartość - wyznanie chłopaka przywitała pozytywnie i nietuzinkowo. Poczułam wówczas do niej sympatię :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMyślę, że z czasem będzie pojawiać się coraz więcej informacji na temat planety i rasy Oskara. Znając życie dość powoli i stopniowo, w zależności, jak mi się to w kontekst wpasuje.
I widzę, że Diana wzbudza coraz więcej sympatii. Jestem pozytywnie zaskoczona :)
Cześć, ja dopiero teraz, ale to przez mój brak komputera. Przeziębiłam się i zamiast coś napisać u siebie o wiele łatwiej czyta się coś u kogoś ;P. Dziwna sprawa z Oskarem. Zdawałam sobie sprawę, że wystąpią elementy nie z tego świata, ale żeby aż tak? Mieszka na innej planecie, to znaczy, że jest kosmitą, czy to raczej coś jak u nas tylko z innymi zasadami? W każdym razie trzeba mu przyznać, że miał dużo szczęścia.O wiele trudniejsze zadanie to znaleźć dom, niż szkołę. A to co mu się przytrafiło to zwykłe szczęście. Choć z pewnością wolałby wrócić do siebie niż tu tkwić. Pewnie Oskar nie odzywał się, bo nie chciał, aby babcia go usłyszała. Zastanawia mnie czy teraz Diana będzie nadal tak źle nastawiona do kolegi czy może zapragnie mu pomóc? Swoją drogą to chyba odrobinę zdobył jej sympatię za ten komplement. No i dziewczyna dość łatwo ulega emocjom ;p. Kto wie, może już Grześ nie będzie na pierwszym miejscu?;D Joasia odrobinę lepiej wypadła od Diany, choć tak naprawdę jakby nie chciała, to przecież nie musiała z nimi tkwić. 19 godzina i już wracać do domu? Jak byłam w podstawówce to mogłam do 23 siedzieć na dworze ;D. Ale czasem trzeba wrócić nie ze względu na godzinę, a na jakąś sytuacje czy coś. Ciekawe czy ta jego babcia nie zainteresuje się wynikami z tych niby studiów, skoro on chodzi do liceum. Jeżeli sam nauczyciel fizyki się o tym dowie, to nie wiem jak zareaguje. Mam wrażenie, jakby on także nie czuł się dobrze w tym świecie, jakby był z innej planety ;D. A co do błędów, to "sms" piszę się z dużych liter, czyli "SMS", bo to skrót.Pozdrawiam i idę czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuń