wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział II: Kłopotliwy szkielet



Filip wszedł do klasy, powiedziawszy wcześniej uczniom, by zrobili to samo po dzwonku. Nadal nie mieściło mu się w głowie, że ta klasa przeznaczona była tylko i wyłącznie do jego użytku. Na dodatek została bardzo ładnie urządzona i przypominała mężczyźnie małą salę wykładową, szczególnie że miał do dyspozycji rzutnik i komputer.
Ściany pomieszczenia pomalowano na jasnoniebieski kolor, a podłogę wyłożono szarymi kafelkami. Biurko nauczyciela umieszczono na niewysokim, obitym grafitową wykładziną podwyższeniu, aby ułatwić obserwację uczniów, a zarazem nad nimi górować. Drewniane ławki stały w trzech równych rzędach. Ku swojemu zdziwieniu Filip nie zauważył na żadnej z nich jakichkolwiek rysunków. Wywnioskował, że musiało to wynikać z sumiennej pracy sprzątaczek niż przykładnego zachowania nastolatków. Nawet studenci nie potrafili powstrzymać się od rysowania wulgarnych obrazków czy kolejnych wagoników pociągu.
Filip położył neseser na biurku obok książki, którą wczoraj dostał od pani dyrektor. Tomisko miało grubo ponad tysiąc stron i dotyczyło historii liceum im. świętej Hildegardy. Profesor Szwarszczyk zakomunikowała mężczyźnie, że to bardzo ciekawa lektura i powinien się z nią obowiązkowo zapoznać. Kobieta włożyła tak ogromny nacisk w słowo „obowiązkowo”, że zaczął zastanawiać się, czy w przyszłości nie zostanie odpytany z treści. Skoro i tak czekały go liczne wizyty komisji.
Postanowił się tym nie przejmować, w końcu miał jeszcze dwa dni spokoju. Nie po to przyjechał do pracy wcześniej, aby rozmyślać nad fanaberiami dyrektorki, chciał upewnić się na spokojnie i bez obecności uczniów, czy z podłogą kantorka wszystko było w porządku. Nie żeby jakoś specjalnie wczorajsze wydarzenia obeszły Filipa, może z wyjątkiem wymuszenia na nim prowadzenia klubu fizycznego, ale po spędzeniu połowy nocy na myśleniu o tym, co zobaczył, wolał to sprawdzić jeszcze raz.
Niepewnie wszedł do kantorka, od wczoraj nic się w nim nie zmieniło. Nasłuchiwał przez chwilę, jednak tym razem nie rozległ się żaden dźwięk. Filip uznał to za dobry znak, ale profilaktycznie chwycił stojącą przy drzwiach dość staroświecką miotłę. Trzymając się jedną ręką futryny drzwi, kijem postukał w podłogę na środku pomieszczenia, lecz, poza charakterystycznym dźwiękiem uderzenia drewna o płytkę, nic się nie stało.
– A czego się spodziewałeś? Zielone ufoludki miały wessać cię przez podłogę do swojego statku kosmicznego – zażartował i powoli wszedł do środka, jednakże postanowił nie zamykać drzwi.
Robiąc duży krok, postukał w podłogę stopą. Ponownie nic się nie wydarzyło, więc Filip stanął na środku pomieszczenia i podskoczył dwa razy. To również nie wywołało żadnego efektu. Może padliśmy ofiarą zbiorowej halucynacji, zadumał, jednakże ciężko było mu uwierzyć w tę fantastyczną teorię. Nie znajdował się w dziwacznym serialu, a we własnym, normalnym, mimo wszystko i tak lekko pokręconym, życiu.
Profilaktycznie postanowił sprawdzić jeszcze jedną rzecz. Uklęknął na podłodze, z bardzo bliska przyglądając się miejscu, z którym wczoraj coś było nie tak. Następnie postukał w płytkę palcami, dochodząc do wniosku, że w posadzce nie było niczego, ale to niczego podejrzanego i niepotrzebnie panikował i martwił się na zapas. Filip miał wzrok cały czas utkwiony w kafelkach, więc nie zauważył, że tym razem deformacji uległa ściana.
Nagle poczuł, jak coś dotyka jego ramienia. Mężczyzna krzyknął, nie potrafiąc się w porę opanować. Jednakże, gdy zobaczył, co uczepiło się marynarki, wrzasnął ponownie. Zaczął się miotać po podłodze, próbując zdjąć to z siebie.
– Wszystko dobrze, profesorze? – Usłyszał dziewczęcy głos.
Filip uniósł głowę, dostrzegając, że stoi nad nim jakaś blondynka. Patrzyła na niego jak na idiotę. Mężczyzna musiał przyznać, że nie zaprezentował się najlepiej, miotając po podłodze i krzycząc. Próbował się roześmiać, by obrócić całą sytuację w żart, ale wtedy dostrzegł innych uczniów zaglądających z ciekawością do kantorka i jedynie uśmiechnął się głupkowato.
– Mówił pan, że mamy wejść po dzwonku – rzekł jeden z chłopaków, spoglądając porozumiewawczo na kolegę stojącego obok.
– Czy to ludzka noga? – odezwała się ponownie blondynka.
Filip zdjął z ramienia kawałek szkieletu, który rzeczywiście był ludzką – rozpoczynającą się od kolana, a zakończoną na stopie nogą, prawdopodobnie dziecka, sądząc po rozmiarze. Pomachał nią w stronę uczniów, próbując zachować uśmiech na twarzy, ale w głębi ducha zastanawiał się, skąd wzięły się tu zbrązowiałe kości. Uniósł głowę i doszedł do wniosku, że w jakiś sposób musiały spaść z półki zawieszonej na górze.
– Pewnie pani Kleszczykowska, czy jak jej tam było, miała tu schadzki z jakimś biologiem lub biolożką, kto ich tam teraz wie. Próbował ją poderwać, pokazując tę wspaniałą atrapę ludzkiej nogi i zostawił tu. Albo pochodzi z kółka teatralnego – dodał po chwili namysłu. – Mam nadzieję, że nie powtarzali w praktyce wiedzy z układu rozrodczego – mruknął pod nosem, rozglądając się dookoła, jakby ściana miała udzielić odpowiedzi.
Dwójka chłopaków przy drzwiach roześmiała się, jednakże blondynka wywróciła oczami z irytacją i zacisnęła mocno usta ze złości. Filip postanowił zignorować dziewczynę i wyszczerzył zęby w stronę pozostałych uczniów. Liczył, że jakoś udało mu się naprawić nienajlepsze pierwsze wrażenie.
– Joanna na pewno potrafi nazwać dokładnie wszystkie kości – powiedział, nie kryjąc złośliwości w głosie jeden z chłopaków.
Ku zaskoczeniu Filipa blondynka zacisnęła mocno pięści, po czym z wysoko uniesioną głową wyszła z kantorka, nie zaszczyciwszy kolegów nawet jednym spojrzeniem.
– Wracajmy do klasy – rzekł nauczyciel, wskazując kierunek kościstą nogą.
Wstał z posadzki i otrzepał spodnie w innym miejscu niż powinien. Zanim wyszedł z kantorka, rozejrzał się jeszcze raz dookoła, jednakże wszystko było w porządku. A jak inaczej, Filipie, pomyślał. Gdy zamykał drzwi od zaplecza, do klasy weszła osoba, której najmniej się spodziewał.
– Oskar! – zawołał mężczyzna, kręcąc młynka nogą. – Jak to się dzieje, że w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin ciebie spotykam już trzeci raz? W każdym razie pomyliłeś klasy, chyba że się przeniosłeś, uciekając przed Dianą. – Zaśmiał się krótko, ale chłopaka to nie rozbawiło, więc chrząknął, starając się udawać, że nic nie zrobił.
– Wczoraj zgubiłem długopis – powiedział Oskar, chowając do kieszeni jakieś metalowe pudełko. – Myślałem, że może jest tutaj, ale nieważne. Co pan robi z tymi kośćmi? – zapytał, spoglądając podejrzliwie na nogę w dłoniach Filipa.
– Sprawdzałem, czy mam zdolności aktorskie, ale to nie dla mnie – rzekł z uśmiechem, co wywołało wybuch śmiechu wśród uczniów. – Ktoś musiał to zostawić, gdy rezydowała tu pani Kleszczykowska. Pewnie niebawem zgłosi się po zgubę.
– Może zabiorę tę… atrapę i popytam w klasach biologicznych, do kogo należy – zaproponował uprzejmie Oskar.
Uśmiechnął się i podszedł do biurka nauczyciela, wyciągając rękę. W pierwszej chwili Filip chciał oddać mu znalezisko, jednak szybko się opanował. Przecież nie były to dokumenty wymagające natychmiastowego zwrotu, a obiekt naukowy. Nie mógł też mieć pewności, czy chłopak nie chce wcześniej spłatać komuś głupiego dowcipu. Sam na jego miejscu na pewno by tak zrobił, na przykład nastraszył profesor Szwarszczyk.
– Zmykaj na lekcje – oznajmił Filip, lekko dźgając ucznia kością w pierś.
Oskar wyglądał na zawiedzionego, wcześniejszy uśmiech błyskawicznie zniknął z jego twarzy. Już otwierał usta, aby coś powiedzieć, ale ostatecznie się rozmyślił. Tylko kiwnął głową na znak, że rozumie. Pożegnawszy się, wyszedł z klasy.
– W takim razie zostawmy kości archeologom i zajmijmy się fizyką – oznajmił wesoło, odkładając nogę na biurko. – Jesteście pierwszą drugą klasą, z którą mam zajęcia, więc musicie powiedzieć mi, na jakim temacie zakończyliście omawianie materiału.
Filip ledwo skończył wypowiadać ostatnie słowo, gdy blondynka uniosła rękę do góry. Nie czekając, aż udzieli jej głosu, zaczęła mówić:
– Czy pani Kleszczykowska nie zostawiła żadnych notatek, profesorze Preisner?
– Doktorze – poprawił ją automatycznie mężczyzna, a widząc zdumioną minę dziewczyny, dodał: – Mam tytuł doktora, nie profesora. O! Już wiem! – Zadowolony klasnął w dłonie i obrócił się wokół własnej osi. – To są takie umowne tytuły, nikt tutaj nie jest prawdziwym profesorem. Jejku, w mojej szkole nic takiego nie było.
– Czy to ma teraz jakieś znaczenie, doktorze Preisner? – ponownie zabrała głos blondynka. – Chciałabym wiedzieć, czy pani Kleszczykowska poinformowała pana o mojej sytuacji? Nazywam się Joanna Olszak.
– Nigdy nie rozmawiałem z moją poprzedniczką. Pani dyrektor powiedziała, że musiała nagle wyjechać z powodu ważnych spraw rodzinnych.
Joanna wyglądała na rozczarowaną. Patrzyła na Filipa, jakby spodziewała się, że za chwilę powie jej, iż tę jedną wiadomość pani Kleszczykowska zostawiła. Zaczęła nerwowo wyginać palce i zagryzła wargę. Mężczyzna był pewien, że na tym temat się zakończył. Już chciał ponownie zapytać o przerobiony materiał, gdy dziewczyna jeszcze raz zabrała głos:
– Moja sytuacja jest wyjątkowa, doktorze Preisner – zaczęła, spoglądając na nauczyciela dużymi, zielonymi, pełnymi nadziei oczami. – Z pewnych… przyczyn miałam roczną przerwę w nauce. Niebawem będziemy pisać sprawdzian z grawitacji…
– O cholera, ja będę musiał go wymyślić – przerwał jej Filip, czochrając włosy. Uczniowie zachichotali. Wyjątkiem była Joanna, która wyglądała, jakby miała się za chwilę rozpłakać. – Tak, mówiłaś coś o sprawdzianie – zwrócił się do dziewczyny, udając, że w ogóle jej nie przerwał.
– Pisałam już ten sprawdzian i dostałam piątkę. Pani Kleszczykowska powiedziała, że bez problemu przepisze mi ocenę.
Filip przez chwilę stał jak sparaliżowany, wpatrując się tępo w Joannę. Reszta klasy skierowała wzrok na niego, w podekscytowaniu czekając na reakcję. Przeklinał w duchu, że zgodził się przyjąć tę wspaniale zapowiadającą się posadę. Już drugiego dnia przyszło mu zmierzyć się z trudnymi problemami. A w tym wypadku w ogóle nie wiedział, co powinien zrobić. Z chęcią machnąłby ręką na ten sprawdzian i wpisał Joannie piątkę, jednak wiedział, że profesor Szwarszczyk będzie dokładnie obserwować poczynania mężczyzny i nie zgodzi się z jego decyzją bez dowodu potwierdzającego tę ocenę.
– Tak – odchrząknął dwa razy. – To znaczy, niestety, nigdy nie widziałem twojego sprawdzianu, dlatego będziesz musiała napisać go jeszcze raz. Ale się nie martw – dodał, próbując jakoś podnieść dziewczynę na duchu. – Fizyka to świetna zabawa.
– Nareszcie jakaś sprawiedliwość – rzekł jeden z chłopaków.
– To sprawdźmy obecność! – zawołał Filip, otwierając dziennik do góry nogami i udając, że zupełnie nic nie słyszał.
~ * ~
Kacper nienawidził długiej przerwy. Nigdy nie wiedział, co ma ze sobą zrobić, by uniknąć towarzystwa niechcianych osób. Na początku ukrywał się w bibliotece, ale później znaleźli jego kryjówkę. Do teraz nie potrafił znaleźć innej i codziennie przez pół godziny chodził bez celu po szkolnych korytarzach, starając się zawsze znajdować w zasięgu wzroku jakiegoś nauczyciela.
Kacper był chudym i bardzo wysokim chłopakiem, przez co wyróżniał się w tłumie. Uważał, że to tylko przysparza mu dodatkowych problemów i nie pozwala ukryć wśród innych uczniów. Miał jasne włosy, które każdego ranka starał się starannie uczesać, jednakże kilkanaście niesfornych kosmyków i tak sterczało w zupełnie inną stronę. Nosił okulary korekcyjne, będące kolejną przyczyną drwin kolegów.
Szedł wzdłuż ściany na drugim piętrze skrzydła D, patrząc na swoje stopy z nadzieją, że dzięki temu nikt nie zwróci na niego uwagi. Zerknął na stary, nakręcany zegarek, który nosił na lewej ręce. Zostało mu jeszcze piętnaście minut przerwy. Może mnie nie znajdą, pomyślał z nadzieją. W tym samym momencie ktoś pchnął go na ścianę. Mocno uderzył się w bark i mimowolnie syknął z bólu, chociaż obiecał sobie, że nigdy więcej tego nie zrobi.
Z trwogą uniósł głowę, by ujrzeć twarze swoich trzech prześladowców – Adriana, Macieja i Mariusza. Byli niżsi niż Kacper, ale znacznie szersi w barkach. Chodzili do drugiej klasy o profilu humanistycznym. Trenowali piłkę nożną i reprezentowali liceum w rozgrywkach pozaszkolnych. Wszyscy uczniowie wiedzieli, że z nimi nie należało zadzierać, bo potrafili być wyjątkowo okrutni, na dodatek żaden nauczyciel nigdy nie złapał ich na gorącym uczynku.
Chłopacy uwzięli się na Kacpra już w pierwszym tygodniu szkoły. Liczył, że po kilku dniach dadzą mu spokój, bo w taki sposób traktują wszystkich pierwszoklasistów, jednakże boleśnie się rozczarował. Dobiegał końca już trzeci tydzień września, a oni dopiero się rozkręcali.
– Oho, coś boli naszego małego Kacperka – zakpił Adrian, przywódca całej trójki. – Chcesz iść do higienistki, by nakleiła plasterek?
Wszyscy zaśmiali się szkaradnie, dobrze się bawiąc. Kacper spojrzał na swoje zniszczone adidasy, nie chcąc widzieć ich uradowanych twarzy. Kątem oka zauważył, że pan Ząbek, który powinien mieć teraz dyżur na tym piętrze, gdzieś zniknął. Uczniowie siedzący na korytarzu także nie zainteresowali się tą sytuacją. Zresztą, w ciągu tych trzech tygodni chłopak zdążył się do tego przyzwyczaić. Woleli trzymać się z daleka od Adriana i jego bandy, by samemu nie stać się ofiarami.
– Nieładnie się tak przed nami chować, kujonie – powiedział Maciej, strzelając palcami.
Kacper głośno przełknął ślinę, ten dźwięk wydawał mu się wyjątkowo złowieszczy. Bał się, co mógł oznaczać ten gest. Czyżby tym razem dręczyciele postanowili go pobić? Wydawało mu się to bardzo prawdopodobne, jednak nie sądził, że zrobią to na szkolnym korytarzu, raczej dopadną go ponownie poza terenem szkoły.
– I co? Postanowiłeś w końcu zapłacić nam za tydzień spokoju, czy znów odrobiłeś jedynie zadanie z fizy i matmy, byśmy cię tym razem nie stłukli na kwaśne jabłko?
– Z-zadanie – odpowiedział Kacper drżącym ze strachu głosem.
– Ten frajer nigdy nam nie zapłaci, Adi – skomentował Mariusz. – Spójrz na te szmaty, w których łazi.
Kacper mimowolnie zadrżał, gdy śmiali się z jego wyglądu. Bez skrupułów wytykali palcami wytarte i połatane w dwóch miejscach spodnie oraz porozciągany, stary sweter.
– Pewnie tę imitację butów też ma dziurawą – zakpił Maciej.
– Zostawcie go! – rozległ się jakiś stanowczy głos.
Drugoklasiści odwrócili się szybko pewni, że złapał ich nauczyciel. Pełen nadziei Kacper podniósł głowę, jednakże to uczucie szybko się ulotniło. Był to tylko uczeń. Może i wyglądał na starszego, ale nie posiadał odpowiednich kompetencji, by ukarać Adriana i jego kumpli. A doniesienie o tej sytuacji skończyłoby się podpisaniem na siebie wyroku.
– Zmykaj stąd, póki jestem miły – prychnął w jego stronę Adrian. – Załatwiamy tu nasze prywatne sprawy, prawda, Kacperku?
Kacper posłusznie pokiwał głową. Chciał dać jakiś znak chłopakowi, by sobie poszedł i zostawił go w spokoju, zanim pogorszy całą sytuację, ale nie wiedział, jak to zrobić.
– Powiedziałem, byście go zostawili – powtórzył, nie kryjąc groźby w głosie.
Pewnie zbliżył się do dręczycieli. Wyraz twarzy nowo przybyłego był poważny, wyglądał na pewnego siebie, jakby za wszelką cenę chciał dopiąć swego. Zmrużył gniewnie niebieskie oczy.
– Trzeci raz nie powtórzę – oznajmił twardo. – A tak do waszej wiadomości, to doktor Preisner właśnie idzie do swojej klasy. Minąłem go, gdy wchodziłem po schodach, zawsze mogę zawołać, by się pospieszył.
– Blefujesz – stwierdził Maciej, ale wszelka pewność zniknęła z jego głosu.
– Chcesz to sprawdzić? – podjął grę.
– Idziemy – zdecydował Adrian. – Ale policzymy się jeszcze z wami, możesz być tego pewny, nowy. My stanowimy prawo w tej szkole.
– Życzę szczęścia! – zawołał za nimi. – Zwiewamy w drugą stronę.
Kacper zorientował się, że ostatnie zdanie skierowano do niego, gdy chłopak chwycił go za rękę i pociągnął w stronę klatki schodowej po drugiej stronie korytarza. Zrozumiał, że w ten sposób nieznajomy uczeń chciał uniknąć ponownego spotkania z Adrianem i jego bandą.
– Kłamałeś – wyjąkał Kacper. – Preisner wcale by nie przyszedł.
– Nadal jest w pokoju nauczycielskim. Musiałem coś wymyślić, a to pierwsze wpadło mi do głowy.
W innych okolicznościach Kacper zastanawiałby się, skąd chłopak mógł wiedzieć, gdzie znajduje się fizyk. Jednakże w tej chwili najbardziej dręczyła go myśl, że gdyby Adrian nie uwierzył w to kłamstwo, to byłoby z nimi bardzo źle. Rozumiał już, dlaczego tak szybko musieli ulotnić się z tamtego korytarza.
Zatrzymali się dopiero na trzecim piętrze bloku E, niedaleko wejścia na dach, na który uczniowie mieli wstęp surowo wzbroniony. Kacper, starając się uspokoić oddech po szybkim biegu, usiadł na podłodze. Spojrzał na chłopka, nieznajomy wyglądał na rozczarowanego, jakby właśnie zamierzał złamać szkolny regulamin i jednak wejść na dach, gdyby i on wykazał takie zainteresowanie.
– Teraz ciebie też będą dręczyć – zwrócił się do niego.
– To im się znów postawię. Ty też powinieneś, wykorzystują cię, jakbyś był ich niewolnikiem. Tak przy okazji, jestem Oskar.
– Kacper. Nie mam tyle odwagi co ty – mruknął pod nosem. – Uważają się za elitę tej szkoły i na pewno nie przestaną.
– Głowa do góry, przyjaciele pomogą ci znaleźć odwagę albo skopią im tyłki.
Oskar usiadł obok i poklepał go po ramieniu. Kacper przycisnął kolana do piersi i przez dłuższą chwilę się nie odzywał. Zdziwił się, że nowo poznany chłopak nadal tu z nim był, że nie poszedł zająć się własnymi sprawami i nie zostawił go jak inni.
– Nie mam przyjaciół – wyznał cicho, mówiąc bardziej do swoich kolan niż kolegi. – Nikt nie chce zadawać się z kimś takim jak ja.
Oskar milczał przez chwilę, jakby gorączkowo się nad czymś zastanawiał.
– Zrobisz coś dla mnie? – zapytał. Kacper spojrzał na niego ze zdziwieniem.
– W ramach podziękowania za ocalenie skóry?
– Nie – zaprzeczył szybko Oskar. – To nie ma z tym nic wspólnego. Potem zrobię coś dla ciebie.
– Ja nic nie chcę – oznajmił szybko Kacper. – A co to za sprawa?
– Mój nauczyciel od biologii zgubił część od tego szkieletu, na którym pokazują nam kości. Mimochodem wspomniał o tym dzisiaj na lekcji. Nie wiem, jakim cudem znalazło się to w sali fizycznej, ale to teraz nieważne. Chodzi o to, że Preisner chyba za mną nie przepada, bo gdy zaoferowałem, że znajdę właściciela tej nogi, stwierdził, że to niepotrzebne i wygonił mnie z klasy.
– Dlatego ja mam zabrać ten kawałek szkieletu.
– Dokładnie. Spotkamy się po lekcjach. Ty pójdziesz do Preisnera i powiesz mu, że wiesz, z której klasy to pochodzi, potem oddasz te kości mi, a ja odniosę je na miejsce.
– Pewnie – oznajmił Kacper, sprawiając tym samym, że na twarzy Oskara pojawił się szeroki uśmiech.
~ * ~
Gdy wyszedł z klasy fizycznej, od razu zobaczył czekającego na niego Oskara. Kolega uśmiechnął się serdecznie, widząc, że zdołał zabrać Preisnerowi nogę. Kacper myślał, że będzie mieć z tym większe problemy, jednak gdy powiedział, że dowiedział się o zgubie na biologii, nauczyciel od razu wręczył mu kości. Przy okazji wyglądał na niezwykle uradowanego, że sam nie będzie musiał tego załatwiać.
– Naprawdę mają coś takiego w sali biologicznej? Wygląda jak prawdziwy szkielet – zdziwił się, uważnie obserwując przedmiot. – To nie jest plastik. Jak sądzisz, z czego to jest zrobione?
– Może jakieś inne tworzywo sztuczne, tyle macie tutaj tych śmieci – rzekł obojętnie Oskar, wyciągając rękę po nogę.
– Mogę sam ją zanieść – zasugerował szybko Kacper.
– Nie ma takiej potrzeby. Masz jakieś zajęcia w środę na dziewiątej lekcji? – zapytał, gdy doszli do holu. Kiedy kolega pokręcił głową, uśmiechnął się od ucha do ucha. – To przyjdź do klubu fizycznego.
– To chyba nie dla mnie – próbował wykręcić się chłopak. – Jestem w pierwszej klasie, nawet nie znam tego fizyka, który prowadzi kółko.
– Doktor Preisner je prowadzi, wiem, że masz z nim lekcje.
– Ale on jest nowy – zdziwił się Kacper. – Pozwolili mu?
– Sądzę, że jeszcze nie załatwił tego z dyrektorką, wygląda na takiego, co lubi zostawiać wszystko na ostatnią chwilę. A tak w ogóle, to co z tego, że jest nowy, ja też jestem – dodał, wzruszając ramionami. – To równy gość. Musi dać sobie radę i zostać w tej szkole Ale dość o Preisnerze, przychodzisz na kółko i nie chcę słyszeć więcej wykrętów, bo zaciągnę cię siłą. To pierwszy krok, by poznać ludzi, którzy docenią ciebie takim, jakim jesteś. Do jutra.
– Cześć.
Pomachał Kacprowi na pożegnanie, po czym ruszył w stronę skrzydła E. Dopiero gdy chłopak wyszedł z budynku, zorientował się, że Oskar udał się do złej części budynku. Klasy biologiczne znajdowały się piętro niżej niż fizyczne. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego kolega nie oddał zguby, gdy razem mijali odpowiedni korytarz.
~ * ~
I znów nie zmieścił mi się jeden fragment i tym razem Diana nie dostała swojego pięć minut. Pewnie nadrobi to sobie w kolejnym rozdziale.
Chciałam dawać rozdziały co dwa tygodnie, ale od ostatniego jeszcze dwa tygodnie nie minęły, a post się pojawił. Dlatego chyba chwilowo zrezygnuję z jakiegoś konkretnego przedziału czasowego. Mogę jednak powiedzieć, że dwa tygodnie to będzie maksymalny odstęp między postami.
Pojawił się też zwiastun, który wykonała Elfaba. Za każdym razem, gdy siadam do pisania nie mogę się powstrzymać, by nie obejrzeć go z dwa razy.

28 komentarzy:

  1. first. skomćam jutro. Лаку ноћ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zjeść budyń czy nie? w ogóle, jak jest budyń po serbsku?
      zastanawiam się w jakim stanie były gnatki i z jakiego okresu. skoro to była dziecięca noga to mogła należeć do tragicznie zmarłego w przeszłości doktora Prajze coś tam, który zmarł jak już wspomniałam w innych czasach
      cały czas nie wiem czy zjeść budyń...

      Usuń
    2. Eduardzio nie wypowiada się na temat tego komentarza, bo zabrakło mu słów w jego nieotwierającej się buźce.
      I zaraz ja ci zjem ten budyń :P

      Usuń
  2. Rozdział jest naprawdę świetny. Przeczytałam go na jednym wdechu i muszę przyznać, że z przeczytaniem ostatniej linijki zakochałam się w tym opowiadaniu jeszcze bardziej (o ile to w ogóle możliwe xD) Mam nadzieję, że rozdział pojawi się szybko, choć rozumiem, że pewnie nie masz wiele wolnego czasu, by dodawać rozdziały co tydzień.
    Pozdrawiam cieplutko.
    Ever

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nie wiem, kiedy pojawi się rozdział, bo jeszcze go nie napisałam, więc nawet nie mogę nawet szacować. Muszę sobie w końcu zrobić jakieś zapasy.
      Akurat obecnie czas mam, więc nie narzekam, chociaż i tak bardziej nastawiam się na wolny luty, gdy będę już po obronie i nie będę musiała się niczym martwić.

      Usuń
  3. Rozdział bardzo fajny i trochę tajemniczy.
    Filip jest rozbrajający. Gdy tylko o nim czytam nie mogę powstrzymać uśmiechu.
    Oskar. Wciąż nie mogę zbyt wiele powiedzieć na jego temat. Z jednej strony wydaje mi się sympatyczny, a z drugiej trochę interesowny. Ratuje Kacpra, ale i od razu chciałby przysługi. No cóż... jestem pewna, że Oskar sporo rzeczy ukrywa. Ciekawe jak ma zamiar odwdzięczyć się Kacprowi za pomoc. I w dodatku ta noga! Czyja? Po co mu ona? Skąd się wzięła w schowku? Kurcze, tyle pytań pojawiło się w mojej głowie, czytając ten rozdział.
    No nic, czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Oskar skrywa wiele informacji na swój temat i swoje chce osiągnąć. Jednak wszelkie wyjaśnienia na razie pozostaną tajemnicą, która na jaw wyjdzie za jakiś czas,
      Myślę, że sprawa nogi wyjaśni się, gdy klub pozna, co dzieje się w kantorku. Ale Oskar zostanie zmuszony do wyjawienia, po co mu to w ogóle było i co z tym zrobił.

      Usuń
  4. Jestem :) Przepraszam, że tak to długo trwało, miałam już się u Ciebie pojawić wcześniej, lecz musiałam jeszcze pomóc siostrze przy ostatnich korektach do jej pracy inżynierskiej.
    Ale do rzeczy.

    Na początek powiem, że tematyka jest do intrygująca i jeszcze w dodatku miejsce zdarzenia obsadzona w naszym kraju. Miłe zaskoczenie :)
    Na wstępie już powiem, że nauczyciel fizyki jest dość dziwny, ale zarazem jest dość sympatyczny oraz sprawiedliwy. Nie powiem, gdybym miała takiego nauczyciela, to z pewnością fizyka nie byłaby moją piętą Achillesową. Musiałam natrafić na otyły babsztyl, który przynudzał na każdym kroku.
    No i wielkość tej szkoły. Każdy nowy uczeń musiał się nieźle natrudzić, aby zapamiętać, gdzie znajduje się poszczególna sala lekcyjna. No i ten sposób nauczania. Komisja nauczycielska? Z pewnością Filip przeliczył się z tym, że nauczanie w liceum będzie przyjemniejsze. Co do reszty bohaterów... O Dianie jak na razie wiem tyle, że jest bardzo ułożona i wie czego chce oraz podkochuje się w Grzesiu (chyba że odczytałam to mylnie). Grzesiu natomiast powiem, że jest wycofany i dość nie chętny do nauki, skoro przymusza się do kółka fizycznego, aby grać w koszykówkę. Kacper... muszę powiedzieć, że jest nawet blisko mego serca, bowiem przeżywał podobne zatargi z kolegami co ja (ale nie tak bardzo co ja, chociaż obgadywanie i wyśmiewanie się z kogoś nie należy do rzeczy przyjemnych).
    Co do Oskara... Tak, już mogę powiedzieć, że bardzo go polubiłam. Lubię osoby tajemnicze, które coś w sobie skrywają, a ty z tej ciekawości robisz wszystko, aby odkryć ją małymi kroczkami ^^
    Sprawa z kością ze szkieletu oraz tego zaplecza jest dość tajemnicza. A jak tajemnicza, zapewne ma coś w związku z Oskarem. Bo czemu nie poszedł z tę nogą do sali biologicznej?

    A zwiastun jest rzeczywiście bardzo ładny. Elfaba wykonała bardzo ładną pracę:)

    Życzę wenki i pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ja na fizyków nigdy narzekać nie mogłam (może z wyjątkiem dziada, z którym miałam ćwiczenia na studiach). Zdarzały się różne sytuacje, ale przedmiot lubiłam.
      Szkoła rzeczywiście jest duża, muszę sobie rozrysować jej plan, by za pięć notek mi się sale biologiczne czy fizyczne nie przetransportowały w inne miejsce ;)
      Co do komisji, to myślę, że z racji, że Filip dostał pracę w tak prosty sposób, to musi zostać jakiś sprawdzony, czy rzeczywiście się nadaje na posadę nauczyciela i potrafi pracować z młodzieżą.
      Dina rzeczywiście podkochuje się w Grzesiu, a nawet wyobraża sobie więcej, ale o tym będzie później.
      Grzesiowi natomiast bardzo zależy na grze w koszykówkę, jest to jego wielka pasja. Niestety jego rodzice podchodzą do tej kwestii zupełnie inaczej, dlatego ma obowiązek uczęszczać na klub fizyczny. Grześ w przyszłości będzie ważną postacią i myślę, że za jakiś czas jego sytuacja będzie jaśniejsza.
      Myślę, że sprawa nogi wyjaśni się, gdy klub pozna, co dzieje się w kantorku. A Oskar zostanie zmuszony do wyjawienia, po co mu to w ogóle było i co z tym zrobił.

      Usuń
  5. Właściwie nie wiem, co napisać. Czytałam dwa dni temu w dodatku w pracy, więc mało pamiętam, ale postaram się wszystko zawrzeć w komentarzu.
    Na pewno rozśmieszyło mnie zachowanie Filipa. On jest taki... dziwny, ale na swój sposób uroczy. Ma 40 lat, a zachowuje się troszkę jak dziecko. To jest bardzo fajne, przynajmniej według mnie. Widać każdy zawsze ma w sobie coś z dziecka. ;)
    Ciekawa jestem na jakiej zasadzie działa ten portal, który się pojawia w komórce. Bo tak mi się wydaje, że to jest portal, tak? W końcu z czegoś Oskar musi wychodzić. Nie może od tak pojawiać się w szkole... Chyba, że coś mi się naprawdę pomieszało i Oskar nie ma nic z zaburzaniem czasoprzestrzeni wspólnego. (Ale wątpię ;D)
    Czyja była ta noga? Skoro jakaś mała, to pewnie jakiegoś dziecka. Ale skąd Oskar to coś wytrzasnął? Czy tam, skąd przybywa zabijają dzieci? No, troszkę mnie ta wizja przeraża, ale jednocześnie dzięki temu wszystko staje się coraz bardziej interesujące. Jest w tym opowiadaniu coś, co mnie przyciąga, naprawdę. Jak nie lubię s-f, tak tutaj chyba z chęcią będę zaglądać. Ośmieliłabym się nawet stwierdzić, że wplatasz do tego dość sporo humoru. Pokazujesz, że opowiadanie może być ciekawe, intrygujące i jednocześnie wesołe. A to naprawdę ważne, bo dzięki temu łatwiej się czyta. No cóż, szczerze powiedziawszy nie dziwię się, że tak ładnie piszesz. Masz już dość duży staż, prawda? A im więcej się pisze, tym talent jest większy. Więc chyba nie muszę mówić, że jest naprawdę dobrze ;)
    No i jeszcze muszę skomentować Kacpra. Tutaj wydaje się taki niemrawy troszkę. pozwala, żeby inni sie nad nim znęcali, nie stawia się i w dodatku odrabia za nich zadania. Nie pochwalam, ale skoro się boi i nie może tego lęku od siebie oddalić, to poniekąd rozumiem. Dobrze jednak, że Oskar mu po części pomógł. może teraz chłopak zacznie inaczej do wszystkiego podchodzić i w końcu się kiedyś postawi? Poza tym widzę, że on chyba będzie uczniem dobrym w fizyce, więc zapewne także odegra jakąś kluczową rolę w kółku fizycznym. Wszystko powoli zaczyna nabierać większego sensu, układa się w jakąś całość. Jak podejrzewam, na razie zbierasz ludzi do kółka, a potem zacznie się już taka całkowicie konkretna akcja, mająca na celu odkrycie sekretu Oskara.
    Czekam więc na dalszy przebieg wydarzeń z niecierpliwością ;)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Do kwestii tego, co dzieje się w kantorku na razie się nie odnoszę. Sprawa portalu, jak go nazwałaś, oraz nogi wyjaśnią się za jakiś czas. Oskar także nie jest zwyczajnym chłopakiem, który przeniósł się do nowej szkoły, ale o tym też w przyszłości.
      Też nie zgadzam się z zachowaniem Kacpra i uważam, że powinien zgłosić to do wychowawcy czy pedagoga, jednakże jest to taki typ, który tego nie zrobi. Ma szczęście, że Oskar akurat wtedy znalazł się na tym korytarzu i mu pomógł, a także zaprosił do kółka, by mógł poznać innych ludzi i wyrwać się ze swojej skorupy.
      Jak tak o tym pomyślę, to rzeczywiście piszę już od dość dawna, ale dopiero od niedawna zaczęłam doceniać, jak bardzo przydaje się to w życiu.

      Usuń
    2. Witaj,
      Tutaj Ars.Przepraszam, że piszę tutaj, ale nie widzę miejsca na spam.
      Otóż mam nowe konto na bloggerze, ponieważ tamto usunęłam wraz z pocztą, więc już nie będzie mnie na tamtych blogach. Teraz można mnie znaleźć jedynie tutaj:
      http://projekt-rozpruwacz.blogspot.com
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. rozdział udany, choć muszę przyznać, że opis z nogą w kantorku nie był zbyt oczywisty i nie do końca wiedziałam skąd ona się wzięła. Domyślam się, że wyleciała z jakiegoś portalu, ale tak jak mówię nie było to oczywiste. Co więcej podejrzewam, że jednak były to prawdziwe kości i dziwię się, że nikt tego nie zauważył. moim zdaniem nie tak trudno jest rozpoznać materiał organiczny od nieorganicznego.
    Ogólnie Filip jako nauczyciel nie wzbudza mojej sympatii. Jest jednym z tych nauczycieli bez powołania tak mi się wydaje. Skoro tamta dziewczyna, która powtarza klasę mówiła, że już dany test pisała to powinien jakoś zainteresować się sprawą, bo podejrzewam, że miało to związek z jej chorobą, a nie tym, że się nie uczyła. ogólnie, ja nie krytykuję Ciebie. uważam, że bardzo ciekawie kreujesz jego postać. chodzi mi tylko o to, że ja bym nie chciała mieć takiego nauczyciela :P

    Oskar narobi sobie kłopotów. Oczywiście nie mógł pozwolić, aby znęcano się na Kacprze i punkt mu za to, że próbuje się przeciwstawić, no ale wszyscy wiemy, jak takie rzeczy się kończą.
    Mam nadzieję, że Kacper przyjdzie na spotkanie kółka fizycznego (to znaczy wiem, że przyjdzie, ale ciekawa jestem czy w jakiś specjalnych okolicznościach czy tak po prostu). myślę, że przynależność mogłaby mu tylko pomóc.
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Scena z nogą właśnie taka miała być. Na razie niezbyt dokładna, aby Filip nie miał stuprocentowej pewności, skąd to się tam wzięło. Ale za jakiś czas zostanie ta kwestia wyjaśniona dokładniej.
      Taki właśnie jest Filip, nie zainteresowany niczym poza tym, aby jemu było dobrze i jakoś udało mu się utrzymać na posadzie i zrobić dobre wrażenie na dyrektorce.
      A Oskar dopiero zaczyna pakowanie się w kłopoty ;)

      Usuń
  7. Tiruriru, miałam wczoraj tu jeszcze skomentować i przeczytać, ale nagłe rodzinne 'obowiązki' mnie złapały, bywa.
    Oskar dziwny człowiek, raczej tej nogi nie chciał oddać do sali biologicznej i raczej nie pomylił bloków, a zrobił to celowo. Nic tylko czekać o co konkretnie chodzi :)
    Preisnera trudno nie lubić, jest pocieszny i na swój sposób rozkoszny z tym swoim nieogarem, ale czasami trudno nie odnieść wrażenia, że mocno opierasz się na kreacji Tennanta w Doktorze Who. Ale nie przeszkadza mi to, więc nie narzekam, tylko tak napomykam niezobowiązująco.
    Nie jestem pewna czy Kacper zrobił dobrze pomagając Oskarowi, w końcu nauczyciele chyba skapną się, że coś miało dojść do biologicznej, a nie doszło. Zawsze byłam zdania, że pokój nauczycielski to wylęgarnia plotek i generalnie w szkole, zwłaszcza w liceum miałam wiele sugestii, które by to potwierdzały. Więc dlaczego by Preisner nie miał spytać kogoś kto ma tam lekcje czy odzyskano części szkieletu? :)
    Dziewoja wspomniana w tym rozdziale trochę mi Kendappę przypomina, hehe.
    No i co jeszcze? Podoba mi się, pod poprzednią notką już o tym wspomniałam.
    Pozdrawiam
    [na Braciach niebawem się pojawię tez]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ja już mam dość pisania o Hogwarcie, za bardzo ogranicza Opowiadania potterowskie chyba całkiem mi się przejadły i o świecie Pottera mogę jedynie czytać, gdy coś mnie zainteresuje.
      Nie, Oskar od samego początku nie miał zamiaru zanosić tej nogi do sali biologicznej, dlatego wykorzystał Kacpra, by samemu po raz drugi tego samego dnia nie prosić Preisnera o powierzenie mu przedmiotu. Ale co z tym zrobił, to wyjaśni się za jakiś czas.
      Może rzeczywiście kreacja w niektórych momentach podobna do Tennanta, jednak nie będzie on kropka w kropkę jak Doktor i za jakiś czas uczniowie wejdą na pierwszy plan. A przynajmniej taki mam zamiar, bo co wyjdzie, to nigdy nie wiadomo.

      Usuń
  8. Wreszcie tu dotarłam ;>

    Rozdział przeczytałam szybko, bo masz niesamowicie lekki styl, więc tekst wręcz sam się czyta.
    Ale do rzeczy.
    Ubóstwiam Filipa. Nie mam pojęcia, jak to zrobiłaś, ale wykreowałaś po prostu genialną postać. Może trochę mnie wkurzył na końcu, olewając Asię, ale to da się wybaczyć, bo zaserwowałaś nam genialną scenkę ze szkieletem.
    Diany było zdecydowanie za mało, bo w sumie jej nie było, ale mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale nam ją pokażesz.
    Oskar również przypadł mi do gustu. Jest miły, co pokazał, pomagając Kacprowi. I z pewnością odważny. Może trochę te wszystkie dialogi wydały mi się nieco wymuszone, to cała akcja na korytarzu była jak najbardziej okej.
    Joasię również obdarzyłam sympatią. Zastanawiam się, co się stało, że przez rok nie chodziła do szkoły, i czy ona również będzie należeć do kółka. Myślę, że tak, ale mogę się mylić ;)
    Zaintrygowałaś mnie ostatnim akapitem. Chciałabym się dowiedzieć, co dalej ^^
    Pozdrawiam i życzę weny
    Elif

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Diana musiała zejść na drugi plan przez wzgląd na Kacpra, jednakże w przyszłym rozdziale to sobie odrobi. Szczególnie że mam zamiar zacząć fragmentem o niej, by Filip znów nie zagarnął dużej części rozdziału dla siebie.
      Joasia będzie jedną z głównych postaci, więc jej problemy tak szybko nie zostaną całkiem odstawione na bok i zapomniane. Ale chwilowo nie będzie wspominać o tym, co jej się stało.

      Usuń
  9. Mam dziwne wrażenie, że ten szkielet nie pochodził z klasy biologicznej. Oskar coś knuje... Po co mu te kości? Dziwny jest jakiś, ale nie wydaje się zły, skoro pomógł temu chłopakowi. W sumie wyszło mu to na korzyść, bo dostał szkielet dzięki temu. Filip będzie miał ciężko, ale z czasem pewnie się przyzwyczai... Heh, jest dość zabawny. Pewnie będzie jednym z tych lubianych nauczycieli. :) Jezu, ale jak on zawału nie dostał na widok tego szkieletu tam? Hahaha... i co się stało z tą nauczycielką? Hmm... może Oskar ma z tym coś wspólnego. Biedny ten Kacper. Pewni ci chłopacy nie odczepią się od niego prędko, a Oskar nie zawsze będzie w pobliżu. Chłopak ma rację, Kacper powinien się im postawić. Chociaż... może to pogorszyć też jego sytuację. Ciężka sprawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oskar nie jest złą osobą, stara się postępować jak najlepiej i nawet pomagać innym, ale nie zawsze wychodzi to na dobre. Tak samo tutaj, jedna interwencja w obronie Kacpra nie zmieni zachowania chłopaków. Jeżeli Kacper będzie chciał się ich poznać, to czeka go długa droga.
      Kwestia szkieletu za jakiś czas znajdzie rozwiązanie, tak samo pojawią się różne teorie na temat zniknięcia nauczycielki.

      Usuń
  10. Oskar jest taki dziwny. Ma troche pokręcona moralność.z astanawiam sie, czy pomógł Kacprowi z dobrociserca czy tylko po to, zeby z niewiadomych powodów dostać to, najwyraźniej ludzkie, podudzie... Mam nadzieje,mi o wszystko,ze z obu powodów, a nie tylko z pierwszego. Filip jest wspaniały. NajbardIej lubię fragmenty z nim, niby ma ponad40 lat,a zachowuje sie jak nastolatek, jak czasem cos palnie... :) uwielbiam go, nie wiem,czy dyrektorka go polubi ale mam nadzieje,ze zbyt szybko go ze szkoły nie wywali.jestem bardzo ciekawa,jak bedzie wyglądało kolejne spotkanie kolka fizycznego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oskar nie jest aż tak interesowny, by ratować z ludzi z opresji tylko po to, aby wyświadczali mu przysługi. Gdyby nie zależało mu na pomocy Kacprowi, zignorowałby tę sytuację i poszedł swoją drogą. No ale później nie mógł się powstrzymać, by jednak nie wyjść na swoje.
      Dyrektorka wielką sympatią darzyć Filipa nie będzie, jednak nie wyrzuci go ze szkoły, bo fabuła by się posypała ;) A kolejne spotkanie kółka w rozdziale czwartym.

      Usuń
  11. Zaciekawiłaś mnie. Ten cały Oskar... Kurczę, już sama nie wiem co o nim myśleć. Niby fajny chłopak, ale pojawił się w takim momencie... Dziwnie trochę. Pewnie tylko mi się tak wydaje, wiec lepiej już skończę ;-).
    Dokrot Preisner to taki fajny gość. Taki lajtowy, możnaby rzec :-). Na studiach mam właśnie takiego doktorka od Logiki. Jest przezabawny, ma przerzedzone już, białe jak mleko, nastroszone włosy i wygląda zupełnie jak Einstein. Do wszystkiego podchodzi na luzie, wszystko załatwia na ostatnią chwilę i sypie żarcikami, z których sam się śmieje, dokładnie jak ten w Twoim opowiadaniu.
    Przeraziłaś mnie tymi kośćmi. Myślałam, że to naprawdę jakaś część modelu, ale teraz, kiedy Oskar tak bardzo chciał dostać w swoje ręce tą nogę, to dochodzę do wniosku, że jednak to mogła być prawdziwa kość. A jeśli jest ona prawdziwa, co co robiła w kantorku sali fizycznej? I te dziwne falowanie ścian i podłogi w kantorku... Zaintrygowałaś mnie i tyle.
    Czekam na kolejny rozdział :-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Widzę, że Filip stał się najbardziej lubianą postacią :) Ja też miałam takiego zakręconego nauczyciela, jednakże gdy dochodziło do kolokwiów, to tak przyjemnie już nie było, bo pytania z kosmosu wymyślał.
      Sprawa kości wyjaśni się, gdy klub pozna, co dzieje się w kantorku. Jednakże przyjdzie też czas, gdy Oskar zostanie zmuszony do wyjawienia tego, co zrobił z nogą.

      Usuń
  12. Hej :) Nie mogłam sobie odpuścić przeczytania kolejnego Twojego opowiadania i widzę, że i tutaj zapowiada się ciekawa historia. Zwłaszcza, że wplotłaś tutaj kawałek klimatu Doktora Who (a przynajmniej ja go odczułam), co tylko podsyciło mój zachwyt.

    Jeśli chodzi o bohaterów, na pierwszy plan na razie wysuwa się doktor Filip. Na pewno nie jest najmilszym facetem w szkole, ale mi wydaje się sympatyczny. Trochę leniwy i zakręcony, ale pozytywnie :P Przyjemnie mi się o nim czyta, bo jest taki jakiś... ludzki. Mam na ustach uśmiech za każdym razem, jak palnie jakąś nową gafę :D Martwię się tylko o jego odbiór wśród uczniów. Takie niezorientowanie i wtopy mogą podkopać jego autorytet, a wiadomo, że jeśli nie zdobędzie go na początku, potem będzie znacznie trudniej.

    Poczułam też pewną sympatię do Kacpra. Bardzo mi żal,. że z powodu uległego charakteru i zniszczonych ubrań stał się pośmiewiskiem. Cieszę się, że Oskar mu pomógł, choć jego zamiary są dla mnie zagadką. Chwilowo mam wrażenie, że potrzebował narzędzia, kogoś, kim będzie mógł się wysłużyć. W ogóle Oskar zapowiada się naprawdę ciekawie. Jego motywy, zainteresowanie nowym nauczycielem i ten szkielet... Bardzo podobają mi się te zagadki :)

    Pozostali bohaterowie, czyli Joanna, Diana i Grześ również wydają mi się interesujący i czekam na rozwinięcie ich wątków. Zwłaszcza Joanny ;)

    Już wskakuję do obserwowanych i pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Tak, na chwilę obecną Filip może być rożnie odbierany przez uczniów. Jedni będą go lubić za jego beztroskie podejście, inni uznają to za wadę. No ale jakąś pozycję musi sobie zbudować, bo inaczej uczniowie wejdą mu na głowę i zacznie szukać innej pracy.
      Oskar nie jest aż tak interesowny, by ratować z ludzi z opresji tylko po to, aby wyświadczali mu przysługi. Gdyby nie zależało mu na pomocy Kacprowi, zignorowałby tę sytuację i poszedł swoją drogą. No ale później nie mógł się powstrzymać, by jednak nie wyjść na swoje.
      Joasia za jakiś czas dostanie swoje pięć minut, chyba nawet większy fragment o niej pojawi się przed dokładniejszym poznaniem Grzesia. I pomyśleć, że na początku planowałam odwrotnie.

      Usuń
  13. Witaj, na samym początku (zanim zacznę komentować, chyba dość nieskładnie rozdział drugi) powiem Ci, że zaciekawiła mnie tematyka opowiadania, no i jeszcze akcja tocząca się w Pl. Od bardzo, bardzo dawna nie czytałam czegokolwiek związanego z Polską, więc to będzie taki miły powrót do ojczyzny (o ile można tak powiedzieć) ^^
    Na pierwszy ogień idzie Filip! czyli super, ekstra, kul, wyluzowany nauczyciel fizyki. Zdaje mi się, że pomimo swojego wieku, nadal pozostał gdzieś wewnętrznie nastolatkiem. W głowie mu tylko żarty, ale dzięki temu uczniowie szybciej go polubią, co jak sądzę, jest ważne dla nowego nauczyciela. Przypomina mi mojego chrzestnego, który ma czterdziestkę, a zachowuje się jak typowy nastolatek- tatuaże, piercing, długie włosy, imprezki, ale podobieństwo widzę między nimi w zachowaniu- przyznaj się, poznałaś mojego wujka i nim się wzorowałaś tworząc Filipa, haha :) Oczywiście gość przypadł mi bardzo do gustu. Dalej kolej na.... Kacpra. Biedaczyna, nie wiem jak to jest być kozłem ofiarnym, ale pewne jest, że nie jest to przyjemne, zwłaszcza dla kogoś kto jest samotny. Dlatego już żywię do niego jakieś cieplejsze uczucia i cieszę się, że wreszcie ktoś stanął w jego obronie, bo tego właśnie mu brakowało- motywacji do postawienia się oprawcą, a sądzę, że dzięki Oskarowi nabierze wiary w siebie i jakiejś wewnętrznej siły i więcej te typy męczyć go nie będą (ale to dopiero z czasem). A co do Oskara, to hm... jest on bardzo tajemniczą postacią. Nowy w szkole, ale... no, ale po co mu ta kość i co o niej wie, czego inni nie wiedzą? No i jeszcze wykorzystał Kacpra, do swoich planów, spryciarz. Tylko po co to wszystko?
    Tyle pytań, na które koniecznie muszę poznać odpowiedzi i dlatego z chwilką przyjemnością dalej będę śledzić losy Oskara (i oczywiście też reszty bohaterów!) i patrzeć jak wszystko pięknie staje się jasne. A, jeszcze zanim skończę ten komentarz, to dodam, że masz przyjemny styl pisania. Lekki, a to bardzo dobrze, bo dzięki temu przeczytałam rozdział szybko i z przyjemnością :)
    Pozdrawiam,
    rzepak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Filipa właśnie w ten sposób widzę. Zresztą, nie wyobrażam sobie, aby miał być to poważny, zachowujący się jak czterdziestolatek mężczyzna, skoro w swoim życiu praktycznie nic nie robił. Gdyby nie musiał, nawet teraz nie poszedłby do pracy, a jedynie spędzał czas na rozrywkach i spotkaniach ze znajomymi.
      W przypadku Kacpra pomoc ze strony Oskara to dopiero pierwszy krok. Czeka go jeszcze sporo pracy i znalezienia w sobie odwagi i siły, by zakończyć to raz na zawsze.
      A Oskar jeszcze przez jakiś czas pozostanie zagadką.

      Usuń

Zwiastun

Obserwatorzy