Diana tym razem nie miała zamiaru odpuścić
Oskarowi. Ignorował ją już od pięciu dni, znikając natychmiast po lekcji i
pojawiając się wraz z nauczycielem na następnej lub wcale, gdy były to ostatnie
zajęcia. Nie miała żadnej możliwości, by z nim porozmawiać, bo nikt z klasy nie
wiedział, gdzie lubi przebywać na przerwach. Na dodatek Grześ także nie chciał
w jakikolwiek sposób pomóc dziewczynie, twierdząc, że coś sobie ubzdurała i
zwyczajnie się na nowego uwzięła.
Diana jednak wiedziała swoje. Na własne
oczy widziała ruszającą się podłogę w kantorku sali fizycznej i słyszała ten
dziwny dźwięk, który musiał dochodzić stamtąd. Przez to była w stu procentach
pewna, że Oskar miał z tym coś wspólnego, szczególnie że pojawił się w momencie,
gdy to zobaczyli i odwrócił ich uwagę od… od
tego, co miało nastąpić. A coś na pewno by się wydarzyło. Dałaby sobie za
to rękę uciąć, no, może wyrwać paznokieć, przynajmniej by odrósł.
Postanowiła, że przyprze Oskara do muru i
zażąda wyjaśnień po jutrzejszych zajęciach klubu fizycznego, jednakże los
uśmiechnął się do dziewczyny szybciej. Przez przypadek usłyszała, jak odmawiał
kolegom uczestniczenia w krótkim meczu piłki nożnej podczas długiej przerwy, twierdząc,
że musi udać się do biblioteki w celu wypożyczenia lektury, by nie narazić się
polonistce już na samym początku pobytu w liceum.
Z szerokim uśmiechem na ustach Diana
sprężystym korkiem zmierzała wprost ku bibliotece. Była tak podekscytowana tym,
iż w końcu uda jej się dopaść Oskara, że nawet nie zauważyła mijanego na
korytarzu Grzesia. Chłopak był zaskoczony zachowaniem koleżanki, jednakże
postanowił nie wyrywać jej z tego dziwnego transu, bo jeszcze postanowiłaby
spędzić z nim długą przerwę. Diana zignorowała także głupie komentarze Marceli
Kozłowskiej – przewodniczącej żeńskiej sekcji gimnastyki artystycznej.
Zazwyczaj ripostowała jej, ale teraz miała ważniejsze rzeczy na głowie, nie
mogła pozwolić, by nowy znów jej uciekł.
Weszła do biblioteki, czując się jak
Sherlock Holmes rozwiązujący jedną z niezwykłych zagadek. I tak jak jeden z
ulubionych bohaterów literackich, miała zamiar odnieść spektakularny sukces.
Poczuła ogromne rozczarowanie, gdy nie zobaczyła Oskara stojącego w kolejce
przy biurku bibliotekarki. Przecież nie
może mi znów zwiać, fuknęła w myślach. Postanowiła, że przejdzie się
jeszcze wzdłuż regałów, bo może z wyjątkiem lektury chłopak postanowił także
poszukać jakiejś innej książki do poczytania w przerwach pomiędzy snuciem
niecnych planów. Jakiekolwiek by one nie były.
Szkolna biblioteka była bardzo duża,
zajmowała ponad połowę pierwszego piętra w skrzydle C, jednakże większość
miejsca poświęcono na stworzenie czytelni. Uczniowie mogli przychodzić tu w
trakcie przerw, by w spokoju odrobić lekcje lub poczytać jakąś książkę czy
czasopismo bez wypożyczania. Na podłodze położono granatową wykładzinę, nie
śliskie kafelki jak w salach lekcyjnych. Jednak był to kiepski pomysł, gdyż w
okresie jesienno-zimowym znajdowało się na niej mnóstwo błota i piasku. Ściany
pomalowano na jasnożółty, według Diany bardzo rozpraszający uwagę, kolor.
Przy ścianie w równych rzędach stały
wykonane z ciemnego drewna regały. Każdy został opatrzony odpowiednio podpisaną
plakietką, by uczniowie z łatwością znaleźli to, czego szukali. Księgozbiór
szkolnej biblioteki nie należał do wyjątkowo dużych, główny nacisk kładziono
przede wszystkim na lektury i dzieła Polaków wysoko cenionych we współczesnej
literaturze. Jednakże starano się uzupełniać także zbiory z innych gatunków
oraz dziedzin naukowych.
Wzdłuż okien ulokowano mniejsze i większe
drewniane stoliki, przy których stały proste, wykonane z tego samego materiału
krzesła. Na niektórych blatach umieszczono też nieduże lampki z pomarańczowymi
kloszami.
Diana szła przy ścianie, zaglądając między
regały, jednakże nigdzie nie dostrzegła Oskara. Wydawało się jej, że i tym
razem chłopak znalazł sposób, by ją przechytrzyć. Powoli chciała zrezygnować z
dalszych poszukiwań, lecz wtedy zobaczyła go siedzącego przy jednym ze stolików
i czytającego książkę. Uśmiechnęła się złośliwie w duchu, dochodząc do wniosku,
że odmówił kolegom gry w piłkę nożną, bo nie był dobry w tej dyscyplinie
sportu. Po tej małej dedukcji stwierdziła, że rzeczywiście nadawałaby się na
współczesnego Holmesa. Może i zostałaby detektywem, ale bardziej fascynowała ją
fizyka.
– Pan
Tadeusz? – zapytała zdziwiona, gdy odczytała tytuł książki, którą trzymał
Oskar. – Po co to czytasz, skoro dopiero zaczynamy przerabiać romantyzm w
Europie? W takim tempie nie dojdziemy do Mickiewicza przed Bożym Narodzeniem.
– Uważam, że facet był geniuszem, z chęcią
bym go poznał. Napisać trzysta stron wierszem to dopiero wyczyn. Tak w ogóle,
to podoba mi się ta książka – dodał, widząc szok na twarzy dziewczyny. – A ty
jaką literaturę czytasz, skoro nie odpowiada ci wieszcz narodowy?
Oskar uśmiechnął się serdecznie, ukazując
sznur białych zębów. Na ten widok serce Diany zabiło szybciej, a na policzkach
pojawiły się rumieńce. Już chciała odpowiedzieć na pytanie i rozwinąć temat książek,
jednakże w porę się otrząsnęła. Przede wszystkim miała Grzesia i sądziła, że
nie działały na nią żadne głupie sztuczki nowego. W taki sposób mógł podrywać
inne dziewczyny, ale na pewno nie ją. Miała swoją dumę i godność. A po drugie
przyszła tu z konkretnego powodu i nie darowałaby sobie, gdyby straciła taką
okazję.
Usiadła naprzeciwko chłopaka i odwzajemniła
uśmiech, w duchu zacierając ręce. Była pewna, że tym razem uda jej się
wyprowadzić go z równowagi.
– Preferuję książki o Sherlocku Holmesie –
odpowiedziała uprzejmie. – Bardzo utożsamiam się z moim ulubionym bohaterem,
nawet planuję kupić sobie taką samą czapkę.
– Też rozwiązujesz zagadki kryminalne? –
ciągnął temat Oskar, nadal się uśmiechając. Diana z zadowoleniem stwierdziła,
że połknął haczyk. W końcu miała go w garści. – To chyba nie ma wiele wspólnego
z kółkiem fizycznym.
– Może nie kryminalne, ale różne inne dziwne rzeczy. Obecnie pracuję nad
rozwiązaniem pewnej tajemnicy, nawet ma związek z klubem fizycznym. Nazwałam ją
sprawą Oskara – powiedziała radośnie, świdrując go wzrokiem.
Z satysfakcją stwierdziła, że wyprowadziła
chłopaka z równowagi, uśmiech momentalnie zniknął. Po chwili
położył otwartą książkę na twarzy i odchylił się do tyłu na krześle, byleby
tylko na nią nie patrzeć.
– Daj mi spokój – mruknął spod Pana Tadeusza. – Czemu ty się na mnie
uwzięłaś? Masz za mało wolnego czasu, to zapisz się na kurs szydełkowania, ale
nie dręcz mnie. Jesteś nachalna.
– A nie przyszło ci do głowy, że po prostu
chcę bliżej poznać nowego kolegę z klasy?
Oskar zdjął książkę z twarzy i spojrzał na
Dianę jakby postradała zmysły. Dziewczynie nawet w najmniejszym stopniu się to
nie podobało. Chłopak powoli zaczynał działać jej na nerwy, a próbowała być
miła i uprzejma. W końcu rozmawiała z nim w szkole, nie naszła go już drugiego
dnia w domu. Takie zachowanie mogłoby uchodzić za nachalne. Po chwili doszła do
wniosku, że wizyta w domu nie była wcale takim złym pomysłem. Uznała, że to
najlepszy plan b, o ile obecny nie wypali.
Wyprostowała plecy i uniosła dumnie głowę.
Zmrużyła oczy, chcąc dać w ten sposób do zrozumienia Oskarowi, że jej nie
uraził, a wręcz nim gardzi. Jednakże chłopak jedynie westchnął zrezygnowany.
Zamknął książkę, zaznaczając, na której stronie zakończył czytanie i dopiero
potem postanowił kontynuować rozmowę.
– Gadałem z Grzesiem…
– Mówił coś o mnie? – wtrąciła natychmiast
Diana.
W myślach miała już wizję Grzesia
opowiadającego Oskarowi jaka to jest wspaniała, miła, uczynna i pomocna. Jak
bardzo zaangażowała się w klub fizyczny i nie miała zamiaru dopuścić do tego,
by dołączyły do niego jakieś patałachy i głupki. Kto wie, może nawet zwierzył
mu się z planu wspólnego spędzenia Sylwestra i Połowinek.
– Wspominał, że mam na ciebie uważać, bo
lubisz snuć fantastyczne teorie i dręczyć nimi ludzi – sprowadził ją na ziemię.
Diana próbowała coś powiedzieć, ale z jej
poruszających się ust nie wydobył się żaden dźwięk. Z niedowierzania otworzyła
szeroko brązowe oczy, które po chwili zaszkliły się od łez. Natomiast Oskar
wyglądał na niewzruszonego, patrzył na nią ze znudzonym wyrazem twarzy.
Dziewczyna była pewna, że cała ta tragiczna sytuacja w ogóle go nie obchodziła,
a wręcz bawiła. Tylko starał się to ukryć. Pod stołem zacisnęła mocno pięści i
zamrugała kilkanaście razy, by powstrzymać łzy.
– Nie wierzę ci – rzekła, starając się, by
ton jej głosu był stanowczy, jednakże nadal drżał od emocji. – Wymyśliłeś to,
bo chcesz… Bo masz jakiś cel w tym, by upodlić Grzesia w moich oczach –
dokończyła twardo. Chłopak wymownie przewrócił oczami, przez co Diana kopnęła
go mocno pod stołem. – Albo chcesz zyskać na czasie, by skończyła się przerwa,
bo boisz się odpowiedzi na pytania, które mam zamiar ci zadać. Rozgryzłam cię,
Oskarze.
– Nie mam nic do ukrycia – stwierdził,
patrząc jej wyzywająco prosto w oczy.
– To świetnie.
Próbowała podtrzymać kontakt wzrokowy,
jednakże w tamtym momencie jakiś paproch wpadł dziewczynie do oka. Zaczęła
mrugać i intensywnie trzeć je ręką, by pozbyć się tego uciążliwego opiłka. Po
chwili udało jej się tego dokonać, jednak w efekcie miała zaczerwienione oko i
mokrą połowę twarzy.
– Chcesz chusteczkę? – zaproponował
uprzejmie Oskar.
– Nie potrzebuję nic od ciebie – fuknęła,
wycierając policzek rękawem bluzki. Chłopak tylko wzruszył ramionami, uznając,
że nie będzie komentować zachowania Diany. – Ale wracając do istotnych kwestii,
to przede wszystkim chcę wiedzieć, co działo się na zapleczu sali fizycznej?
Skąd się tu przeniosłeś? Dlaczego dwa tygodnie po rozpoczęciu semestru?
Dlaczego wręcz perfekcyjnie zbiegło się to ze zniknięciem pani Kleszczykowskiej
i pojawieniem doktora Preisnera? Czym zajmują się twoi rodzice? Gdzie
mieszkasz? Co chowałeś za plecami, gdy widzieliśmy się po raz pierwszy? Jakim
cudem tak idealnie udało ci się wybrać moment wejścia do klasy od fizyki? Dlaczego
już pierwszego dnia, mimo że nie rozpocząłeś jeszcze zajęć, zapisałeś się do
klubu? Jak to robisz, że jesteś tak dobry z fizyki? Dlaczego wyglądasz na
starszego? A jeżeli twierdzisz, że masz siedemnaście lat, to od jak dawna? –
wyrzucała z siebie pytania niczym karabin maszynowy. – To tak na początek –
dodała, łapiąc głęboki oddech.
Oskar roześmiał się wesoło, nie przejmując
się, że znajdowali się w bibliotece, gdzie należało zachować ciszę. Bibliotekarka
ich nie słyszała, gdyż jej biurko znajdowało się blisko wejścia, po drugiej
stronie pomieszczenia. Zignorował siedzącego dwa stoliki dalej, patrzącego na
niego karcąco chłopaka.
– Za kogo ty mnie masz? – powiedział,
ponownie uśmiechając się do dziewczyny. – Od jak dawna mam siedemnaście lat? Co
ty czytasz, Diano, bo na pewno nie ma to nic wspólnego z Sherlockiem Holmesem?
– Nieważne – mruknęła w odpowiedzi, lekko
się rumieniąc.
– Nic nie poradzę na to, że wyglądam,
jakbym miał kilka lat więcej. Nie wpłynę na swoje geny. Mieszkałem w Wielkiej
Brytanii…
– Skoro jesteś Brytyjczykiem, to jakim cudem
tak dobrze mówisz po polsku? – przerwała mu triumfalnie Diana, wskazując
oskarżycielsko placem w stronę chłopaka.
– Nie jestem, przeprowadziłem się tam, gdy
miałem dziesięć lat – wyjaśnił. Po tych słowach dziewczyna wyglądała na
rozczarowaną. – W lipcu tata dostał propozycję objęcia wyższego stanowiska w
Polsce, dlatego rodzice postanowili znów przeprowadzić się do ojczystego kraju.
Pracuje w Volvo, uprzedzając twoje kolejne pytanie, chyba że chciałaś zapytać o
kolor jego skóry – dodał Oskar, widząc, że Diana otwierała usta, by się
wtrącić.
– Chciałam wyrazić zdziwienie, że dyrekcja
pozwoliła ci uczyć się w drugiej a nie pierwszej klasie.
– A dlaczego nie? Mam siedemnaście lat.
Oskar wyglądał na zaskoczonego tym stwierdzeniem
i przez dłuższą chwilę Diana w ogóle nie wiedziała, co ma myśleć na ten temat.
Postanowiła to zapamiętać, bo informacja wyraźnie świadczyła o dziwności
chłopaka.
– Ale program nauczania musi być inny –
stwierdziła.
– Rodzice rozmawiali z profesor Szwarszczyk
i uzgodnili moje przeniesienie do tego liceum, nie ingerowałem w to, ale jak
wiesz, dobrze radzę sobie z bieżącym materiałem – rzekł z uśmiechem. – A
zacząłem chodzić do szkoły dwa tygodnie później, ponieważ przylot do Polski
uzależniony był od pracodawców taty. I w Wielkiej Brytanii duży nacisk
kładziony jest na zajęcia pozalekcyjne, dlatego chciałem zapisać się do klubu
od razu. Zadowolona?
– Oczywiście, że nie. Skąd wiedziałeś gdzie
i kiedy odbywają się zajęcia? – zadała kolejne pytanie, uważnie lustrując go
wzrokiem.
– Zapytałem – odpowiedział po chwili namysłu.
Zbyt długiej, według Diany. Na dodatek nie brzmiał pewnie, co było dla niej
jednoznaczne, że coś kręcił. I to już
drugi raz, pomyślała z satysfakcją.
Dziewczyna chciała poruszyć ponownie temat
podłogi w kantorku, gdy dotarło do niej, jak wolno kojarzyła fakty. Zganiła się
w myślach, że tak łatwo dałaby się nabrać na najgłupsze kłamstwo Oskara, jakie
dzisiaj usłyszała.
– Tylko ja i Grześ chodzimy na kółko, nie
pytałeś żadnego z nas, omawiałam już z nim tę kwestię. Nikt inny nie podałby ci
tej informacji, bo klub został zawieszony z powodu zniknięcia pani
Kleszczykowskiej. Doktor Preisner w ten dzień zaczął pracę w szkole, sam nie
wiedział, że będzie prowadzić te zajęcia. Tak samo dyrektorka. Zresztą, ona
nadal nie wie, bo jeszcze z nią nie rozmawiał, pytałam dzisiaj po fizyce.
Właśnie wtedy, gdy Dianie wydawało się, że
była bliska wyciągnięcia prawdy od Oskara i że w końcu udało jej się przyprzeć
go do muru, rozległ się dźwięk dzwonka obwieszczającego koniec przerwy.
– Chodźmy, bo się spóźnimy – zawołał radośnie
Oskar, wstając z krzesła, ani słowem nie komentując wcześniejszej dedukcji
dziewczyny.
– I tak poznam twoją tajemnicę – rzekła
stanowczo Diana. – Sekret podłogi kantorka też odkryję.
– Nie ma żadnych tajemnic – oznajmił twardo
chłopak, zarzucając plecak na ramię. – Pogódź się z tym, Diano, i daj spokój.
~ * ~
Filip od trzydziestu pięciu minut krążył po
korytarzu na drugim piętrze skrzydła C. Nie potrafił zdobyć się na odwagę, by
wejść do jamy smoka, jak nazywał w myślach gabinet profesor Szwarszczyk. Nigdy
nie spodziewał się, że na swej drodze spotka kobietę, która będzie go tak
przerażać, ale stało się. Na dodatek była to jego szefowa, nie nieznajoma z
kawiarni czy pubu, o istnieniu której mógłby zapomnieć następnego dnia.
Gdyby zależało to od niego, to w
najbliższym czasie trzymałby się od niej z daleka, chyba że wpadłaby na lekcję
z niezapowiedzianą inspekcją. Jednak Diana uzmysłowiła mężczyźnie, że musi
omówić z dyrektorką kwestię klubu fizycznego, którego kolejne zajęcia miały
odbyć się jutro. Co zarazem oznaczało, że bardziej tego odwlekać nie mógł.
Liczył na to, że dyrektorka i tak nie zgodzi
się, by prowadził koło pozalekcyjne, bo uczył w liceum dopiero czwarty dzień. Z
jednej strony żałował, że nie powiedział dziewczynie, że już tu był i nic z
tego nie wyszło. Jednakże obawiał się, że kłamstwo łatwo mogłoby wyjść na jaw
przez charakter i nastawienie Diany, która zapewne, nie bacząc na konsekwencje,
próbowałaby nakłonić profesor Szwarszczyk do zmiany zdania.
Może po raz dwudziesty Filip stanął przed
odpowiednimi drzwiami, jednak znów nie potrafił unieść ręki i zapukać. A może wcale jej nie ma i dzisiaj nic nie
załatwię, pomyślał z nadzieją, odchylając się do tyłu na piętach. W tym
samym momencie coś huknęło. Mężczyzna, pamiętając dziwne wydarzenia sprzed
tygodnia, stracił równowagę i uderzył głową w drzwi gabinetu.
Syknął z bólu, masując czoło, gdy usłyszał pozwolenie
na wejście do środka. Przez chwilę poczuł się jak sparaliżowany. Dlaczego nie
mógł przechylić się w drugą stronę, by obić tyłek, tylko musiał przyspieszyć
spotkanie z potworem?
Odchrząknął, zastanawiając się, czy
ucieczka nie byłaby w tej sytuacji najlepszym pomysłem. Mógłby przyjść później
z nadzieją, że dyrektorka już wyjdzie. W ostatniej chwili się opanował, nie
miał pewności, czy kobieta nie zamontowała przy drzwiach jakiś miniaturowych
kamer, by obserwować potencjalnych gości. Przeczesał dłonią włosy, w efekcie
powodując jeszcze większy nieład na głowie, po czym wszedł do środka, licząc na
to, że nie ignorował zaproszenia zbyt długo.
– Dzień dobry, profesor Szwarszczyk –
przywitał się, starając się uśmiechnąć, jednakże wyszło z tego coś w rodzaju
szczękościsku.
– Nie spodziewałam się ujrzeć pana tak
szybko, doktorze Preisner – powiedziała zdumiona, wskazując krzesło po
przeciwnej stronie biurka. Filip usiadł, sam nie mogąc uwierzyć, że wpakował
się w to na własne życzenie. – Ma pan jakieś problemy?
– Nie, absolutnie żadnych problemów. To
liceum jest naprawdę wyjątkowo przyjemną placówką – zapewnił gorliwie, starając
się wyrzucić z głowy obraz ruszającej się podłogi kantorka. Coś podpowiadało mu,
że lepiej nie wspominać o tym zajściu dyrektorce. Pewnie uznałaby go za wariata
i wyrzuciła stąd w trybie natychmiastowym, przy okazji informując odpowiednią
placówkę, że przybędzie im nowy pacjent. – Chodzi o coś innego – zaczął,
starając się ignorować natarczywe spojrzenie profesor Szwarszczyk. – Zgłosili
się do mnie uczniowie, prosząc, abym poprowadził klub fizyczny. Diana i
Grzegorz nie…
– Grzegorz Hornich? – przerwała.
Filip energicznie pokiwał głową. Po chwili
szeroko otworzył oczy, gdy zorientował się, że na twarzy dyrektorki zagościł
prawdziwy, niczym nie wymuszony uśmiech. Chciał je przetrzeć, by upewnić się,
czy to nie sen, jednak w ostatnim momencie się powstrzymał. Zapewne kobieta uznałaby
takie zachowanie za wyjątkowo niegrzeczne.
– Skoro Grzegorzowi tak bardzo zależy, to
nie mam żadnych zastrzeżeń, by poprowadził pan te zajęcia – powiedziała.
Mężczyzna był pewien, że się przesłyszał.
Liczył na to, że nie dostanie zgody, a Diana będzie musiała zadowolić się panem
Ząbkiem i zasadami dynamiki Newtona.
– Zgadza się pani? – powtórzył z
niedowierzaniem.
– Ma pan problemy ze słuchem, doktorze
Preisner? – rzekła, odzyskując dawny animusz.
Groźnie przymrużyła oczy i spoważniała.
Filipowi momentalnie zrobiło się gorąco. Nie wiedział, co ma zrobić i gdzie
patrzeć, by jakoś udobruchać panią dyrektor. Poluzował luźno zawiązany krawat i
spróbował się uśmiechnąć, ale mu nie wyszło.
– Rodzina Hornichów od lat wspiera
finansowo tę placówkę naukową – powiedziała z dumą profesor Szwarszczyk.
– Ale to szkoła publiczna, nie prywatna –
odezwał się Filip i od razu tego pożałował. Dyrektorka spojrzała na mężczyznę,
jakby chciała powalić go trupem. Przełknął głośno ślinę, żałując, że nie może
wyparować z jej gabinetu albo cofnąć czasu, by nigdy tu nie przychodzić.
– Proszę mnie wysłuchać bardzo uważnie i to
zapamiętać, chyba że nie zależy panu na posadzie nauczyciela, to może pan wyjść
i już więcej tu nie wracać – oznajmiła twardo. – Oczywiście, że jest to szkoła
publiczna, jednakże istnieje coś takiego jak komitet rodzicielski. Rodzina
Hornichów jest właścicielami firmy zajmującej się układami scalonymi i od lat
przekazuje spore kwoty pieniężne na konto szkoły, dzięki temu możemy utrzymać
się w tym dużym budynku bez konieczności dzielenia go z gimnazjum czy szkołą
podstawową. Byliśmy także w stanie stworzyć dla uczniów sale laboratoryjne, a
to wszystko z dobroci serca państwa Hornich.
– Teraz wszystko rozumiem – przyznał rację
kobiecie Filip, chociaż w rzeczywistości w głowie miał jeszcze większy mętlik.
– Pan Hornich także skończył tę szkołę i to
z najlepszymi wynikami, teraz liczy na to, że Grzegorz zyska tu wiedzę, która
będzie pierwszym krokiem do przejęcia w przyszłości rodzinnej firmy.
Mężczyzna pokiwał głową, przypominając
sobie, jak bardzo Grześ nie chciał, by klub fizyczny został reaktywowany.
Najwyraźniej rodzice stawiali mu warunki, nie przejmując się tym, czego tak
naprawdę chciał ich syn.
– Oczywiście, komisja sprawdzi także pana
postępy z kółkiem – dodała z naciskiem, a Filip miał wrażenie, że w najbliższym
czasie nie zazna nawet chwili spokoju i przyjdzie mu zapłacić za ostatnie lata
bezstresowego życia.
~ * ~
I po obronie. Tytuł
inżyniera zdobyty, przez co jestem przeszczęśliwa :) Teraz czas na miesięczne
ferie i odpoczynek od wszelkiej nauki.
Nie mogłam się powstrzymać
i ostatecznie wygrał Sherlock Holmes. Pewnie ma to związek z niedawno
wyemitowanym nowym sezonem serialu. W innym przypadku ulubieńcem Diany zostałby
pewnie Herkules Poirot lub panna Marple.
Czyżbym była pierwsza? :)
OdpowiedzUsuńGratuluję ^^
UsuńPrzeczytałam :) Rozmowa Diany z Oskarem była świetna. Gdyby dzwonek nie uratował chłopaka to byłoby z nim kiepsko. Diana to strasznie uparta osóbka. I właściwie mogę powiedzieć, że ją lubię.
UsuńW tekście przewinęło się kilka razy imię "Grześ" i za każdym razem jak czytałam to zdrobnienie miałam przed oczami małego chłopczyka zamiast licealisty.
No i oczywiście nie zabrakło Filipa. Jak zawsze rozbrajający. A zwłaszcza pukanie czołem w drzwi dyrektorki :)
Rozdział przyjemny. Szybko się czyta. Ciekawa jestem dalszych prób odkrycia prawdy przez Dianę i tego jak Filip będzie radził sobie z prowadzeniem kółka.
Dziękuję. Zazwyczaj Elif mnie wyprzedza :)
UsuńI zapomniałam pogratulować udanej obrony. Także tego... gratulacje :)
UsuńDziękuję :)
UsuńOj tak, gdyby nie dzwonek, to Diana z pewnością dalej drążyła by temat i kto wie, jak dalej by się ta rozmowa potoczyła ;)
Nie wyobrażam sobie, by Diana miała zwracać się do Grzesia "Grzegorz". Zresztą, nawet dla mnie on zawsze będzie Grzesiem.
Dalsze "próby" już w kolejnym rozdziale, ale jestem w trakcie pisania, więc jeszcze nie wiem, co z tego wyjdzie,
Przeczytałam! ^^
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - gratuluję ;) Wiem, jak ciężko jest przebrnąć przez studia, bo w mojej rodzinie ostatnio roi się od studentów ;D
Rozdział był ciekawy. I wreszcie pojawiła się jedna z moich ulubionych bohaterek - Diana ^^. Ona jest po prostu cudowna, uwielbiam ją i jej charakterek ;) Świetnie ją ukazałaś w tym rozdziale ;)
Oskar wciąż jest dla mnie jedną wielką zagadką.
Filip to wielkie dziecko, już to mówiłam. Ale kocham jego charakter i umiejętność wpadania w niezłe tarapaty. Momentami wydaje mi się być trochę... hm... zagubiony. Nie wiem, czy to dobre określenie, ale tylko to mi się w tym momencie nasuwa.
Mam nadzieję, że niedługo znowu wydarzy się coś zaskakującego ;)
Pozdrawiam
Dziękuję :)
UsuńLubię pisać o Dianie. Zresztą, to ona przyczyniła się do tego, że klub nadal istnieje i pcha akcję do przodu, wiec jest jedną z ważniejszych postaci. Aż się trochę dziwię, bo zwykle nie przepadam za pisaniem z perspektywy żeńskich bohaterów. Na dodatek czasem mam wrażenie, że przez swój charakter wybija się ponad innych.
A Filip właśnie taki i jest. I rzeczywiście może wydawać się zagubiony, szczególnie w takiej szkole z taką dyrektorką.
Kurczę, coraz bardziej kocham to opowiadanie.tym razem Diana az tak mnie nie wkurzala. To znaczy,nadal uważam, ze żyje w dzikich fantazjach dotyczących Grzesia i ze jest wobec niego nachalna i ze zbyt bardzo uważa,ze wszystko powinno byc tak jak ona chce,al e z drugiej strony jakies uczcua ma,a i inteligencje posiada. No i gust tez,skoro kocha scherlocka (ja nie wiem, co ci Brytyjczycy myślą,skoro każą czekac rok na kolejny sezon tego wspaniałego serialu). W kazdym razie jej oytania wobec Oskara były trafne, aczkolwiek moze przesadziła nieco z ich ilością. Ale wlasciwie dzieki jej dociekliwosci pewnie szybciej poznamy prawdę, wiec narzekać nie bede. Nie wiem, czy wierzyć w którekolwiek ze slow Oskara,jakos mi sie ta opowieść w wielka brytznie nie wydała prawdziwa... E kazdym razie chłopak wie, jak działać na ludzi.naipierw z pełna premedytacja chciał jej zakręcić w głowie a potem zachował sie bardzo nieładnie, mowiac to nt. Grzesia nawet jesli nie faktycznie tak było, mimo wszystko troche za szybko na takie zdania. Ale cóż, dziewczyna jest tez dosc bezpośrednia i nawet jesli zrobiło jej sie przykro,nie dała sie tak szybko zbić z pantalyku...ale na pewno nie dowie sie od Oskara o co chodził z ta podłoga :) musi znaleźć sobie Wilsona do pomocy. A no i oczywiscie mój ukochany Filip. Jakos przeżył ale cieżko było. Boże,straszna jest tak kobieta, smok to dobre określenie. Ciekawe,czy faktycznie był jakiś wybuch xD zapraszam do mnie na nowość :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWłaśnie taka jest Diana, upatrzyła sobie Grzesia i łatwo nie ustąpi. Zresztą przez swoje zachowanie nie jest lubianą osobą w szkole. Gdyby mogła, zadałaby znacznie więcej pytań ;) I to ona jest postacią, która w tym momencie najbardziej pcha akcję do przodu.
Co do Oskara, to nic nie mówię. Za jakiś czas wyjaśni się, czy mówił prawdę, czy jednak w czymś wkręcał Dianę i zmyślał.
Jeżeli nowy sezon Sherlocka będzie za rok, to nie tak źle. Ostatnio trzeba było czekać znacznie dłużej.
Nie sądziłam, że tak szybko się tutaj pojawię :)
OdpowiedzUsuńPowiem tak, pierwsza część tego rozdziału mi się podobała. Chociaż nie wydaje mi się, aby Holmes zadawał tyle pytań na raz co Diana. Jednak to w jaki sposób to zrobiło, wywołało na mojej twarzy uśmiech. Oczywiście Oskar nie dał odpowiedzi, które wzbudziłyby podejrzenia, a jednak dziewczyna się na niego uwzięła. I racja, jest nachalna. Pan Tadeusz? Sama nie mam nic do tej lektury, jednak nie spodziewałam się, że użyjesz ją w opowiadaniu. Chociaż domyślam się, że nie jest to jakaś szczególna informacja.
Co to za szkoła? Komisja oceniająca pracę na kółku fizycznym? Przecież tam będzie chodziło co najwyżej parę osób, a co dopiero robiło jakieś postępy. Nauczyciel ma po prostu problem, skoro zaczął pracować w takiej placówce. Szkoda, że moja aktualna szkoła nie oferuje takiego wachlarza i kompetentnej dyrektorki, która rzeczywiście interesuje się tym, co dzieje się w szkole. Nie mniej jednak mam wrażenie, że pani dyrektor w tym opowiadaniu jest strasznie uległa, jeżeli chodzi o rodziców finalizujących jakieś rzeczy do szkoły. Od razy zgodziła się na to kółko, kiedy usłyszała kto chce chodzi. A to naprawdę niedobrze.
Gratuluje obrony :)
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję :)
UsuńDianie do Holmesa jeszcze wiele brakuje. Przede wszystkim jest sobą i gdyby mogła zadałaby znacznie więcej pytań.
"Pan Tadeusz" to przypadek. Ta książka stoi nad moim biurkiem i dlatego pierwsza przyszła mi do głowy, szczególnie że pisana jest wierszem.
Przede wszystkim pani dyrektor lubi mieć wszystko pod kontrolą. Komisje biorą się stąd, że Filip dostał tę posadę na szczególnych warunkach i trzeba sprawdzić, czy się nadaje.
A co do uległości względem rodziców, to ten wątek będzie jeszcze rozwijany.
Bardzo przyjemny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńDiana udająca sławnego detektywa i próbująca swoich sił w śledztwie wywołała na moich ustach uśmiech :) Dziewczyna faktycznie trochę za bardzo przejęła się tą sprawą i trochę irytował mnie jej upór oraz wrażenie, że to wszystko jest jakiś spisek. Oskar niewątpliwie skrywa jakieś tajemnice, ale można by je wydobyć w subtelniejszy sposób :) No ale przynajmniej Diana nie jest nijaka i czyta się o niej z ciekawością :) I żal mi się jej zrobiło, gdy usłyszała, co mówił o niej Grześ. Coś mi się wydaje, że jej uczucie nie zostanie odwzajemnione.
Co do Oskara to widzę, że odpierał argumenty Diany rozbawieniem i znudzeniem, ale wydaje mi się, że w oskarżeniach dziewczyny tkwi jakiś zalążek słuszności. No, przynajmniej dowiedzieliśmy się o nim kilku rzeczy.
Fragment z Filipem też był zabawny ;) Na jego miejscu również bym się stresowała wejść do gabinetu... Jak mężczyzna słusznie zauważył, Grześ pochodzi z bogatej rodziny i musi spełnić pewne oczekiwania rodziców. Współczuję jemu i współczuję Filipowi, który teraz ma kolejny powód do stresu. No ale jest już dorosły i ufam, że w tej pracy nauczy się stawiać czoła problemom :D
Gratuluję sukcesu ^^
Dziękuję :)
UsuńDiana nie zna słowa "subtelnie", chociaż sama się do tego nie przyzna. Do niej nie dociera, że irytuje swoim zachowaniem ludzi i robi cokolwiek źle. Ale dzięki temu na chwilę obecną pcha akcję do przodu.
Nieco słuszności w tym tkwi, jak to jest w rzeczywistości i kto ma rację wyjdzie na jaw za jakiś czas.
Jak teraz o tym myślę, to Karen Gillan pasuje mi na Dianę. Karen jako Amy Pond także była dosyć... ekhem, ciekawa :D Niestety nie miałam okazji obejrzeć żadnych filmów z nią, choć ciekawi mnie chociażby "We'll take Manhattan"
OdpowiedzUsuńSytuacja w bibliotece jakoś mnie tak rozbawiła, chociaż nie lubię zbytnio takich nachalnych ludzi; te pytania Diany jednak brzmiały tak "dianowato". Panna Marple chybaby tutaj nie pasowała, chociaż wtedy może jakoś inaczej wyglądałaby scena w bibliotece. Szczytem były jednak pytania: "Czym zajmują się twoi rodzice?" i "A jeżeli twierdzisz, że masz siedemnaście lat, to od jak dawna?" - spodobała mi się odpowiedź Oskara :D
No właśnie, co do Oskara: wydaje mi się, że lubię go coraz bardziej. No i coraz bardziej robi się tajemniczy. Dodatkowo wydaje się być w nim taka nuta... hm, nonszalancji? Nie wiem, czy to dobre określenie, ale cóż.
I ta sytuacja z Filipem - gostka tez lubię ;) Jest taki... fajny po prostu. Trochę nieporadny, ale to nic :D
Oczywiście gratuluję tytułu ;) Pozdrawiam cieplutko :)
Dziękuję :)
UsuńAmy jednak nie była tak natrętna i wiecznie stawiająca na swoim, bo bym jej nie polubiła. A tak smutno mi się zrobiło, gdy odeszła na zawsze z życia Doktora.
Nawet teraz Diana nie zachowywała się jak Sherlock (chociaż sama myślała, że tak). Gdybym zdecydowała się na innego idola dziewczyny, to na pewno sporo rzeczy opisałabym zupełnie inaczej.
„Każdy został opatrzone odpowiednio podpisaną plakietką, by uczniowie z łatwością znaleźli to, czego szukali.” – opatrzony. To fragment w opisie biblioteki
OdpowiedzUsuńTak wtrącając się do Oskara i „Pana Tadeusza”. Co tam, że wierszem. To trzynastozgłoskowiec cały jest! Ha, to dopiero sztuka! Więc jak widzisz pochwalam zdanie Oskara na temat Mickiewicza. Także go uwielbiam i myślę, że jest geniuszem. Nie ukrywam tego! Dlatego coraz bardziej lubię naszego młodego intruza. Cokolwiek robi w tej szkole i jakie ma plany, nieważne! Ważne, że lubi Mickiewicza! A dzięki temu ja nigdy złego słowa o nim nie powiem.
O kurcze, jak ja tej Diany nie lubię.! Ona naprawdę myśli, że Oskar da się tak łatwo podejść? Jeśli coś knuje, to logiczne, że jakaś wścibska dziewczyna nic nie odkryje poprzez zadawanie głupich pytań. Swoją drogą jak ona może utożsamiać się z Sherlockiem? Holmes nigdy, ale to nigdy nie podszedłby do człowieka, którego o coś podejrzewa i nie zadawał mu takich pytań, jeśli nie miałby jakichś dowodów na to, że rzeczywiście coś jest na rzeczy. Raczej zachowałby to dla siebie, uważnie obserwując i śledząc swoją ofiarę, tak, aby nie dowiedziała się, że ktoś próbuje odkryć jej zamiary. Teraz Oskar został ostrzeżony i będzie bardzo na nią uważał.
I podobało mi się jak utarł jej nosa tym stwierdzeniem o przestrogach Grzesia. Oj, musiało zaboleć! Ale wcale nie jest nam żal Diany, bo jest arogancka, wścibska i w ogóle myśli, że jest najmądrzejsza na świecie! Za to Oskara naprawdę zaczynam coraz bardziej lubić :D
Jak już wspominałam Filip jest prze komicznym człowiekiem. Mężczyzna po 40-stce, a zachowuje się troszkę jak dziecko. I ten strach przed dyrektorką. Przyznam szczerze, że sama z pewnością tak bym się zachowywała przed wejściem do gabinetu takiego potwora,a le to jest dorosły mężczyzna! Dlatego też nie mogłam się opanować, kiedy to czytałam. Niby nie mówili nic takiego, a ja cały czas się szczerzyłam jak głupia. Ten człowiek ma w sobie coś takiego, że nie jestem w stanie inaczej na niego reagować. Może to też dlatego, że oglądam „Doktora Who” drugi sezon i powoli zaczynam przyzwyczajać się do Tennanta zamiast Ecclestona. (Swoją drogą bardziej uroczy był Chris, bo miał taki świetny uśmiech! ;D) Ale Davida jak najbardziej lubię i dlatego jak tylko widzę go oczami wyobraźni w roli nauczyciela – śmiech na Sali. Od razu mi się śmiać chce. Tak na niego reaguję ;))
Jest sens, abym mówiła, że podobał mi się rozdział? Bo chyba z mojego komentarza można się tego domyślić!
Wiem, że troszkę zwlekałam, ale jak dla mnie nie jest to długa przerwa. Tak czy inaczej przepraszam i czekam na następny rozdział, bo robi się coraz zabawniej! :D
Dziękuję :)
UsuńSama też bardzo lubię "Pana Tadeusza", jednak co do innych dzieł Mickiewicza, to różnie bywa, bo nie przepadam za poezją, bo nigdy jej nie rozumiałam.
Diana nigdy nie byłaby dobrym Holmesem. Jest w gorącej wodzie kompana i woli być nachalna i zadawać tryliony pytań niż poobserwować w ukryciu i wyciągnąć sensowne wnioski. Ale dziewczyna nie da sobie tego wmówić ;)
Też uwielbiam Filipa i uwielbiam o nim pisać. Na razie jest moim numerem jeden :)
Gdy oglądałam "Doktora" nie mogłam się przestawić, bo szalenie polubiłam Ecclestona. Ale ostatecznie polubiłam wszystkich trzech Doktorów, chociaż Tennant to mój ulubieniec.
wpadłam do Ciebie całkiem przypadkiem. W zasadzie sama nie wiem jak... jakoś tak po nitce do kłębka.
OdpowiedzUsuńNajpierw zaciekawił mnie szablon, bo choć wolę te minimalistyczne to u Ciebie całość prezentuje się bardzo ładnie. Nie jest krzykliwie i tło na szczęście się przewija a nie jest przyklejone do obrazu. kolory też są przyjemne dla mojej wady wzroku. ale dość o tym, bo to bez różnicy w sumie :P
muszę przyznać, że masz bardzo lekki i przyjemny styl. Niby przeczytałam 3 dość długie rozdziały, to jednak mam wrażenie, że uwinęłam się z nimi w kilka minut.
fajnie, że akcja dzieje się w Polsce. we Wrocławiu byłam tylko przejazdem, ale większość osób uważa, że to piękne miasto. nie wiem, mi się źle kojarzy, bo dwa lata temu nie dostałam się na studia :(
ciekawie kreujesz bohaterów. Filip zdobył moją sympatię jako człowiek, ale nie jako nauczyciel. faktycznie bardziej nadaje się jako wykładowca akademicki niż nauczyciel w liceum. jestem ciekawa jak w trakcie opowiadania zmieni się jego stosunek i relacje z uczniami.
Oskar faktycznie jest tajemniczy, choć w sumie jak na razie nic tajemniczego nie zrobił. mam wrażenie, że Diana sobie wiele rzeczy wmawia i chce, aby było tak, jak ona myśli. to samo tyczy się jej relacji z Grzesiem. bo trochę się pogubiła, ale oni nie są razem? prawda?
Ta sprawa z kantorkiem i ruchomą podłogą kojarzy mi się z serialem który kiedyś leciał na Jetix. nie pamiętam tytułu, ale tam była szkoła z internatem i kółko fizyczne. no ale mniejsza o to.
ogólnie w Twoim opowiadaniu jest cała parada barwnych postaci. nieważne kto się pojawi, mam ochotę poznać go bliżej.
pozdrawiam, a jeśli lubisz Dragon Balla to zapraszam do mnie na http://fino-alla-morte.blogspot.com/ jest tam co prawda dopiero prolog, ale może akurat Cię zaciekawi.
PS: fajny zwiastun.
Dziękuję :)
UsuńPrzed Filipem jeszcze długa droga. Musi się wiele nauczyć i zmienić w swoim życiu, by stać się dobrym nauczycielem.
Diana wiele rzeczy sobie wmawia i sądzi, że inni też tak sądzą. Tak jest też w przypadku Grzesia, który zdaje sobie sprawę, że podoba się dziewczynie, jednakże parą nie są.
w takim razie współczuję Grzesiowi, bo jak takie dziewczę się przyczepi to ciężko sobie poradzić. szczególnie, że Grześ wygląda na chłopaka sympatycznego, który nie chce jej skrzywdzić.
UsuńDiana wydaje się dziewczyną, która pragnie za wszelką cenę osiągnąć cel. Te jej pytania rzucane jak karabin maszynowy świadczy o jej ciekawości i rozwikłania zagadki, kim nowy uczeń jest. Oskar wydaje się być opanowany i dzielnie znosił te jej... wścibskość? Choć po tej ich rozmowie w bibliotece sądzę, że jednak Oskar ma coś do ukrycia.
OdpowiedzUsuńI te jego zamiłowanie do Pana Tadeusza:) W sumie to ma racje. Mickiewicz musiał być geniuszem, skoro napisał dzieło dokładnym wierszem^^
Fragment pisany z perspektywy Filipa podobał mi się najbardziej. Zaczynam go bardzo lubić:) I trochę szkoda, że dał się tak wpakować w te kółko fizyczne. Widać, że rodzice muszą być bardzo hojni, że tak pozwoliła Filipowi poprowadzić kółko, mimo iż dopiero zaczął pracę w szkolę.
Pozdrawiam :)
Oskar na razie dzielnie znosił Dianę i odpierał jej ataki, ale dziewczyna jeszcze zdąży mu wejść na głowę. Na pewno za jakiś czas będzie mieć jej dość. Ale na temat tajemnic Oskara pary z ust nie puszczę :)
UsuńPani dyrektor na chwilę obecną pozwoliła, rodzice jeszcze nic na ten temat nie wiedzą, jednak za jakiś czas i do państwa Hornich dotrze ta informacja. I cóż, Filip ma pecha. Nie potrafił stanowczo odmówić Dianie i dziewczyna to wykorzystała.
Na początku przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale szkoła daje mi popalić i jak już znajdę choć chwilę na odsapnięcie, to nie marzę o niczym innym, jak tylko o tym, żeby iść wcześniej spać.
OdpowiedzUsuńTen rozdział utwierdził mnie w przekonaniu, że nie lubię Diany. Wścibskie z niej babsko i choć może wcale nie takie głupie, to jednak zarozumiałe i przekonane o własnej wspaniałości, czego ja osobiście ścierpieć nie mogę. Fakt, jak bardzo naprzykrza się biednemu Grzesiowi stawia ją w jeszcze gorszym świetle, bo ja naprawdę nie rozumiem, jak można być na tyle ślepym, by nie zauważyć, że chłopak naprawdę ma cię dość, skoro wysyła tak jasne i oczywiste sygnały, nie próbując się przy tym z niczym kryć (a bo i nie ma z czym, powiedzmy sobie szczerze). Muszę jednak przyznać, że bardzo dobrze kreujesz postać Diany. Umiesz w sposób dokładny przedstawić to, jaka jest, jak myśli, co czuje. Oby tak dalej!
Oskar z kolei zyskał w tym rozdziale wiele. Po pierwsze - Pan Tadeusz. Mickiewicz faktycznie jest geniuszem, a ja osobiście Tadka uwielbiam, więc Oskar właśnie skradł moje serce. Poza tym podobało mi się to, jak poradził sobie z tym samozwańczym Sherlockiem Holmesem. Prawda, gdyby nie dzwonek, pewnie miałby chłopaczyna mały problem, ale generalnie nie wypadł najgorzej. Odpowiadał dosyć sensownie, uwagą o Grzesiu (choć nie wiem, na ile była ona prawdziwa) sprawił, że uśmiechnęłam się do ekranu z dziką satysfakcją, bo wreszcie dokopał Dianie - należało jej się, a co!
Filip jest uroczy w tej swojej nieporadności, a to jest zadziwiające, bo w 9/10 przypadków nie toleruję podobnych mu sierotek. Niemniej rozmowa z dyrektorką i ten jest strach przed wejściem do gabinetu były wręcz zabawne. Na litość matki, ona ma czterdzieści lat, a zachowuje się jak gimnazjalista, który nie wie, jak zaprosić koleżankę do kina! :D
Choć nic szczególnego się nie wydarzyło, właściwie rozdział mi się podobał. Tekst połknęłam jednym tchem, czytało się go bardzo lekko, bardzo zgrabnie radzisz sobie z najróżniejszymi opisami, czego osobiście zazdroszczę, bo to zawsze jest moja zmora. Na koniec jeszcze się tak tylko głośno pozastanawiam, czy jest sens robienia w zakładkach spisu treści, skoro obok są te wesołe kółka z odnośnikami do kolejnych rozdziałów? :>
Pozdrawiam!
Tack.
Dziękuję :)
UsuńCieszę się, że Diana wzbudza w czytelnikach różne emocje, to takie fajne uczucie dla autora :) Sama też nie lubię takiego charakteru, ale Diany inaczej sobie nie wyobrażam.
Rzeczywiście dzwonek uratował Oskara od niewygodnych odpowiedzi, ale w innym wypadku pewnie też spróbowałby jakoś z tego wybrnąć. Zresztą, na przyszłość to i tak Diany nie powstrzyma przed dalszym dochodzeniem.
Wiem, że powtarzam spis rozdziałów, ale tam mam tytuły, gdybym czegoś potrzebowała. No i za jakiś czas trzeba będzie kółeczka wykasować, bo będzie ich za dużo.
Jakoś nie polubiłam tej Diany. Tak zaatakowała biednego Oskara pytaniami. Poza tym wydaje mi się być taka... wyniosła. Ale przynajmniej dąży do wyznaczonego celu. Cóż, pewnie w końcu pozna prawdę o Oskarze. Hahaha... no to się Filip wpakował. Gdyby nie wspomniał o Grzesiu, to może by nie musiał prowadzić tego kółka. Ma facet pecha. Czekają go dodatkowe godziny pracy. :D
OdpowiedzUsuńDzięki swoje mu charakterowi Diana przynajmniej może pchać akcję do przodu i bez względu na wszystko dążyć do poznania prawdy na wszystkie sposoby.
UsuńNo tak, gdyby nie wspomniał przy dyrektorce o Grzesiu, to miałby spokój z kółkiem, bo kobieta nigdy by się na to nie zgodziła.