Z Dianą, Grzesiem i Kacprem rozstali się
niedaleko przystanku tramwajowego. Początkowo Joasia oznajmiła twardo, że może
sama wrócić do domu, w końcu wcale nie było późno i na ulicach nadal kręciło
się mnóstwo ludzi, a przede wszystkim, w przeciwieństwie do innych, miała już
ukończone osiemnaście lat. Jednakże Oskar się uparł, a ona nie miała sił, by
się z nim spierać. Na dodatek zmęczenie powoli zaczynało dawać jej się we znaki.
Wybrała się tylko do sklepu, a w efekcie zafundowała sobie całkiem długi spacer
jak na swój stan i teraz przyszła pora, by ponieść konsekwencje. Na szczęście
jutro była sobota, przez co nie opuści żadnych lekcji w szkole.
Szli w milczeniu, co bardzo Joasi
odpowiadało. Nie miała ochoty na żadne dyskusje, musiała w spokoju przemyśleć
to, co powiedział im Oskar. Co prawda z chęcią już teraz zadałaby kilka pytań,
jednak wiedziała, że to w efekcie doprowadziłoby do długiej rozmowy, a na to
nie miała już sił.
W tamtym momencie oddałaby wszystko, by
nagle wpaść na mamę wracającą z pracy, która podwiozłaby ją do domu i
oszczędziła dalszego wysiłku. Jednakże wiedziała, że było to niemożliwe i
niemal graniczyło z cudem. Kobieta na pewno nadal była w szpitalu i nie wyjdzie
stamtąd jeszcze przez kilka dobrych godzin. Dziewczyna nie sądziła, aby miała
ją jeszcze dzisiaj zobaczyć, dopiero jutro zjedzą razem późne śniadanie i
wymienią kilka zdań na temat tego, co wydarzyło się w minionym tygodniu. To był
niezmienny schemat.
Mimo zmęczenia uśmiechnęła się w duchu na
myśl, jak mama zareagowałaby, gdyby powiedziała jej, że na Ziemi znajduje się
najprawdziwszy kosmita, który na dodatek chodzi do tego samego liceum co jej
córka. Pewnie uznałaby, że jestem szalona
albo mam gorączkę, pomyślała.
– Zatrzymajmy się na chwilę – powiedziała
Joasia.
Oskar posłusznie spełnił prośbę,
spoglądając na nią ze zdziwieniem. Było jej głupio, gdyż tak bardzo chciała
uchodzić za normalną w oczach ludzi, którzy nie wiedzieli, co jej się
przytrafiło. Jednak wiedziała, że nie dałaby rady dotrzeć do domu. A wolała dać
odpocząć stopie kilkanaście minut, niż nagle paść na chodnik i wywołać wokół
siebie jeszcze większe zamieszanie.
– Coś się stało? – zapytał z troską.
– Nie, ja… jakiś czas temu miałam drobną
kontuzję – skłamała.
Miała nadzieję, że pod wpływem ostatnich
zdarzeń Diana nawet nie pomyśli o tym, by wspomnieć Oskarowi, co wydarzyło się
pod koniec pierwszej klasy. Na szczęście wścibska koleżanka nie chodziła
jeszcze w tamtym czasie do liceum i nie znała wszystkich faktów. Lecz Joasia
zdawała sobie sprawę, że nawet połowiczna prawda mogła wszystko zmienić. A tak
bardzo by tego nie chciała.
– Z tego względu muszę trochę oszczędzać lewą
nogę, a dzisiaj odrobinę przesadziłam z chodzeniem – dodała, nie patrząc
Oskarowi w oczy, uznając, że chodnik wygląda znacznie ciekawiej. Już i tak było
jej strasznie głupio.
Chłopak rozejrzał się dookoła, jakby nad
czymś dumał. Następnie odwrócił się tyłem do dziewczyny i ugiął kolana, by
łatwiej było jej wejść mu na barana.
– Wskakuj – zachęcił Joasię, widząc, że
nadal stała w miejscu jak sparaliżowana.
– Oszalałeś, przecież nie będziesz mnie
niósł przez całą drogę. Został nam jeszcze kawałek do przejścia –
zaprotestowała.
– Chyba nie jestem tak silny – wyznał, ku
zaskoczeniu dziewczyny. Z jej doświadczenia chłopacy zwykle przechwalali się swoimi
umiejętnościami i wyolbrzymiali je, co czasem różnie się kończyło. Nawet po
Oskarze nie spodziewała się takiej szczerości. – Doniosę cię na przystanek, tam chwilę
posiedzimy.
To zapewnienie i tak niezbyt przekonało
Joasię. Przystanek tramwajowy znajdował się bardzo blisko, teoretycznie mogłaby
się uprzeć i doskoczyć tam na jednej nodze. Ostatecznie jednak wdrapała się na
plecy Oskara i pozwoliła, by ją zaniósł, modląc się w duchu, by przez przypadek
jej nie upuścił lub się nie potknął i nie przewrócił, bo mogłoby się to dla
nich źle skończyć.
Czuła się dziwnie, zdawało jej się, że
wszyscy ludzie się na nich gapią, a od roku tak bardzo starała się unikać
jakichkolwiek spojrzeń i bycia w centrum uwagi. Młoda kobieta, którą minęli,
uśmiechnęła się do nich wesoło i puściła oczko do dziewczyny. Joasia
zaczerwieniła się. Miała ochotę zakryć twarz włosami, ale bała się chociażby
jedną rękę oderwać od chłopaka. W efekcie jedynie mocniej chwyciła go za szyję.
– Przecież cię nie zrzucę – rzekł Oskar ze
śmiechem. Szturchnęła go kolanem, by jakoś zaprotestować przeciwko tej radości.
Z olbrzymią ulgą powitała moment dotarcia
do celu. W końcu mogła zejść z pleców chłopaka i usiąść na bezpiecznej i
stabilnej ławeczce. Oskar zajął miejsce obok niej, ale Joasia starała się na
niego nawet nie patrzeć. W milczeniu obserwowała ludzi zgromadzonych na
przystanku. Po kilku minutach nadjechał tramwaj i część osób wsiadła, inni
wysiedli, by rozejść się we wszystkie strony. Pozostali czekali dalej.
Niektórzy nerwowo zerkali na zegarki, jakby sam ten gest mógł przyspieszyć
przyjazd kolejnego środka transportu.
– Mogę cię o coś zapytać? – przerwała ciszę
Joasia.
Zorientowała się, że wyrwała chłopaka z
zamyślenia, jednakże kiwnął głową, dając znak, że nie ma nic przeciwko. Przynajmniej póki nie usłyszy pytania,
zadumała. Chociaż pewnie domyśla się,
czego może dotyczyć.
– Dlaczego powiedziałeś nam to wszystko?
Przecież dalej mogłeś wymyślić kolejne kłamstwo, jakąś wzruszającą, chwytającą
za serce historię albo ostatecznie stwierdzić, że to twoja chora psychicznie
babcia, która przekręca fakty czy żyje przeszłością – powiedziała dziewczyna.
Chciała jeszcze dodać, że Diana na pewno podsunęłaby mu teraz znacznie więcej
teorii, ale ugryzła się w język. Chociaż przez weekend miała zamiar zapomnieć o
irytującej koleżance.
– Teoretycznie mogłem – zaczął mówić Oskar
po chwili milczenia, obserwując tramwaj zatrzymujący się na przystanku
naprzeciwko. – Ale miałem już dość brnięcia coraz głębiej w te kłamstwa.
Uznałem, że lepiej bym zaryzykował i wszystko wam powiedział, narażając się na
to, że uznacie mnie za dziwaka. To ciągłe udawanie przed wszystkimi było
strasznie męczące, na każdym kroku musiałem się pilnować i uważać, co mówię, by
się nie wydało. Na dodatek Diana w żaden sposób nie ułatwiała mi sprawy, a
wręcz napastowała przy każdej nadarzającej się okazji.
– Chyba nie sądzisz, że teraz przestanie –
prychnęła Joasia.
– Ale nie zaskoczy mnie tak jak dzisiaj –
dodał Oskar, uśmiechając się nieznacznie. – Raz prawie mnie złapała na kłamstwie,
a chodziło o drobnostkę. Teraz przynajmniej wiem, że nie muszę pilnować się na
każdym kroku. Chociaż zastanawiam się, skąd znała mój adres.
– Zapytaj się – odparła obojętnie
dziewczyna. – Założę się, że nie omieszka pochwalić się swoimi wyczynami.
Będzie przy tym zadzierać nosa i mówić przemądrzałym tonem, by pokazać, że jest
bystrzejsza od innych. Zastanawiam się, czy kiedyś do niej dotrze, że
rzeczywistość jest całkowitym przeciwieństwem jej wyobrażeń o samej sobie.
Znów zamilkli. Joasia, by zająć czymś
myśli, obserwowała eleganckiego mężczyznę w średnim wieku, stojącego po
przeciwnej stronie torów tramwajowych. Co kilka sekund zerkał na zegarek,
tupiąc przy tym energicznie nogą. Nawet z tej odległości słyszała stukot
eleganckich butów. Już chciała skomentować jego zachowanie, ale wtedy do głowy
przyszło jej inne pytanie. Dziwiła się samej sobie, że wcześniej na to nie
wpadła.
– Dlaczego Ziemia? – zwróciła się do
Oskara. Gdy odwróciła głowę, ze zdumieniem zorientowała się, że chłopak cały
czas na nią zerkał. – We wszechświecie na pewno jest mnóstwo o wiele bardziej
interesujących planet – dodała, ponownie przenosząc wzrok na zniecierpliwionego
czekaniem mężczyznę.
– Mama dużo opowiadała mi o Ziemi – odezwał
się po chwili zadumy. Na jego twarzy zagościł uśmiech spowodowany wspomnieniami
miłych chwil z dzieciństwa – Sama kiedyś tutaj przyleciała i bardzo chciałem
zobaczyć to miejsce na własne oczy. Co prawda zamierzałem wylądować mniej
więcej w tamtym okresie, ale mnie wyrzuciło jakieś dwadzieścia lat w przód.
– To też ma jakiś związek z tym, że nie
możesz wrócić, czy nie chcesz się przyznać, że w podróżach czasoprzestrzennych
jesteś tak kiepski jak w bójkach?
– Sądzę, że to pierwsze – powiedział Oskar,
po czym zaśmiał się krótko, jakby wspomnienie przegranej potyczki było dla
niego czymś zabawnym. Joasia zupełnie tego nie rozumiała i nawet nie starała
się zrozumieć. Postanowiła zliczyć to do dziwactw Neraviańczyków. – Cieszę się,
że dołączysz do klubu fizycznego – zmienił nagle temat chłopak.
Dziewczyna przez kilka dobrych sekund
wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. Miała wrażenie, że się przesłyszała i
Oskar nie wracał do zakończonego, nie wnoszącego nic do tej dyskusji tematu.
– Przecież ci mówiła, że nie mam zamiaru –
rzekła twardo, licząc, że przez ton głosu zniechęci chłopaka do dalszego
drążenia tej kwestii. – Chcę skończyć liceum bez angażowania się w jakiekolwiek
dodatkowe zajęcia.
– Ale w końcu teraz trzymamy się razem.
Przecież przyszłaś z nimi i wierzysz mi, a przynajmniej tak mi się wydaje – nie
dawał za wygraną Oskar. – Wiem, co mówiłaś o doktorze Preisnerze, ale sama
musisz przyznać, że to fajny nauczyciel i nawet już się trochę odnalazł w tej
przerażającej, szkolnej rzeczywistości.
– Spotkanie jednej frajerki i dwójki jej
cieni od razu mnie do nich zalicza, świetnie – prychnęła ironicznie.
Jednakże w przypadku doktora Preisnera
musiała przyznać mu rację. Nauczyciel rzeczywiście starał się tak prowadzić
zajęcia, by zaintrygować wszystkich uczniów, sprawić, by przedmiot uważany za
najgorszy na świecie stał się przyjemny i zrozumiały. Co prawda nie każdy to
doceniał, ale tak już było na świcie. Na dodatek dał jej piątkę ze sprawdzianu
z grawitacji, mimo że w jednym miejscu specjalnie popełniła błąd.
– Niech ci będzie, z ciekawości przyjdę na
jedne zajęcia. Jeśli mi się spodoba, to może zostanę – poddała się Joasia,
starając się mówić obojętnym tonem.
Oskar w odpowiedzi uśmiechnął się od ucha
do ucha. Dziewczyna po raz pierwszy dzisiaj widziała go w tak dobrym nastroju.
Nawet z jego oczu całkiem zniknął smutek i zastąpiły go radosne iskierki.
Szybko odwróciła głowę, nie chcąc patrzeć na jego szczęśliwą twarz. Czuła się
głupio, nie mogła zmarnować szansy, by teraz odgrodzić się od tego wszystkiego
i zapomnieć, co usłyszała od chłopaka. Bo jeśli Ziemianie także mogli
podróżować w czasie, to może to być szansa dla niej, by naprawić to, co zaszło
w przeszłości i odzyskać dawne życie.
– Ale ostrzegam, że wepchnę coś Dianie do
gęby, jeśli zacznie się wymądrzać na każdym kroku. Albo poddam jakimś
wymyślnym torturom – dodała, by chwilowo wyrzucić z głowy wcześniejsze myśli.
~ * ~
Kacper wszedł do domu. Cały czas myślał o
tym, co usłyszał od Oskara. Wręcz nie mieściło mu się w głowie, że po Ziemi,
ba!, po Wrocławiu mógł spacerować sobie kosmita. I to na dodatek taki
pochodzący spoza Układu Słonecznego. Przecież żyli w dwudziestym pierwszym
wieku, gdyby coś takiego było możliwe, to czy naukowcy już nie odkryliby
sposobu na pokonanie czasu i przestrzeni albo chociażby nad tym nie pracowali?
Momentami miał wrażenie, że był to jakiś
żart skierowany w jego stronę, jednakże szybko starał się wyrzucić ten pomysł z
głowy. Zdążył już trochę poznać Oskara i wierzył, że kolega nie zrobiłby mu
czegoś takiego. To samo mimo wszystko tyczyło się Diany, dziewczyna była
bezpośrednia i gdyby coś do niego miała, powiedziałaby to wprost. Jak miało to
miejsce w kwestii telefonu komórkowego.
Na dodatek to w jakiś sposób tłumaczyłoby
wydarzenia mające miejsce w mieście i w szkole. Przecież sam widział, jak pani
Kleszczykowska wchodziła do klasy, a potem jakby rozpłynęła się w powietrzu. I
chyba wszyscy mieszkańcy Wrocławia widzieli, jak niebo w sierpniu stało się
zielone. Może właśnie w ten sposób dało się to wyjaśnić. Kto wie, czy przybycie
Oskara lub jego podróże w czasie nie wpłynęły jakoś na Ziemię i tak objawiały
się efekty uboczne albo coś w tym stylu.
– Zostało jeszcze kilka kanapek z kolacji,
jeśli masz ochotę – wyrwał Kacpra z zadumy głos babci.
Zobaczył, że kobieta wychyla się z kuchni,
więc natychmiast ruszył w jej stronę. Kuchnia była niedużym, lecz na swój
sposób przytulnym pomieszczeniem. Podłogę wyłożono ciemnymi kafelkami,
natomiast ściany i sufit pomalowano na przyjemny dla oka żółty kolor. Było tu
dość ciasno, przy dwóch ścianach z trudem upchnięto lodówkę, kuchenkę i dwie
szafki. Natomiast do trzeciej dosunięto drewniany stół, przy którym stały trzy
krzesła. W pomieszczeniu znajdowało się jedno okno, wychodzące na mały ogródek
na tyłach domu.
Na stole stał już talerz z pięcioma
kanapkami. Chłopak wątpił, by aż tyle zostało po kolacji, domyślił się, że
babcia specjalnie przygotowała więcej, by miał co zjeść po powrocie. Z
postawionego na kuchence czajnika już zaczynała unosić się para, a na szafce
obok czekały dwa kubki, do których kobieta wsypywała herbatę.
Kacper usiadł na jednym z krzeseł i przez
chwilę obserwował babcię. Była drobna i niska, sięgała chłopakowi zaledwie do
klatki piersiowej. Siwe włosy zawsze ścinała na krótko, odkąd pamiętał nigdy
ich nie farbowała, twierdząc, że nie widzi powodu, by wstydzić się swojego wieku.
Była wręcz z niego dumna i nie pochwalała mody na to, by wyglądać coraz młodziej.
Jej pyzatą twarz pokrywały liczne zmarszczki, miała zielone oczy, a na czubek
spiczastego nosa zawsze zsuwały się staroświeckie okulary, zamocowane na
łańcuszku przewieszonym przez szyję.
Mimo że wyglądała na drobną i niepozorną,
to w jej piersi biło olbrzymie, pełne ciepła i miłości serce. To babcia i
dziadek przygarnęli Kacpra do siebie, gdy miał sześć lat, a państwo Kornaccy
postanowili wyjechać do Niemiec w poszukiwaniu lepszej pracy. Obiecali wrócić
po syna, gdy już się tam ustabilizują, jednak nigdy to nie nastąpiło, na
dodatek z czasem całkowicie zaprzestali jakiegokolwiek kontaktu. To dziadkowie
dali chłopcu dom i go wychowali, starając się zapewnić wszystko, czego
potrzebował, mimo że w domu nigdy się nie przelewało i nierzadko bywało naprawdę
ciężko.
– Jak minęło spotkanie z kolegami? –
zagadnęła babcia, stawiając na stole kubki z herbatą i dosiadając się do wnuka.
– Dobrze – odpowiedział, odgryzając kęs
jednej kanapki.
– Chyba coś nie bardzo – stwierdziła po
chwili, uważnie przyglądając się Kacprowi.
– To nie tak… – zaczął niepewnie, po czym
zawahał się, nie wiedząc, jak dokończyć zdanie. Nie chciał okłamywać babci, a
na dodatek nie potrafił teraz wymyślić dobrego kłamstwa.
Po raz pierwszy żałował, że babcia tak
dobrze potrafiła go rozpracować i niemal zawsze wiedziała, gdy działo się coś
złego. Przecież tym razem nie mógł jej powiedzieć, co naprawdę się wydarzyło.
Nie sądził, by uwierzyła, że jego kolega ze szkoły to kosmita, który przemierza
czasoprzestrzeń i przez przypadek utknął na Ziemi. Prawdę powiedziawszy, nie
potrafił wyobrazić sobie żadnego dorosłego, który bez zastrzeżeń przyjąłby
słowa Oskara.
Dopiero teraz Kacper zrozumiał, jak samotny
musiał się czuć kolega, nie mogąc nikomu powiedzieć o tym, kim jest ani nawet
poprosić o pomoc. W końcu nikt nie przyjąłby tego na poważnie, uznaliby, że to
wynik szaleństwa lub głupi żart. Tak naprawdę nie był sobie w stanie wyobrazić
sytuacji, w jakiej znalazł się Oskar. Podziwiał go, że do tej pory jakoś sobie
radził i nie tracił nadziei, mimo że pierwszoklasista nadal uważał, że źle
postąpił, oszukując panią Jabłońską.
– To ma związek z tą dziewczyną, która
odprowadziła cię do domu? – powiedziała babcia, gdyż Kacper nadal milczał. Na
twarzy kobiety pojawił się szeroki, lekko zawadiacki uśmiech.
–
Dianą? – rzekł zdezorientowany, dopiero po dłuższej chwili dochodząc do
wniosku, co takiego babcia miała na myśli.
Z jednej strony chłopak cieszył się, że
udało mu się wywinąć z rozmowy na temat Oskara, jednak z drugiej miał ochotę
udusić koleżankę za to, że tamtego dnia po zajęciach klubu mimowolnie
odprowadziła go pod dom, nie mogąc przestać gadać. Do autobusu wsiadła dopiero
na pobliskim przystanku, ale i wtedy nie była usatysfakcjonowana, bo ciągle
miała coś do powiedzenia.
– Zaproś ją, upiekę wtedy babeczki
czekoladowe, które tak bardzo lubisz – zasugerowała babcia. – Albo idźcie razem
do kina.
– My… Nie my… To tylko koleżanka, babciu –
zaprotestował, dopiero po chwili będąc w stanie wypowiedzieć poprawnie zdanie.
– Młodzieńcza miłość jest taka śliczna –
stwierdziła, całując wnuka w czoło. – Tyle o niej ostatnio opowiadałeś. Widać,
że ci się podoba.
Kacper zaczął zastanawiać się, w którym
miejscu to niby widać. Wcześniej przejdzie się nago po szkole, niż wyjdzie
gdziekolwiek z Dianą. Dziewczyna ani trochę go nie interesowała, wręcz
odpychała i onieśmielała swoim zachowaniem. A na dodatek świata nie widziała
poza Grzesiem. Miał nadzieję, że babcia szybko wyrzuci z głowy te głupie
pomysły i nie podzieli się nimi z dziadkiem, a koleżanka następnym razem
zaczeka na autobus przy szkole.
~ * ~
Grześ nie spodziewał się, że kogokolwiek
zastanie w domu i nie pomylił się. Domyślał się, że rodzice nadal są w pracy
lub na mieście załatwiają jakieś inne sprawy, o których starali się nigdy nie
rozmawiać przy synu. Chłopak przywykł już do takiego stanu rzeczy i przestało
mu to przeszkadzać. Kiedyś czuł zazdrość, widząc, jak inni rodzice dużo
bardziej martwią się i troszczą o swoje dzieci, ale to była już przeszłość.
Głównie z tego powodu zaczął chodzić na
zajęcia z koszykówki. Dzięki temu mógł przebywać wśród ludzi, nie zamknięty w
czterech ścianach własnego pokoju. Od zawsze uwielbiał trenować i żałował, że
rodzice zmusili go do uczęszczania do klubu fizycznego w liceum, bo przez to
tylko marnował czas, który mógł spożytkować w sali gimnastycznej. Diana ciągle
powtarzała mu, że źle zrobił, wybierając klasę o profilu humanistycznym, bo
gdyby poszedł razem z nią do matematyczno-fizycznej, pewnie daliby mu spokój.
Jeszcze kilka godzin temu zgadzał się z jej stwierdzeniem, ale po rozmowie z
Oskarem przestał żałować. To, co usłyszał, zmieniło wszystko.
Grześ wszedł do salonu, starając się
ignorować zimny, surowy wystrój pokoju. Nawet widoczna z okien panorama
Wrocławia nie była w stanie dodać pomieszczeniu ciepła. Pani Hornich uparła
się, by ściany pomalować na śnieżnobiały kolor, a podłogę wyłożyć bardzo
ciemnym drewnem. Kanapy i fotele ustawione wokół wiszącego na ścianie
telewizora zostały obite białą skórą. Stolik do kawy był czarny, jednak jego
blat wykonano ze szkła, które zostało już w kilku miejscach porysowane, mimo że
mebel kupiono zaledwie niecałe pół roku temu. Z sufitu zwisał kryształowy
żyrandol, jednakże nigdy z niego nie korzystano, oświetlając pokój okrągłymi,
na pierwszy rzut oka wyglądającymi jak ozdoby, lampami, umocowanymi na
ścianach.
Chłopak kątem oka zerknął na piękny, czarny
fortepian, stojący pod jedną ze ścian. Za każdym razem, gdy na niego patrzył,
robiło mu się żal instrumentu. Pełnił jedynie funkcję dekoracyjną, ponieważ w
rodzinie Hornichów nikt nie interesował się muzyką i nie potrafił na nim grać.
Grześ jako dziecko marzył, że to zmieni, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Rodzice odmówili zapisania go do szkoły muzycznej, twierdząc, że to tylko
marnuje czas, a zdobyta wiedza na nic by mu się nie przydała w dorosłym życiu.
Nastolatek
podszedł do elektrycznego kominka, obok którego postawiono kilka foteli. W
teorii miał być to przytulny kącik, jednak w efekcie nic z tego nie wyszło. Na
gzymsie w identycznych, okrągłych, srebrnych ramkach ustawiono zdjęcia. Każdy
członek rodziny Hornichów miał tutaj swoje miejsce. Z tego, co Grześ się
dowiedział, wyjątek stanowiła jakaś dalsza kuzynka taty, która sprzeciwiła się
rodzicom i wstąpiła do zakonu, by potem jako misjonarka wyjechać za granicę
pomagać biednym i potrzebującym. Czasem chłopak dziwił się, że rodzice nie
postanowili stworzyć na ścianie drzewa genealogicznego, z którego wyrzucaliby
krewnych, którzy nie podzielali ich idei, niczym w Harrym Potterze.
Grześ spojrzał na fotografię starszego
mężczyzny o dorodnych, siwych wąsach. Uwieczniono go z poważnym i surowym
wyrazem twarzy, jednak nastolatek wiedział, że jego dziadek nie był taki przez
cały czas. Potrafił się śmiać i zawsze dobrze się razem bawili. Przynajmniej,
aż stary pan Hornich nie zachorował i nie został na stałe przykuty do łóżka,
później całkiem stracono z nim kontakt i istniał na świecie jedynie dzięki
podtrzymującym jego życie maszynom. W końcu zmarł na początku lipca tego roku.
Chłopakowi ciężko było się pogodzić ze
śmiercią dziadka, często przeglądał stare fotografie, by nie zapomnieć twarzy
mężczyzny i przypomnieć szczęśliwe dni z dzieciństwa. Jednakże teraz miał
zupełnie inny powód.
Odkąd pamiętał dziadek zawsze opowiadał mu
przeróżne, barwne historie. Grzesiowi sprawiały one niesamowitą przyjemność i
pobudzały wyobraźnię, jednak nigdy, ani przez ułamek sekundy w nie nie wierzył.
Nawet jako małe dziecko wiedział, że podróże w czasie to jedynie pragnienie
człowieka, które nigdy nie zostanie urzeczywistnione. Było to możliwe tylko w
książkach czy filmach.
Teraz po raz pierwszy zrozumiał, dlaczego
dziadek opowiadał o tym z powagą, tłumacząc wszystko w taki sam sposób jak
wtedy, gdy mówił o faktach potwierdzonych przez naukowców. Grześ zrozumiał, że
mężczyzna wiedział, że było to możliwe, kto wie, czy nawet nie spotkał kogoś
takiego jak Oskar, potrafiącego naginać czas i przestrzeń wedle własnej woli.
Grześ zacisnął mocno powieki, czując, że w
oczach zbierają mu się łzy. Nie chciał teraz płakać, mimo że był sam i nie
musiał przejmować się natarczywymi pytaniami rodziców. Bardzo żałował, że
dziadek już nie żył, że nie mógł z nim o tym wszystkim porozmawiać, wyjaśnić,
czego się dowiedział.
– Czy byłbyś w stanie pomóc Oskarowi? –
szepnął do mężczyzny na fotografii, żałując, że uwieczniony na zawsze na
kawałku papieru obraz dziadka nie mógł mu odpowiedzieć.
Aaaaaaa, pierwsza! ^^
OdpowiedzUsuńPrzeczytane!
UsuńOskar i Asia <3 Nie, błagam, niech oni będą przyjaciółmi! Oskar jest słodki, zakochuję się w nim z rozdziału na rozdział ;D I ta troska o Joasię. Czuję, że między nimi tworzy się jakaś specyficzna więź - inaczej Oskar nie nalegałby na to, by dziewczyna zapisała się do kółka fizycznego...
Biedny Kacper :( Podziwiam go, bo mimo trudności daje radę. Wychowywany przez dziadków, z pewnością nie było mu łatwo z tego powodu. Pomijając różnicę pokoleń, to wielka szkoda szkoda, że rodzice nie interesują się synem, a Kacpra wychowują niemłodzi już dziadkowie.
Można powiedzieć, że Grześ jest z pozoru szczęśliwy, ale w sumie i on przeżywa życiową tragedię. Rodzice mają na głowie ważniejsze sprawy, a nawet gdy myślą o synu, to tylko w kategoriach nauki - masz być tu, tu i tu, a tam nie, bo ci się to nie przyda. Szkoda mi chłopaka.
Świetnie kreujesz bohaterów, szczerze Ci tego zazdroszczę. Mam nadzieję, że w przyszłości im wszystkim będzie lepiej, zwłaszcza Asi, którą w przeszłości również spotkała tragedia, tylko jeszcze nie do końca wiemy jaka.
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :)
Dziękuję :)
UsuńPrzyjaźnie na pewno nawiążą się między członkami klubu, w końcu wszyscy tkwią w tym razem, chociaż niektórzy jeszcze nie wiedzą, w czym tak dokładnie.
Jak tak sobie myślę o moich bohaterach, to mam wrażenie, że to Diana z nich wszystkich ma najlepiej, jej nie dotknęła żadna tragedia i z rodzicami też jej się dobrze układa. Dopiero, gdy pisałam ten pierwszy fragment z perspektywy Grzesia, uzmysłowiłam sobie, że on też ma mocno pod górkę.
A co się stało Joasi będzie w przyszłości dokładniej powiedziane, chociaż jeszcze nie wiem kiedy.
Dobra, nadrobiłam już całość ^^.
OdpowiedzUsuńCałkiem fajnie mi się czytało, serio. Choć nieco się zdziwiłam, że tak szybko potoczyła się akcja i Oskar tak szybko zdradził swoją tajemnicę. A co mnie zdziwiło jeszcze bardziej, że wszyscy mu uwierzyli, zupełnie jakby obecność w szkole kosmity była czymś całkowicie normalnym i prawdopodobnym. Byłam raczej pewna, że wezmą go za czuba czy coś. No ale ogólnie, pewnie gdyby nie dociekliwość i upór Diany, żeby jak najwięcej się o nim dowiedzieć, to nadal by nic o nim nie wiedzieli.
Zastanawiam się, co będzie dalej. Ogólnie ciekawy pomysł z tym podróżowaniem między planetami i czasem, ale jeśli Oskar faktycznie pochodzi z innego zakątka wszechświata, to jakim cudem wygląda jak normalny chłopak, zna polski i wgl? xD Bo tak mnie to nagle zastanowiło, i przy Braciach Duszy też czasem mnie zastanawiało, jak tyle istot z różnych planet obok siebie współgra, przemieszcza się i wgl.
W każdym razie - pomysł, by coś takiego wpleść w realia zwykłej szkoły, jest bardzo ciekawy i oryginalny.
Jeśli chodzi o postacie, fajnie, że dajesz nam je lepiej poznać. Tak mnie zaczęła zastanawiać Joanna, co takiego stało się w jej przeszłości, że ciągle to rozpamiętuje i jest taka opryskliwa dla wszystkich, i co sprawiło, że się odsunęła od dawnych znajomych i trzyma się na uboczu. Wyjaśni się to kiedyś?
Diana jak zwykle była bardzo dociekliwa. Czasem bywa irytująca, ale i tak ją lubię, bo jest taka energiczna i ciekawska.
Zastanawia mnie też, czy rodzina Grzesia faktycznie ma coś wspólnego z tymi dziwnymi wydarzeniami w szkole i w ogóle. Mam wrażenie, że bez powodu byś do tego nie nawiązywała, ani do opisów ich rozległych powiązań, ani do tej historii z dziadkiem...
Niby część tajemnic się wyjaśniła, ale ciągle pojawiają się kolejne. Dlatego jestem ciekawa, co będzie dalej i jak to się wszystko potoczy. Teraz już będę mogła być na bieżąco ^^.
Dziękuję :)
UsuńPoznanie tajemnicy Oskara nie było głównym wątkiem, miało tylko do niego wprowadzić, dlatego dość szybko im powiedział, chociaż mam wrażenie, że ósmy rozdział to i tak dużo odwlekania. Chociaż to głównie przez to, że za bardzo się rozpisywałam i nie mieściłam wszystkiego w konkretnym rozdziale, jakbym tego chciała.
Oskar wygląda normalnie, bo inaczej od razu rzucałby się w oczy i umieszczenie go w liceum nie byłoby możliwe. Co do znajomości języka, to mam zamiar później to wyjaśnić. Nie chcę obiecywać, że w kolejnym rozdziale, bo może nic z tego nie wyjść, ale na pewno w przeciągu kilku następnych. No i tutaj wygląda to trochę inaczej niż na Braciach, bo świat Oskara i same podróże rządzą się nieco innymi zasadami. Do tego też mam zamiar kiedyś dojść.
Co do Joasi, to kiedyś wyjaśni się, co takiego jej się przytrafiło. Ale wątpię, by miało to miejsce w najbliższym czasie, bo najpierw chciałabym się zająć wyjaśnianiem tych wszystkich czasoprzestrzennych kwestii. Ale na pewno nie zapomnę, bo będzie to miało związek z pewnym wątkiem.
Oo, jaki Oskar miły, że zaniósł ją do przystanku. :) W sumie fajnie by było, gdyby między nimi coś się naradziło. Pasowaliby do siebie. :) Uh, uh... Asia chce się cofnąć w przeszłość i ją zmienić? Pewnie nie jest to takie proste... Może zaburzyć równowagę czy coś, chociaż... kto wie. :D Hehe. Biedny Kacper... wmawiać mu, że podoba mu się Diana... hahahahhaha. Wątpię. :D Przecież musiałby chyba być nieźle zdesperowany, żeby się kimś takim jak ona zainteresować. :D
OdpowiedzUsuńWłaściwie to Oskar niebawem powie coś więcej na temat cofania się w czasie i ewentualnych zmian w jego kontinuum. Chwilowo nie chcę nic mówić na ten temat, bo bym się za bardzo musiała rozpisywać.
UsuńDianą to chyba nikt o zdrowym rozsądku by się nie zainteresował, a już na pewno nie podczas pierwszego spotkania ;)
Nadrobiłam dwa zaległe rozdziały i przyznam szczerze, że nie zdziwiłam się, iż Oskar jest kosmitą. Być może to dlatego, że chciałam, żeby nim był. ;-)
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie zgodzę się z opiniami, że "dzieciaki" przyjęły to za spokojnie. Jedynie normalnie zareagowała Diana i być może dlatego pozostali się nie odzywali, ale ten rozdział pokazuje, że oni to zaakceptowali bez żadnego ale i to jest dziwne. Poza tym Joasia nie wydaje mi się już taką fajną bohaterką, ponieważ obawiam się, że może wykorzystać Oskara tylko po to, żeby cofnąć się w czasie. Nie spodobało mi się ta myśl, ale z drugiej strony jestem za. Ostatnio lubię złych bohaterów, więc taki zwrot akcji byłby dla mnie całkowicie na miejscu.
I na koniec dodam jeszcze, że bardzo lubię Dianę. Z chęcią bym się z nią zaprzyjaźniła, bo, mimo tego że jest męcząca, uwielbiam takie zwariowane pomysły, jakie ona ma. I jej dociekliwość też.
Pozdrawiam serdecznie
Właściwie, to myślałam jeszcze o tym, by pochodził z dalekiej ziemskiej przyszłości, ale ostatecznie wygrała inna planeta. Dzięki temu mam większe pole do manewru :) No i chyba nie potrafię rozstać się z postaciami, które nie są Ziemianami.
UsuńCóż, co do intencji Joasi, to na razie się nie wypowiadam, za jakiś czas będzie wiadomo, czy będzie chciała wykorzystać całą tę sytuację dla własnych korzyści, czy wręcz odwrotnie.
No i widzę, że Diana rzeczywiście zdobywa coraz większą sympatię. Trochę jestem zdziwiona, ale się cieszę :)
Pierwszy fragment fragment rozdziału bardzo mnie zainteresował, bo... tak jakoś widać, że pomiędzy Oskarem i Joasią coś jest... jakaś dziwna więź. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle... Zakochanie się w osobie z innej planety może mieć fatalne skutki, gdy przyjdzie moment odejścia Oskara z z Ziemi. Chyba wolałabym, aby pozostali na pięknej przyjaźni :) Choć nie wiem, co tam zamierzasz w tej kwestii zrobić, trochę mało wątków z nimi się pojawiło, że wysuwać jakieś wnioski.
OdpowiedzUsuńFragment z Kacprem podobał mi się. Trochę mi żal chłopaka. Nie dość, że w szkole ma trudności, to jeszcze rodzice go zostawili. Dobrze, że babcia Kacpra jest taka troskliwa, widać, ze bardzo kocha swojego wnuka:)
Sytuacja Grzesia także nie jest najlepsza. Mimo iż chłopak ma wszystko, czego pragnie, to jednak brakuje mu jednego, najważniejszego pierwiastka w życiu nastolatka - zainteresowania i obecności rodziców. Szkoda, że jego dziadek zmarł, bo widać, że mężczyzna wiedział o pochodzeniu obcych. Przeczuwam, że Grzesiu będzie chciał pomóc Oskarowi wrócić do domu i pewnie będzie chciał zdobyć informacje, które posiadał jego dziadek.
Czekam na dalsze rozwinięcie sprawy Oskara.
Oczywiście kwestię relacji Oskara i Joasi pozostawię dla siebie ;) Jednakże rzeczywiście, gdyby się w sobie zakochali i po jakimś czasie Oskar wróciłby do domu, to przyniosłoby to wiele cierpienia.
UsuńKacper ma szczęście, że ma tak troskliwych dziadków, którzy przyjęli go pod swój dach. Mimo ciężkiej sytuacji materialnej, to na pewno dużo lepsze niż chociażby perspektywa zamieszkania w domu dziecka.
Natomiast Grześ przede wszystkim będzie chciał się dowiedzieć, czy dziadek rzeczywiście miał dowody na obecność obcych czy podróże w czasie. I akurat kontynuacja tej kwestii będzie dość szybko.
Skomentowałam także poprzedni rozdział. Uważam, że zawsze to lepiej wrócić z kimś do domu, a ta pomoc ze strony Oskara była bardzo miła. Uwielbiam sytuacje, kiedy ktoś, kogoś bierze na barana. Choć pewnie ta pani myślała, że Joasia jest dziewczyną Oskara. W sumie to tak naprawdę nie musiał mówić im prawdy i dziwi mnie to, że akurat ich wszystkich obdarzył takim zaufaniem, a zwłaszcza Dianę, która raczej wydaje się być wrogo do niego nastawiona. Mimo wszystko Oskar chyba jest moim ulubionym bohaterem. No i chyba trochę Kacper, choć rzadko się odzywa, ale to ze względu na jego nieśmiałość, więc mu wybaczymy ;p. Zaczyna mnie ciekawić ta historia Joasi i co się tak naprawdę stało. Myślę, że to się nie skończy na jedne lekcji i dołączy do tego kółka. Och, współczuję Kacprowi, bo wiem jak bywają denerwujące takie niesłuszne oskarżenia, a już zwłaszcza, kiedy ktoś jest wstydliwy. Też współczuję jemu, że jego rodzice od tak go porzucili, bo uważają, że pieniądze są ważniejsze. Z drugiej strony jak to widać u Grzesia, mając je wcale niekoniecznie trzeba być szczęśliwym. W wieku dziecka, ale i nie tylko, liczy się ta miłość i relacje ludzkie, a jego rodzice najzwyczajniej go tego pozbawiają, teoretycznie tylko dbając o jego rozwój. Nie musiałam wspominać o H.Potterze, aby mi się to z tym skojarzyło ;D. Tak, wypalić w drzewie i sprawa załatwiona. W sumie nie zdziwiłabym się, kiedy nagle ten dziadek by ożył i chciał pomóc swojemu wnukowi ;p. Chyba już mnie nic nie zdziwi w Twoim opowiadaniu :D. Pozdrawiam i czekam na dalszy rozwój akcji ;)
OdpowiedzUsuńW innych okolicznościach pewnie początkowo Diana zostałaby wykluczona z tego grona, ale ostatecznie przez swój upór i tak doszłaby do prawdy. Biedny byłby wtedy Oskar, gdyby się taka do niego przyczepiła na każdym kroku i nie dawała spokoju. A tak trochę ochłonie ;)
UsuńKacper ma tego pecha, że zarówno Diana jak i Joasia przebijają go swoimi osobowościami, nawet Grześ ma większą siłę przebicia, dlatego, gdy są wszyscy razem, chłopak spada na dalszy plan. Ale sądzę, że odbije to sobie w innych scenach, bo za bardzo go polubiłam, by jedynie gdzieś tam na marginesie błądził.
Prawie bym tu zarzuciła spoilerem na temat Grzesia, więc dla własnego dobra już kończę, by mi więcej takich głupich pomysłów do głowy nie przyszło.
Naprawdę podobał mi się ten rozdział. Cieszę się, że trochę przybliżyłaś nam sytuację tej trójki bohaterów. Lubię jak postacie mają swoje życie, przeszłość, problemy, a nie żyją w takiej pustce.
OdpowiedzUsuńMiło ze strony Oskara, że postanowił towarzyszyć Joasi. Zastanawia mnie tylko, co się takiego stało w przeszłości o czym nie chce mówić i co chciałaby zmienić. A poza tym to żal mi trochę tych naszych bohaterów. Joasi mama jest zapracowana i praktycznie nie ma czasu, by porozmawiać z córką. Kacpra rodzice zostawili w Polsce, nie interesują się nim, ale całe szczęście, że chłopak ma kochanych dziadków. A Grześ mimo że rodzice na miejscu, pieniędzy im nie brakuje to jednak chłopak też za ciekawie nie ma, bo rodzice decydują za niego co powinien robić. A jeśli chodzi o Oskara to przynajmniej wiem, że nie znalazł się we Wrocławiu przez całkowity przypadek i coś tam o Ziemi słyszał. Jednak dalej uważam, że nastolatkowie za szybko i za łatwo mu uwierzyli. No i ciekawe co o podróżowaniu w czasie i między planetami wie rodzina Grzesia.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
Dziękuję :)
UsuńWłaściwie to początkowo w ogóle nie planowałam tego rozdziału. Pierwszy fragment chciałam doczepić do poprzedniego, ale tak się rozrósł, że zrezygnowałam i dałam pięć minut Kacprowi i Grzesiowi.
Co do sekretu Joasi, to kiedyś wyjdzie na jaw, w pewnym momencie będzie to nawet dość istotne dla fabuły. Jednak jeszcze nie wiem kiedy, zakładam, że odpowiedni moment sam się ujawni i coś mi się zdaje, że jednak Diana będzie maczać w tym palce.
Gdyby wylądowanie na Ziemi było całkowitym przypadkiem, to nie sądzę, by Oskar sobie poradził z całą tą sytuacją. A przede wszystkim nie wiedziałby nic o zasadach tu panujących czy sposobie zachowania. A wtedy zrobiłaby się afera ogólnoświatowa ;)
Najbardziej podobało mi się to, że tekst podzieliłaś na fragmenty z kilku perspektyw. Śmiałam się, kiedy babcia Kacpra uznała, że chłopak zakochał się w Dianie. Gdyby kobieta wiedziała, jaka jest ta dziewczyna, chyba sama uznałaby, że ten pomysł jest naprawdę głupi. Aczkolwiek tak sobie teraz myślę o Dianie i Kacprze... A gdyby jednak? W sumie są niby od siebie bardzo różni, lecz jednocześnie według mnie jest między nimi jakieś podobieństwo. Wbrew tego, co myśli o Dianie Aśka, dziewczyna jest mądra na swój sposób. tyle, że lubi się wywyższać i zadzierać nosa i myśli, że zawsze ma rację, co jest złym podejściem, bo nie dociera do niej, że także może się mylić. A to z kolei sprawia, że człowiek popełnia błędy i sam sobie nie zdaje sprawy z tego, że wkopuje się jeszcze bardziej, obstając przy swoim. Mimo tego uważam, e Diana ma jakąś mądrość. tego jej odmówić nie można. Teraz z kolei zaczęła mnie denerwować Aśka. Wydaje mi się, że jest dość pusta. Ocenia Dianę po tym, co widzi i mówi, że dziewczyna jest wścibska itp. Ale według mnie zadziorna Diana jest bardziej ciekawą postacią, niż Joanna. Nie widzę w tej dziewczynie żadnej pozytywnej cechy. Jest zgorzkniała i ciągle tylko by innym docinała. Może porozmawiała sobie troszkę z Oskarem na poważnie i była w miarę miła, ale i tak wydała mi się troszku bezczelna. może niektóre jej teksty to były żarty, ale ja, jako iż za nią nie przepadam, tak ich - niestety - nie odbieram :( Ciekawi mnie jednak, czy ta jej przeszłość tyczy się głównie tego, że została wyrzucona z drużyny. Bo jeśli tak, to ona naprawdę jest pusta, skoro całe jej życie opiera się jedynie na tym. A gdzie ambitniejsze plany? Jeśli jednak zdarzyło się coś ciekawszego, może tragicznego, to będę musiała jakoś zwrócić jej honor.
OdpowiedzUsuńOskar jest za to bardzo dobrym człowiekiem, a raczej kosmitą i naprawdę go lubię. Stopniowo zaczął się wkradać w moje serce ^^
Nikt jednak nie pobije Grzesia! On może i stoi gdzieś tam z boku, choć przez wszystkich uważany jest za przystojniaka i ważną osobistość, zwłaszcza przez wzgląd na rodziców, lecz wcale nie próbuje się wywyższać. jest jak najbardziej normalny, co mnie cieszy. I nawet pod osłoną silnego człowieka, skrywa się delikatny, wrażliwy chłopak. Był bardzo przywiązany do dziadka. W tym rozdziale dopiero to ujawniłaś. Cieszę się więc, że pokazujesz także, jacy są twoi bohaterowi poza całą tą historią związaną z Oskarem. ;)
Zaczęłam się zastanawiać nad jedną rzeczą. Skoro dziadek z taką powagą opowiadał wnukowi o tych wszystkich podróżach w czasie, może sam brał w takich udział? Może wiedział, że istnieje coś takiego? Moze przez to próbował przygotować wnuka na to, aby kiedyś mógl się o tym dowiedzieć? Oj, zaczął mnie interesować ten dziadek, zaczął. ;)
Dziękuję :)
UsuńZ jednej strony babcia Kacpra wcale nie musiałaby zrazić się do Diany, gdyby poznała ją bliżej. W końcu dziewczyna jest bystra i ambitna. Co prawda czasem kogoś zrani, bo najpierw powie/zrobi, a potem pomyśli, ale nie robi tego z pełną premedytacją i na ogół ma dobre intencje.
Na temat przeszłości Joasi chwilowo nic nie mówię, kiedyś tam wszystko zostanie wyjaśnione i okaże się, czy było to coś poważnego, czy jednak dziewczyna wyolbrzymiła całą sytuację.
Diana i Filip zajmowali większą część dotychczasowych rozdziałów, dlatego Grześ dostał swoje pięć minut dopiero teraz. W przyszłości na pewno będzie o nim więcej, bo do tej pory przede wszystkim w kontekst się nie wpasował i trzeba było odsunąć go nieco na bok.
Akurat wątek dziadka będzie kontynuowany dość szybko.
Kim jest tajemnicza postać z zakazanego piętra? Dyrektorka? Zaginiona?
OdpowiedzUsuń