czwartek, 12 czerwca 2014

Rozdział X: Tajemnica zaplecza



Diana nawet się nie zdziwiła, gdy Oskar oznajmił im, że doktor Preisner nie zgodził się na udostępnienie klasy od fizyki, by mogli dokładnie wszystko przedyskutować. Chłopak twierdził, że to głównie przez nią, bo ona od niemal miesiąca za każdym razem próbowała wejść do kantorka, nie przejmując się zdaniem innych. Oczywiście dziewczyna twierdziła, że kolega ponosił taką samą odpowiedzialność, bo również nieraz podpadł nauczycielowi.
Dlatego spotkali się po lekcjach na boisku szkolnym. W październiku już nikt nie miał zajęć na dworze, więc nie musieli przejmować się, że ktokolwiek ich podsłucha lub zainteresuje się rozmową. Właściwie to Diana miała wrażenie, że wyglądają trochę jak idioci, gdyż dzień był wyjątkowo wietrzny i nikt o zdrowych zmysłach nie myślał o tym, by w taką pogodę przesiadywać na dworze. Na szczęście nie padało, chociaż na niebie zbierały się ciemne chmury i lada chwila mogło się to zdarzyć.
A na domiar wszystkiego dziewczyna nie spodziewała się, że tym razem Joasia także dołączy do rozmowy. Co więcej, sprawdziła plan koleżanki i wiedziała, że lekcje skończyła godzinę wcześniej. Najwyraźniej musiała specjalnie czekać, jednakże Diana zastanawiała się, kto jej powiedział o terminie spotkania. Miała tylko nadzieję, że to nie oznaczało, że postanowiła dołączyć do klubu fizycznego. Pozostawało jej tylko czekanie, by przekonać się o tym w środę lub zapytanie kogoś. Może Grzesiowi powiedziała lub co bardziej prawdopodobne, sądząc po ich zachowaniu, Oskarowi.
– Więc o co chodzi z kantorkiem? – zapytała Diana. Zabrała głos jako pierwsza, widząc, że reszta nie paliła się do rozpoczęcia rozmowy.
Z niepokojem zerknęła w niebo, mając nadzieję, że tym razem nie przerwie im deszcz i będzie mogła zadać wszystkie nurtujące ją pytania.
Oskar przez chwilę milczał, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią. Diana wpatrywała się w niego natarczywie, ignorując złośliwe spojrzenie Joasi. W pewnym momencie już miała ochotę się odezwać i ponaglić kolegę.
– Aby podróżować w czasie i przestrzeni potrzebne są konkretne miejsca – zaczął chłopak, powoli dobierając słowa. – Nie mógłbym nagle stąd cofnąć się w czasie. Zaplecze jest właśnie takim miejscem, mówiąc bardziej obrazowo, bramą łączącą ten czas z każdym innym miejscem w czasie czy przestrzeni.
– Z wyjątkiem Neravi – rzekł Grześ.
– Tak i nie – odparł Oskar.
Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Diana zmarszczyła brwi, powoli gubiąc się w tym wszystkim. Nie spodziewała się, że wyjaśnienia Oskara będą łatwe do zrozumienia, w końcu w filmach czy książkach zazwyczaj podróże w czasie były skomplikowane i zagmatwane. Dziewczyna zaczęła się zastanawiać, czy chłopak przypadkiem nie kręcił i nie podawał się za kogoś zupełnie innego. Może w rzeczywistości był jakimś złym charakterem, próbującym zniszczyć Ziemię, a do tego potrzebował jej pomocy.
– Ale przecież sam mówiłeś, że nie możesz wrócić do domu – powiedziała Joasia, spoglądając badawczo na Oskara.
– Jeżeli teraz nam powiesz, że jednak możesz, to z tego rezygnuję – oznajmił nagle Grześ, a Dianie serce stanęło w piersi. Chłopak przecież nie mógł odejść z kółka, bo tak naprawdę tylko w ten sposób mogli razem spędzić czas. A w obliczu obecnych wydarzeń znacznie więcej niż w zeszłym roku, gdy spotykali się tylko na godzinnych zajęciach klubu i czasem na przerwach, kiedy dziewczyna zaczepiła go na korytarzach.
– Mówiłem prawdę, nie mogę wrócić na Neravi – pospieszył z wyjaśnieniem Oskar, a Diana odetchnęła z ulgą. – Ale to wszystko jest dużo bardziej skomplikowane. Kantorek nie jest naturalnym przejściem, coś się tam wydarzyło i nie jestem w stanie kontrolować przestrzeni, a czas jedynie w drobnych zakresach. Mogę udać się kilkanaście dni w ziemską przeszłość, reszta pozostaje poza moim zasięgiem.
– Ale jak tamtego dnia weszliśmy do kantorka, to nic się nie stało – westchnęła zrezygnowana Diana, mając nadzieję, że wcześniejsze wyjaśnienia w pełni zadowoliły Grzesia i nie będzie już myślał o tak strasznych rzeczach jak odejście z kółka. – Nigdzie nas nie przeniosło.
– Chyba że trzeba było stanąć na tym ruszającym się miejscu – wszedł jej w słowo Hornich.
– Doktor Preisner zbadał całą podłogę, więc wątpię – wtrąciła Joasia.
– Więc w ten sposób dostała się tam ta noga – dodał nagle Kacper. – To nie była żadna atrapa.
– Czy wy nie możecie zadawać pytań po kolei? – rzekł Oskar, starał się rozładować atmosferę poprzez żartobliwy ton, ale niezbyt mu to wyszło. – Na zapleczu bramą jest wszystko – podłoga, ściany, sufit. Jednakże, jak już mówiłem, z tym wirem coś jest nie tak, czasoprzestrzeń aktywuje się sama z siebie w dowolnym momencie. Gdybyście wtedy stanęli na tej ruszającej się podłodze, zapewne wciągnęłoby was i wyrzuciło gdzieś w czasie i przestrzeni. Może w przeszłości, może w przyszłości albo na zupełnie innej planecie.
– Niesamowite – szepnęła zachwycona Diana. – Czyli każdy może w ten sposób podróżować?
– Tak, ale w twoim przypadku byłaby to podróż w jedną stronę, bo nie wiedziałabyś, jak wrócić. Sądzę, że właśnie to stało się z panią Kleszczykowską. Weszła na zaplecze w momencie, gdy brama się aktywowała i została gdzieś wciągnięta. I właśnie tak dostała się tu ta noga – zwrócił się do Kacpra. – Dlatego chciałem to zabrać, by nie dopuścić, aby ktoś dowiedział się, co tu się dzieje. Gdyby przebadano te kości, mogłoby się okazać, że pochodzą z zupełnie innej planety, są inaczej zbudowane niż wasze i wtedy dopiero zaczęłoby się dziać.
– Ale w ten sposób może tu wyrzucić wszystko, nawet obcych – stwierdziła Joasia.
– Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo mogłoby się to źle skończyć. Ziemianie mogą podróżować na księżyc, ewentualnie planować wylot na Marsa, ale to, co znajduje się za Układem Słonecznym, na zawsze pozostanie poza zasięgiem. Nigdy nie uda się im opanować czasu i przestrzeni, nigdy nie nagną ich do swojej woli.
– Skąd wiesz? – zainteresował się Kacper.
– Ponieważ na Neravi czytałem trochę o przyszłości Ziemi.
– Było coś o mnie? – zapytała od razu Diana, ignorując skierowane w nią spojrzenia Joasi i Grzesia. Koleżanka z politowaniem pokręciła głową, ale się nie odezwała. Dziewczyna chciała powiedzieć jej coś niemiłego, ale w porę zabrał głos Oskar:
– O przyszłości planety, nie konkretnych osób. Na dodatek takiej, w której już od dawna nie żyjesz.
– Zawsze istnieje szansa, że zapiszę się w historii – rzekła z dumą.
– Śnij dalej – prychnęła Joasia.
– Skąd wiesz, kiedy brama się otwiera? – zapytał Grześ, udaremniając dalszą kłótnię dziewczynom. – Gdy pierwszy raz się spotkaliśmy, idealnie zgrałeś się w czasie.
Oskar wziął do ręki swój plecak, który wcześniej rzucił na ziemię obok ławki. Przez chwilę zawzięcie czegoś w nim szukał. Diana uważnie obserwowała jego ruchy, zastanawiając się, co takiego może się w nim znajdować. Czyżby jakieś arcyinteresujące kosmiczne urządzenie?, przemknęło jej przez myśl. Jednakże gdy chłopak wyjął metalowe pudełeczko, nie większe niż telefon komórkowy, poczuła olbrzymie rozczarowanie. Dopiero później zorientowała się, że musiało to być to samo coś, co ukrywał, gdy widzieli się po raz pierwszy.
– To igbe – powiedział pokazując urządzenie licealistom.
Diana zorientowała się, że jej wcześniejsze porównanie do telefonu komórkowego nie było takie głupie. Na górnej ściance prostopadłościanu znajdował się wyświetlacz, natomiast na przedniej kilka nieoznaczonych guzików i dwa okrągłe  pokrętła. Najbardziej jednak zdziwiła ją to, że antenę lub coś, co wyglądało jak ona, umieszczono po lewej stronie urządzenia.
– Dziwne miejsce na antenę – rzekł Kacper, wyrażając jej przypuszczenia na głos.
Joasia i Grześ automatycznie spojrzeli na niego, przez co chłopak się speszył, a na jego policzkach pojawiły się lekkie rumieńce. Najwyraźniej nie spodziewał się, że ten komentarz kogokolwiek zainteresuje lub wypowiedział go od niechcenia, w ogóle nie zdając sobie sprawy, że mówił na głos.
– Jest wykonana z elastycznego materiału i można ją wyginać we wszystkie strony – odpowiedział Oskar. – Ale wracając do wcześniejszego pytania, to dzięki igbe mogę namierzyć aktywną czasoprzestrzeń. Na dodatek to urządzenie pozwala w pewnym stopniu ją kontrolować, w każdym razie w przypadkach, gdy wszystko działa poprawnie. Podając odpowiednie współrzędne, mogę wybrać miejsce, w którym chciałbym się znaleźć i w dziewięćdziesięciu na sto przypadków mam pewność, że bezpiecznie dotrę do celu.
– A z tymi dziesięcioma co się dzieje? – spytała Joasia, a Diana zastanawiała się, po co koleżanka w ogóle pytała o takie rzeczy. Ona wolałaby nie wiedzieć, jaki spotyka los tych, którzy napotkają na problemy.
– Szczerze, to nie wiadomo – rzekł Oskar. – Nigdy nie powracają i wszelkie nawiązanie kontaktu staje się niemożliwe. Kto wie, czy właśnie teraz sam nie znalazłem się w takim położeniu.
– To na pewno nie jest taki przypadek – oznajmiła twardo Joasia.
Oskar uśmiechnął się do niej nieznacznie, ale nic nie powiedział. Dianie zrobiło się żal chłopaka, z chęcią sama podniosłaby go jakoś na duchu, ale nie miała pojęcia, co mogłaby zrobić. Wszystkie pomysły w jednej chwili wydały jej się nieadekwatne do sytuacji.
Przez dłuższą chwilę licealiści milczeli, podczas gdy chmury nad ich głowami zaczynały gęstnieć. Opady deszczu zdawały się w tej sytuacji nieuniknione. Diana chyba po raz pierwszy wahała się przed zabraniem głosu. W innych okolicznościach w ogóle nie przejmowałaby się uczuciami innych, ale teraz nie wiedziała, czy jej prośba w jakiś sposób nie zrani Oskara. A po tym, czego się dowiedziała, nie chciała przysparzać mu więcej cierpień. Jednak z drugiej strony perspektywa przygody zdawała się przechylać szalę.
Jakby od niechcenia zerknęła w stronę ulicy. Większy ruch panował tu jedynie w godzinach, w których zaczynały się lub kończyły lekcje, z czego największy rano. Po chwili dostrzegła jadącego powoli starego, czarnego golfa. Nagle samochód zrobił coś dziwnego, koła gwałtownie skręciły w prawo i pojazd wjechał na chodnik. Na szczęście kierowca w porę oprzytomniał i nie skończyło się to zderzeniem z ogrodzeniem otaczającym szkołę, jednakże nie był w stanie uchronić się przed zahaczeniem o rosnące przy drodze krzaki.
Diana mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem, zastanawiając, co strzeliło do głowy doktorowi Preisnerowi, że jeździł w taki sposób. Czy to ich widok mógł w taki sposób na niego wpłynąć? Doszła do wniosku, że zapewne teraz mężczyzna będzie zaprzątać sobie głowę, w jakim celu prosili go o udostępnienie klasy fizycznej i o czym teraz rozmawiali. Właściwie nawet mu się nie dziwiła, wbrew własnej woli, tak jak oni, stał się świadkiem tych wszystkich wydarzeń, a wręcz ich częścią.
– W takim razie, co się dzieje, gdy próbujesz podać współrzędne Neravi? – odezwał się Grześ, przerywając ciszę i wyrywając Dianę z rozmyśleń na temat nauczyciela.
– Nie mogę tego zrobić. Gdy czasoprzestrzeń się uaktywnia, na igbe pojawiają się współrzędne miejsca, do którego prowadzi brama. Nie mam możliwości, by je zmienić. Wiele razy próbowałem, ale nic z tego nie wyszło – wyznał z westchnieniem żalu Oskar.
– W takim razie musisz wejść w wir do jakiegoś losowego miejsca, może tam uda ci się znaleźć wskazówki lub ktoś będzie w stanie odesłać cię na Neravi – oznajmiła z ożywieniem Diana, odrywając wzrok od znikającego powoli z pola widzenia samochodu. W duchu już gratulowała sobie sprytu, że udało jej się poruszyć najbardziej interesującą ją kwestię w tak łagodny sposób.
– Łatwo powiedzieć, ale gorzej z realizacją. Podróż przez czasoprzestrzeń to nie wycieczka do innego miasta. Co więcej, nie znam współrzędnych wszystkich miejsc i nie będę wiedział, jak uniknąć tych, w których nigdy nie chciałbym się znaleźć. A na dodatek brama uaktywnia się bez wcześniejszego ostrzeżenia, nie dostanę się do niej w trakcie zajęć, bo w klasie będzie doktor Preisner i mogę się założyć, że później postara się, by salę albo chociażby sam kantorek zamknięto na klucz. Wątpię, bym nawet w nocy był w stanie się tam wejść.
– Dla chcącego nic trudnego – nie dawała za wygraną Diana.
– Zakładam, że pewnie sama chciałabyś się wybrać w taką podróż – powiedział Oskar, uważnie przyglądając się dziewczynie.
– A dziwisz się, to perspektywa przygody, o jakiej nawet nam się nie śniło. Zresztą, obiecaliśmy, że ci pomożemy, więc nie możesz się dziwić. Co możemy zrobić, bezczynnie siedząc tutaj? – zawzięcie broniła swoich racji Diana. – Co więcej, jestem w stanie zdobyć klucz do sali fizycznej – zakończyła twardo, chcąc by te słowa zrobiły olbrzymie wrażenie na słuchaczach.
I nie pomyliła się, co bardzo jej się spodobało. Wszyscy patrzyli na dziewczynę z niedowierzaniem, jakby nie byli w stanie pojąć tego, co im powiedziała. Diana uśmiechnęła się szeroko, czekając na decyzję Oskara. Jednakże w duchu wiedziała, że dostanie to, czego chciała. Wątpiła, by kolega zrezygnował z jakiejkolwiek szansy na dostanie się do domu, skoro tak bardzo mu na tym zależało.
– Jak niby chcesz to zrobić? – zapytała Joasia, nie mogąc się dłużej powstrzymywać.
– To już moja sprawa, nie mam zamiaru tego zdradzać – oznajmiła wyniośle, mając nadzieję, że koleżance w pięty poszło.
– Zgoda, jeśli chcecie iść, to was zabiorę. Dla mnie nie stanowi to problemu. Oczywiście, najpierw musimy znaleźć sposób, by dostać się do kantorka.
– Możecie na mnie liczyć! – zawołała entuzjastycznie Diana, mając nadzieję, że pospiesznie obmyślony plan zadziała i uda jej się zdobyć klucze. – Cholera… – mruknęła, gdy poczuła pierwsze krople deszczu spadające na nos.
– Chyba najwyższa pora się zbierać – stwierdził Oskar. – Bo nie mam ochoty zmoknąć.
– Ciocia ma po mnie przyjechać i odwieźć do domu. Jeśli chcesz, możemy cię podrzucić – zaproponowała szybko Joasia, uśmiechając się serdecznie w stronę chłopaka.
Diana miała ochotę sprawić, by mina jej zrzedła, ale się powstrzymała. Mogła się domyślić, że koleżanka jej nie zaproponuje podwiezienia. Żałowała, że doktor Preisner teraz nie zaczął niszczyć rosnących w pobliżu krzaków, bo może podrzuciłby ją kawałek, gdyby go poprosiła, szczególnie że deszcz zaczynał padać coraz mocniej i coś jej podpowiadało, że niebawem może zmienić się w ulewę.
– Podrzuciłbym cię, ale jeszcze mam trening koszykówki – zwrócił się Grześ do dziewczyny, widząc jej zmartwiony wyraz twarzy.
– Szybko pobiegnę na przystanek, z cukru nie jestem, to się nie roztopię. Najwyżej przeziębienie złapię – mruknęła pod nosem ostatnie zdanie. Jednakże starała się zachować opanowany wyraz twarzy.
– Ja mam parasol, to mogę cię odprowadzić – zaproponował nieśmiało Kacper.
Diana pod wpływem impulsu miała ochotę rzucić mu się na szyję i ucałować. Na szczęście w porę się powstrzymała. Przede wszystkim Kacper to nie Grześ. A po drugie nie chciała robić scen, które później komentowałaby Joasia przy każdej nadarzającej się okazji. Na dodatek te okazje mogłyby zdarzać się naprawdę często, jeśli dziewczyna dołączy do klubu fizycznego.
Licealiści pożegnali się i rozdzielili na dwie grupy. Joasia, Grześ i Oskar pospiesznie wrócili do szkoły, a Diana i Kacper udali się w stronę przystanku autobusowego. Dziewczyna po raz pierwszy cieszyła się, że kolega jest wysoki, wcześniej jej to wyjątkowo przeszkadzało, gdyż podczas rozmowy musiała zadzierać głowę wysoko do góry. Teraz przynajmniej nie musiała obawiać się, że zostanie dźgnięta czubkiem parasola w czoło.
W pewnym momencie chwyciła chłopaka pod ramię, by było im wygodniej iść pod niewielkim parasolem. Nie spodziewała się, że przez to na policzkach Kacpra pojawią się szkarłatne rumieńce. Uznała, że lepiej będzie tego nie komentować i udawać, że w ogóle nic nie zauważyła. W końcu nie była Joasią, która musiała wytknąć każdemu nawet niewielkie potknięcie.
– Nie wydaje ci się, że Oskar jakoś za łatwo się zgodził, byśmy z nim poszli? – zagadnęła.
Chłopak przez dłuższą chwilę spoglądał na nią, nic nie mówiąc. Diana nieco się speszyła i nie wiedziała, co ma zrobić. Co więcej, zdarzyło jej się to już po raz drugi dzisiejszego dnia, a to wcale jej się nie podobało.
– Wszystko w porządku? Mam coś na nosie? – odezwała się, by przerwać ciszę zakłócaną jedynie bębnieniem kropel deszczu o parasol.
– Tak, to znaczy nie… Właściwe… Ja… zamyśliłem się – wyjąkał. – A wracając do twojego wcześniejszego pytania, to nie sądziłem, że Oskar w ogóle się zgodzi. Wiesz, może nam się tylko wydaje, że taka podróż przez czasoprzestrzeń to coś niesamowitego, a w rzeczywistości się rozczarujemy.
– Nie mów tak. Nie chcę się rozczarować, nie teraz, gdy to może zmienić całe nasze życie. Kto wie, czy nie będziemy pierwszymi Ziemianami, którzy postawią stopę na drugim końcu wszechświata. A o takich przygodach nigdy się nie zapomni – mówiła z zapałem i entuzjazmem Diana.
Dziewczyna miała wrażenie, że Kacper chciał coś powiedzieć, jednakże po chwili się rozmyślił. Zastanawiała się, co to takiego mogło być, już chciała o to zapytać i oznajmić twardo, że zniesie każdą krytykę, chociaż w głębi ducha się jej nie spodziewała, ale chłopak pierwszy zabrał głos:
– Mogę mieć do ciebie prośbę. – Diana skinęła głową, a on nieśmiało kontynuował: – Pożyczyłabyś mi pieniądze na bilet. Pada coraz mocniej, a mam kawałek do przejścia. Jutro ci oddam – zapewnił pospiesznie.
– Pewnie, nie ma problemu – odpowiedziała z uśmiechem, jednak momentalnie spoważniała, widząc mijający ich czarny samochód. – Nie sądzisz, że powinniśmy o wszystkim powiedzieć doktorowi Preisnerowi? Chyba lepiej, aby wiedział, co znajduje się w kantorku niż skończył jak pani Kleszczykowska.
– To jest twój plan zdobycia klucza?
– Oczywiście, że nie! – zaprzeczyła Diana. – Jak się powiedzie, mogę ci powiedzieć, co zrobiłam – oznajmiła, uśmiechając się od ucha do ucha.
~ * ~
Chciałam dać w zeszłym tygodniu, ale się nie wyrobiłam. Końcówka semestru daje mi się mocno we znaki i ciągle jest coś do zrobienia lub do nauki. Z tego też względu myślę, że kolejny rozdział pojawi się również za trzy tygodnie. Chyba że w przyszłotygodniowy długi weekend trochę się zmobilizuje, ale nic nie obiecuję
Możliwe, że w wakacje uda mi się złapać rytm (i zrobić spore zapasy) i publikować regularnie co dwa tygodnie, może nawet co tydzień, gdy już skończę drugi blog. Ale to chyba ba razie jedynie marzenia.

19 komentarzy:

  1. Nadal się nie mogę nadziwić, jak oni gładko uwierzyli w historię Oskara :). Troszkę to wręcz nierealistyczne jak dla mnie, biorąc pod uwagę fakt, że akcja się toczy w naszym zwykłym świecie, no ale rozumiem, że taką miałaś koncepcję i nie chciałaś się dokładnie wgłębiać w szczegóły i rozkminy bohaterów, a po prostu pominąć to i lecieć naprzód z akcją. Troszkę to uproszczone jak dla mnie, ale ogólnie, jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczą się ich przygody, skoro grupka nastolatków zainteresowała się nietypowym przybyszem z innej planety i zagadnieniami dotyczącymi podróżowania w czasie i przestrzeni. W sumie nie dziwię się ich ciekawości, w końcu to naprawdę niepowtarzalna okazja, spotkać kogoś takiego i być może dowiedzieć się jakichś fascynujących rzeczy. Swoją drogą, ciekawi mnie, czy kiedyś wybiorą się w jakąś podróż, czy może akcja będzie się dziać cały czas na Ziemi, aż pewnego dnia Oskar w końcu wróci do siebie.
    Wgl ciekawe, dlaczego to przejście w składziku jest popsute i nie działa, jak należy. Wgl to faktycznie ryzykowne, bo ktoś może tam wejść i zniknąć, tak jak tamta babka. No i ciekawe, czyja była ta noga, którą tam kiedyś znaleźli.
    Hmm... Mam dziwne wrażenie, że Diana i Kacper coś się do siebie zbliżają. Ta ich końcowa scenka była dość taka sugestywna, że coś się między nimi może kiedyś podziać, choć ja osobiście ich jako paring nie widzę, bo Kacper jest chyba młodszy?
    Niemniej jednak, jestem ciekawa, co dalej się wydarzy. Tutaj się nie działo jeszcze zbyt wiele, no ale też zastanawiam się, co będzie, jak powiedzą Filipowi o tym, co się czai na tyłach jego pracowni xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, nie chciałam poświęcać kilku kolejnych rozdziałów na to, jak bohaterowie zastanawiają się, czy Oskar mówi prawdę, czy ściamnia. Cóż, jakby na to nie patrzeć, to młodzi ludzie, a sądzę, że tacy łatwiej uwierzą niż np. jakiś dorosły prawnik czy przedsiębiorca. Na dodatek większość z nich widziała, że coś się dzieje.
      Popsucie przejścia w kantorku to osobna historia i bohaterowie tak szybko tego nie rozpracują. Ale kiedyś się dowiedzą, bo takiego wątku nie mam zamiaru pozostawić otwartego.
      Co do wieku Diany i Kacpra, to rzeczywiście chłopak jest od niej rok młodszy.

      Usuń
  2. Ach te spiski :) Pomysł z podróżami w czasie jest ciekawy i nie dziwię się Dianie, że chciałaby w taką podróż wyruszyć. To byłoby interesujące pod warunkiem, że nie dostaliby się w jakieś straszne i niebezpieczne miejsce. Ciekawe jak ta Diana zamierza zdobyć klucz. Znając ją ma genialny pomysł, genialny według niej. Widzę też, że Joasia próbuje zaprzyjaźnić się z Oskarem. Wciąż się zastanawiam jaką to przeszłość dziewczyna chciałaby zmienić. No i przyznam, że nie spodziewałam się po Kacprze chęci pomocy Dianie. Do tej pory chłopak raczej jej unikał jak ognia, a tu nagle oferta "podprowadzki" na przystanek.
    Przyznam szczerze, że jestem ciekawa jak dalej rozwinie się akcja.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Diany raczej nie dociera, że może udać się w jakieś niebezpieczne miejsce, wyobraża to sobie jako wielką, fascynującą przygodę. A nawet gdyby spotkała jakąś przeszkodę, to na pewno by sobie z nią poradziła.
      W tym wypadku Kacper został postawiony pod ścianą, bo głupio by wyglądało, gdyby wyjął parasol i sam pod nim szedł w tę samą stronę, co Diana bez parasola.

      Usuń
  3. Muszę przyznać, że powoli wszystko się rozkręca. Trochę dziwi mnie, że cała czwórka uwierzyła praktycznie od razu Oskarowi i że niektórzy z nich najchętniej od razu udaliby się w kosmos - najwyraźniej aż tak bezpieczne to nie jest, nawet jeśli niespodzianki wg Oskara dotyczą tylko kilku procent podróży (choć akurat Diana pasuje na taką osobęxD). Jednak rozumiem zamysł, że dzięki temu wszystko szybciej się rozwinie xD bardzo mnie ciekawi, gdzie trafiła dawna nauczycielka fizyki, ale to chyba szybko się nie rozwiąże:P myśle, że szybciej dowiemy się, jak Diana chce zdeobyć klucz -szczerze mówiąc, pomyślałam dokładnie, jak Kacper xD ale wątpię,żeby to zadziałało. Myślę, ze ma większe szanse, ze to Kacper z nią będzie niż Grzesiek, ale ok xD to taka dygresja. W każdym razie sama nie wiem, czuy ją lubię czy nie, wiem, że gdyby jej nie było, opowiadanie wiele by straciło, gdyz nikt nie ma tyle odwagi, a jednocześnie buty w sobie xD trochę żałuję, że tak dawno nie było żadnego fragmentu o moim kochanym Preisnerze, no naprawdę za to należy się spora nagana, proszę bardzo o poprawę (no i o tę randkę poproszę także!!!) :P ciekaw,e jak szybko dowie się prawdy o Oskarze, bo myślę,że to nieuniknione. z niecierpliwością czekam na ciąg daklszy i zapraszam na moje blogi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to Oskar nie wziął pod uwagę jeszcze jednej rzeczy związanej z podróżami, dlatego sądzi, że jedyne niebezpieczeństwo to kwestia samego przejścia przez wir czasoprzestrzenny. Chłopak trochę się zdziwi, jak dojdzie co do czego.
      Nad miejscem pobytu nauczycielki jeszcze się zastanawiam. Mam jeden pomysł, ale muszę to jeszcze przemyśleć.
      Nie, Diana ma zupełnie inny pomysł. Bardziej szalony w porównaniu do zwyczajnego powiedzenia nauczycielowi prawdy i poproszenia o klucz.
      A co do Filipa, to ostrzegałam, że w najbliższym czasie go nie będzie, jednakże kolejny rozdział rozpoczyna się jego randką z Patrycją. Chociaż chciałam to jeszcze trochę odwlec.

      Usuń
  4. No to się teraz wszystko wyjaśniło z tymi niewyjaśnionymi rzeczami, które dzieją się w kantorku. Szkoda mi trochę pani Kleszczykowskiej. Biedaczka pewnie gdzieś znajduje się w innej czasoprzestrzeni, i to niewiadomo na jaką planetę trafiła. I czy w ogóle na jakąkolwiek trafiła.
    Przykra też sprawa z Oskarem. Przez te aktywne ruchy czasu, nie może wpisać współrzędnych i wrócić do domu.
    Mam nadzieje, że jakoś to zdołają to rozwikłać. I mnie też jakość dziwnie zastanawia, że Oskar za łatwo się zgodził, żeby oni z nim wyruszyli na obce im planety. Dianie może się wydawać to wielka podróż, jednakże może za tym kryć się niebezpieczna gra.
    I jestem to ciekawa, jak Diana zdobędzie klucz do kantorka.

    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z racji, że to nie ma wielkiego wpływu na główne wydarzenia, mogę powiedzieć, że pani Kleszczykowska szczęśliwie przetrwała podróż i wylądowała gdzieś w czasoprzestrzeni. Jednak sądzę, że w przyszłości na ten temat może pojawić się więcej.
      Rzeczywiście takie podróże to nie tylko fantastyczne przygody, ale także wiele niebezpieczeństw w zależności, gdzie się trafi, a oni na dodatek nie mają nad tym żadnej kontroli. Poza tym Oskar nie wziął pod uwagę jeszcze jednej bardzo istotnej kwestii, no i nie przyznał się do pewnej rzeczy.

      Usuń
  5. Rozdział przeczytany parę dni temu, ale dopiero dziś chwilka, żeby skomentować.
    Podobało mi się to, jak Oskar wszystko wyjaśnił. Teraz tajemnica wydaje się mniej ciekawa, a przynajmniej powinna - mówię tu w kontekście jego znajomych, którzy dalej brną w tę niebezpieczną podróż. Szkoda mi trochę, że tak się wszystko potoczyło i parę osób musiało ucierpieć. Z drugiej strony szkoda mi Diany. Jest fajną dziewczyną, a Oskar zdaje się jej nie dostrzegać. W sensie nie widzi jej tak, jak ja bym chciała, żeby ją widział. A Joasi po prostu nie trawię. Denerwuje mnie.
    Czekam na akcję z kluczem. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama tajemnice rzeczywiście już za bardzo ich nie interesuje, skoro niemal wszystko już wiedzą, ale za to perspektywy, jakie to otworzyło przed nimi są intrygujące i o wiele bardziej fascynujące.
      Diana jest postacią, która ma o sobie bardzo wysokie mniemanie i w rzeczywistości nikt nie dostrzega jej w taki sposób, jak ona patrzy na siebie.

      Usuń
  6. witam! przeczytałam wszystkie rozdziały jednym tchem. Mogłabym zacząć od tego, że masz niepowtarzalny, niebanalny i lekki styl i w ogóle, ale to chyba wiesz :) przejdę więc może do konkretów.
    Podoba mi się, że akcja opowiadania osadzona jest w Polsce. Przyznaje, że nie znam Wrocławia i byłam tam tylko przejazdem, ale to chyba bez różnicy :P na razie akcja dzieje się w szkole, ewentualnie na jakiś osiedlach, a ja przyznam, że czekam na opis rynku, starówki i w ogóle... będzie kiedyś?
    Bohaterowie także są bardzo ciekawi. Diana irytuje, ale ją lubię, bardziej wkurzająca wydaje się być Joasia. Zastanawiam się, czy jej kontuzja nie jest czymś poważniejszym, może jakąś chorobą? Ale może właśnie za to powinnam dać Ci plusa, bo jeśli Asia faktycznie jest chora to przynajmniej ukrywa to i widać że się wstydzi, a nie tak jak w większości opowiadań - robi z siebie ofiarę. Och, nie ważne, zaczynam pisać pierdoły.
    Męska część jest ciekawsza, a czasem mam wrażenie, że Ty też ich bardziej lubisz. Bardzo żal mi Kacpra. Widać że jest biedny i ma wrażenie, że nie pasuje do otoczenia. Świat niestety nie jest sprawiedliwy... to taki paradoks. Grześ jest jego przeciwieństwem, bogaty, mieszka z rodzicami w apartamencie (jak dobrze zrozumiałam) a mimo to, też wiele mu brakuje do szczęścia. W sumie, jakby się zastanowić. Nikt z nich nie jest tak naprawdę szczęśliwy. I czuję, że właśnie po to "zjawił się" Oskar - aby dać im szczęście :D
    Zauważyłam, że wielu przedmówców czepia się, że akcja dzieje się zbyt szybko. Hmmm.... moim zdaniem nie, może faktycznie wśród młodzieży powinien być ktoś, kto by nie uwierzył, albo coś, ale moim zdaniem wątek poznawania historii Oskara nie jest wątkiem głównym więc nie ma potrzeby tego ciągnąć.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Cóż, na chwilę obecną to nie wiem, gdzie dokładnie w przyszłości znajdą się bohaterowie. Ale jeśli akcja przeniesie się na rynek (możliwe, że w okolicach Bożego Narodzenia, bo wtedy klimat będzie fajny), to pojawią się opisy.
      Na temat kontuzji Joasi na razie się nie wypowiadam, w przyszłości zostanie powiedziane, co naprawdę jej jest. Ale gdyby miała robić z siebie ofiarę, to nie wyobrażam sobie, by Oskar miał się nią zainteresować i zaprosić do klubu.
      Ja ogólnie bardziej lubię męskie postacie. Zarówno w moich opowiadaniach jak i wszelkich powieściach. Zawsze jakoś bardziej do mnie przemawiali. I dlatego to zwykle takich głównych bohaterów tworzyłam. No ale tutaj niespodziewanie Diana mi się wybiła i ją także bardzo polubiłam :)
      Gdybym zaczęła poznawanie Oskara zaczęła rozszerzać, to zrobiłoby się z tego kilka dodatkowych rozdziałów o niczym i nie sądzę, aby cała historia na tym zyskała, bo sądzę, że ciekawiej będzie później, jak bohaterowie te wszystkie wstępy będą mieć już za sobą.

      Usuń
  7. Mam wrażenie, że Diana nigdy nie polubi Joasi. W ogóle chyba lubi ograniczać towarzystwo, w którym przebywa. Na początku też nie lubiła Kacpra, bo był za młody. Oskar, do niego też coś miała, coś jej nie pasowało w nim. Teraz chociaż ma pewność, że miała dobre przeczucia. Dziwne się grono z nich utworzyło ;P, ale kto wie, może wszyscy się polubią? Czyli zagadka z kantorkiem rozwiązana...aczkolwiek ciekawy pomysł na przejście. Przypomniały mi się smerfy, jak też gdzieś podróżowały. Oj, zanim trafiły ponownie do swojej wioski, przetransportowały się kilka razy. Zawsze to jakaś przygoda, choć bywa niebezpieczna. A może Oskarowi spodoba się tu gdzie jest i nie będzie chciał wracać? Z drugiej strony to tam jest jego dom i chyba ciężko porzucić przyjaciół, rodzinę itp. Teraz przynajmniej nie jest sam, a może nowi znajomi mu pomogą? Oni też muszą się liczyć z tym, że nawet jak Oskar wróci, to oni mogą nie... Zdają sobie z tego sprawę? Chyba, że mają większą chęć na przygodę, a właściwie Diana ;P. Fizyk chyba powinien się dowiedzieć, może wtedy by im pomógł czy coś. W ogóle on wydaję się trochę taki, jakby nie wiedział, co on tam w ogóle robi ;P. Chociaż w końcu pracuję, więc to nowość, można by mu wybaczyć. Coś mi się wydaję, że gdyby babcia Kacpra zobaczyła ich razem, na pewno pomyślałaby sobie coś więcej. Zauważyłam takie małe błędy u Ciebie: " jak ona, umieszczono się po" (fragment o tej antence), chyba nie pasuje tu "się' i gdy fizyk miał "mały wypadek", Diana nazwała go "światkiem", a powinno być "świadkiem". Jak zauważasz u mnie błędy to jak możesz to pisz mi je w komentarzu, bo czasem mogę czegoś nie zauważyć ;), ale w każdym razie dziękuję za wspomnienie o tym, po opanowaniu mojego lenia się za to zabrałam ;p.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak o tym wspomniałaś, to też przypomniałam sobie smerfy, no ale dzięki temu, że po drodze ląduje się w innych miejscach, to wszystko staje się ciekawsze.
      Oskar na pewno nie postanowi zostać na stałe. na Neravi ma wszystko - dom, rodzinę, znajomych, całe swoje dotychczasowe życie. Na Ziemi jest obcy, musi ukrywać to, kim jest i kombinować, by znaleźć dach nad głową.
      Diana nawet nie myśli o tym, że mogłaby nie wrócić lub utknąć gdzieś jak Oskar, dlatego tak bardzo zależy jej na przygodzie. Reszta nie miała możliwości, by się wypowiedzieć, ale oni nie są jak Diana i na pewno będą starać się wziąć pod uwagę różne możliwości czy niebezpieczeństwa.
      I dziękuję za wypisanie błędów ;)

      Usuń
  8. No to teraz wiadomo, jak mogła zginąć pani Kleszczykowska. Hm... ciekawe, gdzie ją wyrzuciło. Biedna, pewnie nie wie, co jest grane. Może jednak uda jej się jakoś wrócić. To dziwne, że Oskar pozwolił im udać się ze sobą. Taka podróż na pewno nie jest miła i przyjemna... Może on coś planuje albo tylko chce, by mu pomogli się tam dostać, a wcale ich nie zabierze. Ciekawe, czy się w ogóle uda i czy Diana zdobędzie klucz. Niby jak, tak poza tym? Jak ma plan, to mogła powiedzieć, jaki. :D Ojoj.. Kacper się zarumienił? Czyżby leciał na Dianę? Hahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahhahahahahahahhahahahahahahahahahhaahhahahahahaa, no. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy ją tak nagle wciągnęło i wyrzuciło nie wiadomo gdzie, to na pewno była mocno zdziwiona i pewnie przerażona. Właściwie, to sądzę, że kiedyś może pojawi się coś na temat dokładniejszego miejsca pobytu nauczycielki.
      W tym wypadku Diana wolała przemilczeć swój plan, bo większe wrażenie zrobi na innych (a przy tym utrze nos Joasi), gdy przyjdzie z kluczem, niż gdyby miała na głos powiedzieć to, co jej chodzi po głowie :)

      Usuń
  9. Przepraszam za te zaległości... tak samo jak u Ciebie, nie potrafiłam wyrobić pod koniec semestru. Jednak całe szczęście wszystko nadrobiłam. Postaram się teraz wszystko skomentować za jednym zamachem.
    Kurczę, serio się nie spodziewałam, że Oskar jest kosmitą. W głowie mi się to nie mieści. Musiał się natrudzić, by zrozumieć ludzkie obyczaje i jakoś wtopić się w tłum. Zastanawia mnie tylko, czy na swojej planecie też wyglądał jak człowiek, czy raczej jakoś się zmieniał? W jakim języku mówił? Hmmm tyle rzeczy mnie ciekawi... podziwiam go za to, że odnalazł się w naszym świecie, znalazł mieszkanie, uczy się w szkole, jest przy tym szalenie inteligentny, w końcu niejeden na jego miejscu by się załamał i nawet nie szukał wyjścia z tej sytuacji. Cieszę się, że powiedział o wszystkim licealistom. Teraz oni będą mu mogli pomóc.
    Podobało mi się, że przedstawiłaś sposób patrzenia każdego z bohaterów na tę sytuację, dzięki czemu mogłam ich poznać z nieco innej strony.
    Teraz już wiadomo, co się stało z dawną nauczycielką fizyki! Została wciągnięta przez portal... teraz pozostaje tylko odkryć, jak Oskar może wrócić do domu. Ciekawi mnie, jak przebiegnie podróż w przeszłość/ na inną planetę, co takiego odkryją bohaterowie.
    Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam! Poprzednie rozdziały naprawdę bardzo mi się podobały, wiele się wyjaśniło i historia zaczęła nabierać tempa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę powiedzieć, że z zewnątrz wygląda jak człowiek zarówno na Ziemi jak i na Neravi. Jednakże różni się czymś od ludzi, ale do tego dopiero dojdę. Nawet całkiem niedługo. Sprawa języka też się wyjaśni.
      Z jednej strony nie miał wyjścia i musiał dostosować się do nowych warunków i starać się jakoś sobie radzić. Szczególnie że poddanie się oznaczałoby śmierć, bo nikt by się o niego nie zatroszczył. A Oskar do takich ludzi nie należy i zawsze walczy o swoje, szczególnie w tak istotnych sprawach.

      Usuń
  10. Wciągająca historia, przyjemnie się czyta.

    OdpowiedzUsuń

Zwiastun

Obserwatorzy