Filip zakończył ostatnią tego dnia lekcję i usiadł na
brzegu obrotowego krzesła. Zrobił to tak niefortunnie, że mebel odjechał w tył,
a on wylądował na podłodze. Syknął z bólu, nie mogąc uwierzyć, że w głupiej
szkole czekało na niego tyle niebezpieczeństw. Za jego czasów nic takiego się
nie zdarzało.
– Nic się panu nie stało, doktorze Preisner? – zapytał
jeden z uczniów.
– Jestem cały. Chyba – dodał pod nosem bardziej do
siebie niż pytającej osoby. – Sprawdzałem prędkość, z jaką porusza się krzesło,
w ramach następnego działu, który będziemy omawiać – spróbował obrócić tę
sytuację w żart, jednakże zarazem wiedział, że to nie powstrzyma siniaka i
podstępny drań niebawem pokaże się w pełnej okazałości na pośladkach mężczyzny.
Filip chwycił brzeg biurka i podciągnął się do góry, by
po chwili stanąć na nogach. Pomasował obolałe miejsce, nie przejmując się, że
nie wszyscy uczniowie wyszli z klasy, a Kacper Kornacki siedział w ławce, jakby
czekał na kolejną godzinę fizyki.
Mężczyzna przysunął krzesło do biurka i tym razem
usiadł na nim normalnie, po chwili odchylając się wygodnie do tyłu. Zamknął
oczy, starając się zapomnieć o zajęciach klubu fizycznego, które miały się za
chwilę odbyć. Wiele by oddał, aby móc już wyjść z budynku i pojechać do domu,
może nawet udałoby mu się dość szybko przedrzeć przez centrum miasta. Usiadłby
przed telewizorem, zamówił pizzę i przyjemnie spędził resztę dnia.
– Co tu robi ten pierwszak?! – Z beztroskich marzeń
wyrwał Filipa dziewczęcy krzyk.
Leniwie otworzył oczy, by ujrzeć nikogo innego jak
Dianę we własnej osobie, oskarżycielsko celującą palcem w Kacpra, który, ku
zdziwieniu mężczyzny, nadal nie ruszył się z miejsca, jakby ktoś przykleił go
do krzesła. Sam padł ofiarą takiego żartu w podstawówce i wiedział, że to wyjątkowo
nieprzyjemne. Chłopak momentalnie zgarbił się i spuścił głowę, by nie patrzeć
na rozzłoszczoną koleżankę. Filipowi zrobiło się go żal, już otwierał usta, by
zwrócić uwagę dziewczynie, ale wtedy do klasy wszedł Oskar.
– Ja zaproponowałem Kacprowi dołączenie do klubu. Jedyną
osobą, która może mieć jakikolwiek zażalenia, jest doktor Preisner – wyjaśnił,
a Filip energicznie pokiwał głową, chociaż nikt nie zwracał na niego uwagi. –
Czasem cię nie rozumiem, Diano. Powinnaś się cieszyć, bo zgodnie z regulaminem
potrzebujemy pięciu osób, by kółko mogło zaistnieć.
– Naprawdę? – wtrącił mężczyzna.
Nie potrafił powstrzymać szerokiego uśmiechu, który
pojawił się na twarzy. Dlaczego nikt mu jeszcze nie powiedział, że nadal
istnieje nadzieja, by zajęcia się nie odbywały? Jednakże cały dobry nastrój
uleciał z Filipa, gdy tylko zobaczył wchodzącego do klasy Grzesia. Wystarczyło
jedynie jego nazwisko, by profesor Szwarszczyk bez żadnych uprzedzeń zgodziła
się na reaktywację klubu fizycznego. Nawet nie pytała, ilu uczniów ma zamiar do
niego uczęszczać.
– Zresztą, nieważne. Siadajcie, miło, że chciałeś
dołączyć do tego dziwacznego grona – zwrócił się do Kacpra. – I jeszcze raz
wpadniesz do klasy z krzykiem, Diano, a napiszesz karną kartkówkę z tego, o
czym będziemy rozmawiać.
Cieszył się w duchu, widząc niezadowolony wyraz twarzy
dziewczyny. Po raz pierwszy podobała mu się posada nauczyciela. Chłopcy nawet
nie kryli uśmiechów. Jedynie Kacper wyglądał na zakłopotanego, nie wiedząc, czy
wypada mu się uśmiechnąć, czy lepiej zachować powagę i nie drażnić dodatkowo
koleżanki. Nie uszło uwadze Filipa, że nerwowo spoglądał w stronę Grzesia,
jakby się czegoś obawiał.
– Oskar, zamknij drzwi i zaczynamy, bo pewnie nikt
więcej nie dostał nagłego olśnienia, by tu przyjść – zwrócił się do chłopaka,
który dosłownie sekundę wcześniej usiadł w ławce obok Kacpra. Zadowolona Diana
zajęła miejsce obok niezbyt uradowanego tą perspektywą Grzesia.
Filip podszedł do tablicy z zamiarem napisania na niej
tematu zajęć. Gdy tylko chwycił pisak, ten wypadł mu z dłoni i wylądował pod
biurkiem. Mężczyźnie nie chciało się po niego schylać, więc zignorował to i
wziął następny.
– Układy elektroniczne? – przeczytała Diana. Ton głosu
dziewczyny wyraźnie wskazywał na jej niezadowolenie, jednak Filip postanowił ją
zignorować. Nie po to tyle głowił się, by wymyślić coś ciekawego i zabawnego, aby
teraz zostać skrytykowanym przez siedemnastolatkę.
– Dokładnie! – oznajmił radośnie i z uciechy zatarł
ręce.
Podszedł do biurka i usiadł na nim przodem do czwórki
uczniów. Ponieważ znajdował się na podwyższeniu, stopami nie dotykał posadzki.
Zamachał kilka razy nogami w powietrzu, przypominając sobie dzieciństwo.
– Długo myślałem o tym, czego chcielibyście się tu
nauczyć, bo sami nie powiedzieliście mi, jak wcześniej wyglądało kółko i co was
interesuje – zaczął Filip, bawiąc się przy tym pisakiem. – Normalnie chyba na
takich zajęciach rozwiązuje się skomplikowane zadania, ale doszedłem do
wniosku, że to nudne i mało przydatne.
– Może pan odłożyć ten pisak? – zabrał głos Oskar. – Mam
wrażenie, że zaraz wypadnie on panu z ręki i trafi mnie prosto w oko.
– Będziesz mieć nauczkę, że kłamstwo ma krótkie nogi –
syknęła w jego stronę Diana.
– Co ma jedno do drugiego? I ile jeszcze razy mam ci
powtarzać, że to prawda?
– Zostawcie te uwagi na później. Nie masz się czego
obawiać – zwrócił się nauczyciel do Oskara.
W tamtym momencie pisak rzeczywiście wypadł Filipowi z
rąk. Jednak poszybował w stronę Diany. Gdyby nie szybka interwencja Grzesia,
który złapał przedmiot, trafiłby on dziewczynę prosto w czoło.
– Uratowałeś mi życie! – zawołała, przytulając się do
chłopaka.
Grześ nie wyglądał na zadowolonego i z niemałym trudem
udało mu się wyswobodzić z objęć Diany. Zwrócił pisak nauczycielowi tylko po
to, by ruszyć się z miejsca i chociaż na chwilę oddalić od natarczywej
koleżanki.
– Tak, zapamiętajcie, że taka zabawa artykułami
piśmienniczymi może się źle skończyć – rzekł Filip, stwierdzając, że skoro nic
poważnego się nie wydarzyło, to sprawa zamknięta. – O czym to ja mówiłem? Ach
tak, temat zajęć. Widziałem, że w tej waszej sali laboratoryjnej macie także
dwie lutownice, dlatego uznałem, że możemy pobawić się w zrobienie własnych,
prostych układów elektronicznych – wzmacniaczy czy multiwibratorów. Sam coś
takiego miałem na studiach i bardzo lubiłem te zajęcia. Moglibyście stworzyć
coś z niczego, a nie kupować te drogie układy do samodzielnego montowania. Co
prawda nie macie tutaj roztworu trawiącego, ale da się to zrobić domowymi
sposobami. Z częścią komputerową też powinniśmy sobie jakoś poradzić, jakby co
to pożyczymy salę od informatyków. Podoba się wam pomysł? – zwrócił się do
uczniów.
Chłopcy z zadowoleniem pokiwali głowami, jednakże
Dianie znów coś się nie podobało. Filip westchnął w duchu, zastanawiając się,
czy dziewczyna kiedykolwiek będzie usatysfakcjonowania, czy po prostu
postanowiła wiecznie wszystkich krytykować.
– Daj spokój – mruknął Grześ, jednak ona udawała, że go
wcale nie słucha.
– To bardzo ciekawy temat, jednakże wolałabym, byśmy na
początek poruszyli coś innego, chociażby dziwne
zjawiska, do których dochodzi w naszym mieście – powiedziała, a Oskar
momentalnie skierował w jej stronę wrogie spojrzenie.
Diana zignorowała chłopaka, natarczywie wpatrując się w
Filipa, który po chwili skapitulował, uznając, że widok za oknem prezentował
się ciekawiej. Ze zdenerwowania rozczochrał włosy, zastanawiając się, czy uda
mu się jakoś zręcznie wybrnąć z tej sytuacji. Wolał zapomnieć o tych wszystkich
dziwnych rzeczach i powrócić do swojego normalnego życia.
– Układy elektroniczne także spotykamy w naszym mieście
– powiedział, próbując w ten sposób zniechęcić dziewczynę do kontynuowania tego
tematu, jednak osiągnął zupełnie przeciwny efekt.
– Pan doskonale
wie, o czym mówię. Przede wszystkim powinniśmy zbadać kantorek i przekonać się,
jaką tajemnicę kryje. Następnie mamy jeszcze nagłe zniknięcie pani
Kleszczykowskiej – kontynuowała, nie dając nauczycielowi dojść do słowa. – A na
koniec niebo, które dziewiętnastego sierpnia zrobiło się całkiem zielone.
– To był przecież barwnik, który przez przypadek został
dodany do pieca. I potem spowodował tyle szumu.
– Wierzysz w to, co piszą w gazetach, Grzesiu? –
westchnęła rozczarowana Diana.
– Tak mówił mój tata – próbował się usprawiedliwić.
Filip chciał uciąć tę dyskusję, ale wzmianka o panu
Hornich zamknęła mu usta. Sam nie wiedział, dlaczego słowa Grzesia tak na niego
zadziałały, jednak od rozmowy z profesor Szwarszczyk coraz częściej słyszał to
nazwisko. Czasem w dość nietypowych kontekstach. Pamiętał, że w sierpniu z
zainteresowaniem śledził nowe informacje na temat zielonego nieba w gazetach i
Internecie. A państwo Hornich należeli do grupy mającej wyjaśnić to dziwne
zjawisko, mimo że ich firma zajmowała się układami scalonymi, jak twierdziła
dyrektorka, nie barwnikami.
– Zastanów się nad wstąpieniem do klubu zjawisk
paranormalnych, skoro interesują cię takie rzeczy – wtrącił Oskar. – Może pan
mówić dalej o układach elektronicznych.
Filip pokiwał głową, wskazując na chłopaka i w pełni
się z nim zgadzając. Już chciał rozpocząć krótki wstęp teoretyczny na temat
podstawowych, najczęściej stosowanych elementów, jednak dotarło do niego, co
między innymi przed chwilą powiedziała Diana.
– Jak to zniknęła, przecież wyjechała do rodziny?
– Ma pan zamiar ciągnąć ten niedorzeczny temat? –
powiedział Oskar, ale nikt mu nie odpowiedział.
Diana spojrzała na kolegę z wyższością, po czym z
triumfalną miną zwróciła się do nauczyciela. Filip nie mógł oprzeć się
wrażeniu, że dziewczyna dostała to, co chciała. W innym wypadku może i jakoś by
się tym przejął, jednak teraz miał coś ważniejszego na głowie. Czyżby wkopał
się w jeszcze większe bagno niż mu się wydawało?
– Profesor Szwarszczyk twierdzi, że pani Kleszczykowska
wyjechała do rodziny, ale prawda jest zupełnie inna – zaczęła dramatycznym
tonem, jakby opowiadała historię o duchach. – Ona zniknęła podczas jednej z
przerw. Nikt nie mógł potwierdzić, że opuściła budynek szkoły, kamery także
tego nie zarejestrowały. Była, a potem puf i nie ma.
– Skąd możesz wiedzieć o kamerach, uczniom raczej tego
nie mówią – rzekł Oskar, nie kryjąc szyderstwa w tonie głosu.
– Podsłuchiwała – odpowiedział Grześ, uprzedzając
dziewczynę. – To jedno z jej hobby.
Po tych słowach Diana wyglądała na rozczarowaną.
Wpatrywała się w chłopaka, a Filip miał wrażenie, że za chwilę się rozpłacze,
nie zważając na to, gdzie się znajduje. Nie rozumiał tylko dlaczego, bo
przecież nikt nic złego nie powiedział i jej nie obraził. Wolał to zignorować,
nigdy nie rozumiał dziewczyn, kobiet i im pokrewnych i wolał, aby tak zostało.
– Ale to prawda – odezwał się niespodziewanie Kacper.
Wszyscy momentalnie spojrzeli w jego stronę, co speszyło chłopaka i spowodowało
powstanie szkarłatnych rumieńców na policzkach.
– Trzymasz jej stronę? – zapytał rozczarowany Oskar.
– Nie, ale widziałem, jak pani Kleszczykowska wchodziła
do klasy. Poszedłem za nią, bo chciałem zapytać o coś związanego z zadaniem
domowym, ale jej nie było w środku, nikogo nie było.
– Widzisz, Oskarze, nie powstrzymasz nas przed
odkryciem prawdy! – zawołała triumfalnie Diana.
– Mnie w to nie mieszaj – wtrącił Grześ.
– Składam wymówienie – dodał Filip, ale uczniowie już
go nie słuchali, zajęci wymianą zdań między sobą.
Rozejrzał się z trwogą dookoła, obawiając się, że zaraz
sam zniknie z klasy i w ten sposób zakończy się jego życie. Umrze młodo w wieku
czterdziestu jeden lat, bo skusił się na tak dobrze zapowiadającą ofertę pracy.
Od początku to liceum wydawało mu się dziwne i teraz znalazł potwierdzenie tych
przypuszczeń. Zawzięcie czochrał włosy, zastanawiając się, czy zastanie jeszcze
dziś profesor Szwarszczyk, by oznajmić, że rezygnuje z posady nauczyciela.
Wciśnie jej jakieś kłamstwo, że musi pilnie wyjechać do śmiertelnie chorej
matki. Nawet słowem nie piśnie o prawdziwej przyczynie tej decyzji, by kobieta
nigdy nie dowiedziała się, że ktokolwiek odkrył prawdę. Zakładał, że nie tylko
on by przez to ucierpiał, ale także Diana, Grześ, Oskar i Kacper. A nie chciał
niszczyć życia czwórce nastolatków, mimo że za dwojgiem z nich nie przepadał.
– Dobrze się pan czuje? – Przywrócił go do
rzeczywistości głos Diany. – Chyba nie ma pan wszy?
– Co? Oczywiście, że nie. Skąd coś tak głupiego ci
przyszło do głowy?
Diana znacząco spojrzała na rozczochrane włosy Filipa.
Mężczyzna dyplomatycznie postanowił zignorować uwagę o wszach i udawać, że
nigdy nie zadał ostatniego pytania. Zresztą, teraz miał o wiele ważniejsze
problemy na głowie. Paskudne robaki były przy tym tak istotne jak zeszłoroczny
śnieg.
– Jak mam się dobrze czuć, skoro mogę w każdej chwili
wyparować?! – zawołał zrozpaczony, kładąc się na biurku i chwytając za głowę. –
Rzucam tę robotę w diabły! Jutro moja stopa tu nie postanie, chyba że zniknę
jeszcze dzisiaj – zawodził Filip, ignorując patrzących na niego uczniów.
– Widzisz, co zrobiłaś – powiedział Oskar, nie kryjąc
gniewu.
– To on – próbowała oczyścić się z zarzutów Diana,
wskazując oskarżycielsko palcem na Kacpra.
– Ale to ty zaczęłaś ten temat, więc to twoja wina – nie
dawał za wygraną. – Aż tak ciężko było ci zaakceptować temat o układach
elektronicznych?
– Bo chcę wiedzieć, co znajduje się na zaple… Zaplecze!
– krzyknęła triumfalnie Diana.
– Nie przejmujcie się mną, umrę tutaj i wszyscy o mnie
zapomną – jęczał Filip.
– Zrób coś – syknął Oskar do Diany. – Napraw to teraz.
– Doktorze Preisner, uważam, że te dziwne rzeczy dzieją
się tylko na zapleczu. Gdyby coś miało miejsce w klasie, to ktoś, na przykład
ja, na pewno by to zauważył – próbowała przedstawić swój punkt widzenia
dziewczyna, ale spotkała się jedynie z ignorancją nauczyciela i wrogim
spojrzeniem Oskara.
– Ja sądzę, że nic dziwnego się nie dzieje – przejął
inicjatywę Grześ. – Nie powiadomiono policji o zniknięciu, rodzina także nie
szuka pani Kleszczykowskiej, więc logiczne, że muszą mieć z nią jakiś kontakt.
Gdyby coś złego działo się w szkole, to na pewno zastałaby zamknięta, mój tata
by o to zadbał. Teraz z chęcią dowiemy się czegoś więcej o układach
elektronicznych.
– Naprawdę? – wyjąkał Filip, brzmiąc jak małe dziecko,
które właśnie dowiedziało się, że pod łóżkiem nie ma żadnych potworów.
Już chciał ponownie usiąść na biurku, jednak zanim
zdążył to zrobić, do klasy weszła profesor Szwarszczyk. Filip momentalnie
stanął na nogach, próbował się uśmiechnąć w stronę kobiety, jednakże szok nie
znikał z jego twarzy. Przełknął głośno ślinę, starając się zignorować mordercze
i pełne dezaprobaty spojrzenie dyrektorki.
– Właśnie pokazywałem uczniom zalety montażu
powierzchniowego – skłamał, zdając sobie sprawę jak absurdalnie to brzmi.
Wątpił, aby kobieta przyjęła inne stanowisko.
Filip z pewnym smutkiem, którego sam się nie
spodziewał, musiał przyznać, że nie było mu pisane uczyć w tym liceum. Zaraz
zostanie stąd wyrzucony i nie będzie musiał się martwić o kłamstwa na temat
śmiertelnie chorego członka rodziny oraz udawać, że nic dziwnego nie dzieje się
w tej szkole. Przynajmniej uczniowie w żaden sposób nie ucierpią.
– Czyżby? – rzekła profesor Szwarszczyk, gniewnie
mrużąc oczy. – Z chęcią posłucham, co uczniowie mają do powiedzenia na temat
tego montażu powierzchniowego – zwróciła się do siedzących w ławkach
nastolatków.
Filipowi momentalnie zrobiło się gorąco, nie spodziewał
się, że kobieta w taki sposób postanowi go jeszcze dręczyć. Poluźnił krawat,
starając się nie patrzeć na Dianę przegryzającą wargę ze spuszczoną żałośnie
głową, smutnego Grzesia i Oskara, który mocno zacisnął powieki, jakby starał
się przypomnieć sobie, czy cokolwiek słyszał na ten temat.
– Montaż powierzchniowy polega na montowaniu do płytki
obwodu drukowanego elementów SMD – odezwał się nieśmiało Kacper. – Doktor
Preisner właśnie nam wyjaśniał, że mają one niewielkie wymiary i płaskie
obudowy z dużymi końcówkami lutowniczymi w formie kołnierzy.
Wszyscy spojrzeli ze zdumieniem na pierwszoklasistę. Największy
szok malował się na twarzy Filipa, który nie spodziewał się, że ktokolwiek z
uczniów będzie miał chociaż minimalną wiedzę na ten temat. Kacper zarumienił
się i nieśmiało spuścił głowę, nie przywykł do znajdowania się w centrum uwagi.
– Widzę, że ma pan dość nietypowe metody nauczania, ale
jednak działają – rzekła profesor Szwarszczyk, jednak nie wyglądała na
zadowoloną. – Chciałam pana poinformować, że jutro o siedemnastej odbędzie się
rada pedagogiczna. Zapomniałam powiedzieć o tym przy naszym wczorajszym
spotkaniu. Do widzenia.
Filip pożegnał się grzecznie, jednak gdy kobieta
wyszła, odetchnął głęboko i usiadł na podwyższeniu, nie przejmując się tym, że
może pobrudzić spodnie. Gdyby nie Kacper, byłby już skończony. Na dodatek był
pewien, że dyrektorka z pełną premedytacją wczoraj nie powiedziała ani słowa na
temat rady, by teraz wparować tu bez ostrzeżenia.
– Przepraszam, że zaczęłam ten temat – odezwała się
nieśmiało Diana. – Chyba rzeczywiście za bardzo poniosła mnie wyobraźnia,
obiecuję, że więcej nie będę tego drążyć. Układy elektroniczne też zapowiadają
się ciekawie. Nie mówił pan poważnie na temat rezygnacji, prawda?
– Przez ten tydzień bardzo pana polubiliśmy – dodał
Grześ. – Nawet fizyka nie wydaje mi się już taka straszna.
Filip popatrzył na uczniów z niedowierzaniem. Nigdy nie
przyszło mu do głowy, że ktokolwiek może polubić jego lekcje, które do tej pory
w większości były mocno improwizowane, bo nie zdążył jeszcze odpowiednio
wdrążyć się w temat. A także liczne wpadki, które nawet przestał już liczyć.
– Pewnie, że nie – rzekł, uśmiechając się serdecznie. –
Miałbym wyrzuty sumienia, gdybym skazał was na pana Ząbka i nudne zasady
dynamiki Newtona. To dobre dla gimnazjum. To zabieramy się za układy
elektroniczne! – zawołał, zacierając ręce i obserwując radosne twarze uczniów.
~ * ~
– Kacper, zaczekaj!
Chłopak posłusznie zatrzymał się i odwrócił, by upewnić
się, że ten głos nie należał do osoby, o której pomyślał. Jednakże pomylił się.
W jego stronę biegła Diana, chociaż pożegnał się z nią zaledwie pięć minut
temu. Nie rozumiał, czego mogła od niego chcieć i trochę go to przerażało.
– Myślałam, że razem z Oskarem jedziecie autobusem –
zagadnęła.
– Oskar jeździ rowerem, a ja chodzę pieszo. Dwadzieścia
minut w jedną stronę – dodał, mając nadzieję, że zniechęci dziewczynę i da mu
spokój.
Diana patrzyła na niego z niedowierzaniem, szeroko
otwierając usta. Nie mieściło jej się to w głowie, gdyż należała do osób, które
nagminnie korzystały z komunikacji miejskiej, nawet by pokonać jeden przystanek.
– Po Grzesia ktoś przyjechał – wyjaśniła, chociaż
Kacpra w ogóle to nie interesowało. – Ale najpierw mogę porozmawiać z tobą –
dodała z uśmiechem.
Chłopakowi nie podobał się tor, w jakim zmierzała ta
rozmowa, ale postanowił na razie się nie odzywać. Uznał, że najlepiej będzie
pozwolić Dianie się wygadać.
– Musimy zacząć się spotykać w trójkę, by obmyślić
plan, jak dostać się na zaplecze, by zbadać podłogę. Dla twojej wiadomości
tydzień temu sama z siebie się ruszała.
– Obiecałaś, że z tym skończysz! – przerwał jej Kacper.
– Omal nie doprowadziłaś do zwolnienia doktora Preisnera.
– Kłamałam – powiedziała takim tonem, jakby było to
oczywiste. – Sherlock Holmes nigdy nie przerywa prowadzonej sprawy.
Chłopak powstrzymał się od komentarza, że do słynnego
detektywa Dianie było bardzo daleko. Nie rozumiał jednak, dlaczego nie
potrafiła wyciągnąć wniosków z dzisiejszego spotkania klubu, a zamiast tego
planowała kolejne tragedie.
– Niedawno chciałaś wyrzucić mnie z kółka. Skąd taka
zmiana?
– Przyznaję się do tego, że postąpiłam zbyt pochopnie.
Nie lubisz mnie? – jęknęła, jakby zbierało jej się na płacz. – Uważasz, że
jestem brzydka?
Kacper miał ochotę zatrzymać się i uderzyć głową w
najbliższą latarnię. Nie miał doświadczenia w kontaktach z dziewczynami, żadna
nigdy nie chciała z nim rozmawiać, ale Diana przekraczała wszelkie granice.
Poznał ją dzisiaj, więc nie potrafił powiedzieć, czy ją lubi. A pytanie o urodę
w tym kontekście wydawało mu się niedorzeczne, szczególnie że na każdym kroku
powtarzano, iż to wnętrze liczy się najbardziej. Postanowił, że o wszystko
wypyta babcię, by wiedzieć, jak w przyszłości z nią rozmawiać, jeżeli temat
znów zejdzie na tak grząski grunt.
– Jesteś ładna… – zaczął nieśmiało.
– Naprawdę? Tak miło to słyszeć. Grzesiu też tak sądzi,
chociaż jeszcze mi tego nie powiedział. Ale wiadomo, że wszyscy w szkole
oglądają się za Marcelą Kozłowską. Nie wiem, co ona takiego w sobie ma,
szefowanie reprezentacji gimnastyki artystycznej urody jej nie doda i tego
krzywego nochala nie wyprostuje. Zresztą, w kostiumie sportowym wygląda jak
gwiazda porno, nie licealistka. I jeszcze ta tona tapety na twarzy – trajkotała
Diana.
Kacper miał wrażenie, że czeka go długa droga na
przystanek autobusowy w towarzystwie dziewczyny. Zastanawiał się, czy jej nie
przerwać i nie skłamać, że idzie w inną stronę, ale ostatecznie zabrakło mu
odwagi. Pocieszał się tylko tym, że Diana chwilowo zapomniała o tajemnicy
zaplecza.
~ * ~
Największy problem w tym
rozdziale miałam z tytułem. Ten mi się niezbyt podoba, ale od kilku dni nic
lepszego nie jestem w stanie wymyślić, więc zostawiam tak.
Wyrzuciłam też z ramki
obok informację o dacie publikacji kolejnych postów, bo na ten blog nie mam
zapasów i ciężko mi ustalić stały, konkretny przedział czasu.
Nie wierzę! Elif tu jeszcze nie dotarła?!
OdpowiedzUsuńChyba dawno nie czytałam tak śmiesznego rozdziału. Tu dosłownie wszystko było zabawne. Od spadającego z krzesła Filipa do gadającej o urodzie Diany.
UsuńA jeśli chodzi o Dianę. Jakoś w tym rozdziale na zmianę mnie śmieszyła i irytowała. Nie podobało mi się jej początkowe zachowanie w stosunku do Kacpra. Później jednak rozbawiła mnie, rzucając się na Grzesia.
A swoją drogą ten Grześ ma niezły refleks, skoro złapał pisak. I dałabym sobie rękę uciąć, że Oskar wiedział, że pisak wypadnie z rąk Filipa.
Kacper, natomiast zaskoczył mnie swoją wiedzą na temat montażu powierzchniowego. Skąd on tyle o tym wiedział?
Jednak chyba nikt nie pobije Filipa. Ten nauczyciel to urodzony komik. Kiedy lamentował, że zaraz zniknie aż się popłakałam ze śmiechu.
Już to pisałam, ale napisze jeszcze raz: rozdział prześmieszny.
Dziękuję :)
UsuńStaram się, aby to opowiadanie było właśnie takie lekkie. Zresztą, gdy piszę o Filipie, sama nie potrafię powstrzymać uśmiechu pojawiającego się na twarzy.
Nie, akurat w tym wypadku Oskar nie miał pojęcia o tym, że pisak wypadnie z rąk Filipa. Po prostu brał pod uwagę niezdarność nauczyciela i wolał nie ryzykować, by nie oberwać przedmiotem.
Kacper to przede wszystkim typ kujona, który sam zdobywa dodatkową wiedzę i dużo się uczy. Akurat montaż powierzchniowy nie jest czymś bardzo zaawansowanym, więc stwierdziła, że to spokojnie może wiedzieć. Gorzej gdyby Filip postanowił wykładać metody nakładania warstw epitaksjalnych.
"Podsłuchiwała. (...) To jedno z jej hobby."
OdpowiedzUsuń"dziewczyn, kobiet i im pokrewnych"
"Uważasz, że jestem brzydka?"
"Kacper miał ochotę zatrzymać się i uderzyć głową w najbliższą latarnię."
"Grzesiu też tak sądzi, chociaż jeszcze mi tego nie powiedział"
Tak, zdecydowanie te teksty są najlepsze wg. mnie w całym rozdziale :D
W ogóle, jestem dziwnie nabuzowana. Znaczy, w dobrym sensie: tak mi się wydaje. Słuchałam sobie soundtracka z "Legendy Aanga", i w godzinnej składance była taka ścieżka, która moim zdaniem idealnie wpasowała się do momentu, w którym Diana obwieściła, że pani Szwarszczyk (przepraszam, jesli pomyliłam nazwiska - myli mi się z Kleszczykowską. Więc jeśli pomyliłam to z góry przepraszam :P) po prostu wyparowała. To było, hm, ciekawe. Lubię takie tajemnicze zniknięcia (przypuszczam, że każdy lubi), choć jest coś w tym jakby... mrocznego? Powiedzmy, że mrocznego. O, już wiem: "dreszczykowatego" :D
W ogóle to Grześ wydaje mi się być dziwny. Taki... hm, zdaje mi się, że jego ojciec jest w coś zamieszany, a Grześ zgrywa niewiniątko lub - co bardziej do mnie przemawia - nic o tym nie wie i jest po prostu jak ten koń z klapkami na oczach.
A Filip coraz bardziej mi się podoba. Jest w nim coś fajnego, ale już to chyba pisałam. Oskar też mi przypadł do gustu. O Kacprze póki co nie mam raczej zdania, a co do Diany - owszem, denerwująca ale myślę, że na swój sposób da się ją lubić.
I znów wiem, że coś miałam napisać, ale zapomniałam, co to było. W każdym razie, pozdrawiam gorąco! :)
Dziękuję :)
UsuńNie pamiętam, co ja słuchałam, gdy pisałam ten rozdział, ale jak dotąd jeszcze żadnego utworu nie mogę tak bezpośrednio przypisać do jakiegoś fragmentu, Większość przypasowuje mi się do drugiego bloga, ale pewnie tu też kiedyś przyjdzie czas ;)
Akurat odwrotnie. Szwarszczyk to nazwisko dyrektorki, a Kleszczykowska poprzedniej fizyczki, która zniknęła.
O Grzesiu, a także o jego rodzinie będzie więcej w przyszłości. Na razie nic na ten temat nie mówię ;)
Przybyłam :)
OdpowiedzUsuńHa, od razu serwujesz dawkę śmiechu. Poczynając od spadania Filipa z krzesła, a kończąc na trajkoczącej trzy po trzy Dianie ;D
Ale od początku. Ja naprawdę uważam, że Filip jest wręcz doskonale wykreowany. Jest z niego taka fajtłapa, ale w całkowicie pozytywnym znaczeniu tego słowa. Po prostu wzbudza sympatię, i to niemałą. Podoba mi się to, że wszystko próbuje przekręcić w żart. Grunt to dobre podejście do dość kiepskich sytuacji. Osobiście zaczerwieniłabym się, gdybym spadła z krzesła, czy po zapewnieniach wypuściła w stronę innej osoby mazak, a on zdaje się w ogóle w ten sposób na to nie reagować. Po prostu podchodzi do wszystkiego z humorem, raczej się nie wstydząc. Lecz jego reakcja na panią dyrektor jest chyba najlepsza. Jak ją widzi, to zachowuje się, jakby był w wojsku! Na szczęście i jego, i uczniów Kacper ma wystarczającą wiedzę, aby ich w razie potrzeby uratować.Chyba dobrze, że Oskar go zaprosił :)
Diana jak zwykle mnie niesamowicie irytuje, ale cóż poradzić? Nie znoszę tej jej arogancji. Co prawda czasami powie coś zabawnego, ale jednak ta pewność siebie i poczucie wyższości dają o sobie znać. Nie da się jej tak od razu polubić. I naprawdę współczuję Grzesiowi, że musi z nią siedzieć. Biedny, ja bym się na jego miejscu chyba załamała!
Podobała mi się także reakcja Filipa na wiadomości o tajemniczym zniknięciu Kleszczykowskiej. Ma skłonności do popadania w jakąś paranoję i przesadnego przejmowania się. Komiczny w tym jest, a to mi się bardzo podoba ;)
Pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńGdyby Filip przejmował się wszystkimi swoimi gafami, to już dawno popadłby w jakąś depresję albo miał jakieś stany nerwowe. A w tym wypadku zyskuje sympatię otoczenia, może z małymi wyjątkami.
Tak, Kacper uratował wszystkich, dzięki temu też zyskał sympatię Diany i pewność, że dziewczyna nie zostawi go w spokoju. Ale Grześ nadal będzie mieć pecha, bo to on jest jej numerem jeden.
Bardzo przyjemny, zabawny rozdział. Najbardziej chyba podobał mi się nie kto inny jak nasz nauczyciel Filip. Ubóstwiam go (chyba zostanie moim mentorem XD).
OdpowiedzUsuńDianę dalej bardzo lubię, mimo że irytuje wszystkich dookoła. Ale jej dociekliwość godna Sherlocka Holmesa jest po prostu rozbrajająca.
I czekam na Asię, która mogłaby być brakujących, piątym członkiem najdziwniejszego w Polsce klubu fizycznego.
Ciekawe, czy pani Kleszczykowska została porwana, czy jednak nic jej nie jest. A propos - ta panika Filipa dotycząca możliwości nagłego wyparowania była genialna. Zresztą, jak każda scena z moim ulubionym nauczycielem (szkoda, że nie ma takiego w mojej szkole ;/)
Oskar wciąż pozostaje dla mnie tajemnicą. Chciałabym się dowiedzieć, co łączy chłopaka z falującą podłogą, bo z pewnością nie jest to zwykły zbieg okoliczności.
Życzę dużo weny i pozdrawiam ;)
Dziękuję :)
UsuńJoasia pojawi się w kolejnym rozdziale, nawet będzie to spory fragment z jej perspektywy.
Co do pani Kleszczykowskiej, to sądzę, że niedługo będzie można wywnioskować, co stało się z kobietą. Jeżeli wyjdzie, jak zaplanowałam, to w okolicy 8 rozdziału.
Chłopacy nawet nie kryli uśmiechów. - Chłopcy albo chłopaki, ale nie chłopacy.
OdpowiedzUsuń– Chciałam pana poinformować, że jutro o siedemnastej odpędzie się rada pedagogiczna. - Odbędzie się.
Preisner jest tak bardzo niemotą, że aż mi go czasem szkoda, bo co to sobie o nim uczniowie muszą myśleć. Tylko czekam, aż się taki jeden cwaniak z drugim znajdą i wykorzystają tę jego życiową nieporadność. Nie przeczę jednak, milutki jest, osobiście nie pogardziłabym takim nauczycielem. Zawsze to trochę więcej śmiechu na lekcji, a im więcej frajdy, tym lepiej człowiekowi do głowy wchodzi, przynajmniej w moim przypadku.
Diana jak zwykle irytująca, ale tym razem, o dziwo, zdecydowanie mniej niż zazwyczaj. Odważę się nawet pokusić na stwierdzenie, że w tym rozdziale momentami była nawet całkiem śmieszna. Nie zmienia to jednak niczego, dalej jej nie lubię. :D
Kacper... z nim mam problem już od drugiego rozdziału, od kiedy tylko się pojawił. Na co dzień nie przepadam za tak nieporadnymi stworzeniami, choć przeczytać o takich zawsze jest fajnie, bo w większość przypadków następuje jakiś niespodziewany zwrot akcji albo nagle okazują się superbohaterami, którzy ratują innym skórę i zyskują tym samym uznanie (jak Kacper w tym przypadku chociażby, naprawdę nie pomyślałabym, że będzie cokolwiek wiedział o montażu powierzchniowym). I nawet uznałam, że ta jego niewinność i nieśmiałość, gdy rozmawiał z Dianą, to całe 'obiecałaś, że z tym skończysz!', to było nawet całkiem urocze, tylko, kurczę, to imię mnie kuje w oczy. Jestem do niego ogromnie przywiązana, a żaden z moich Kacprów nie był taką sierotką. Ale to już tylko i wyłącznie moje prywatne sentymenty, mało istotne.
Grześ jest biedny, na jego miejscu już dawno zakopałabym Dianę w ogródku. Żywcem, oczywiście. Podziwiam chłopaka, że jeszcze z nią wytrzymuje, naprawdę.
Generalnie rozdział do pośmiania. Lekki, jak do tej pory większość. Podobało mi się. Szczególnie dramatyczny pokaż Filipa na wieść o zniknięciu pani Kleszczykowskiej. To mi się będzie śniło po nocach. <3
Dziękuję :)
UsuńTym razem Dianie utarto nosa i nie mogła w pełni rozwinąć skrzydeł w irytowaniu innych. Ale coś mi się zdaje, że nadrobi w 6 rozdziale, no, chyba że wyjdzie inaczej niż planuję, ale to wyjdzie w praniu.
Ja akurat nie znam żadnego Kacpra, więc akurat z tym imieniem nic mi się nie kojarzy. Zresztą, właśnie tak dobierałam imiona, by nie miały nic wspólnego z osobami, z którymi obecnie mam do czynienia.
Grześ tak łatwo od Diany się nie uwolni, chociaż zastanawiam się nad tym, czy w przyszłości jej nosa nie utrze.
Jak zobaczylam, zr post rozpoczyna sie od sliea "Filip", wiedzialam, ze bedzir super.oczywiscie, nie mylilam sie.opowiadanie staje sie coraz bardziej zabawne i wciagajace.oczyeiscie chodzi mi o to, ze jest smieszne, ze sa geboalne zarty sytuacyjne, a ne, ze smieje sie z zalosci.co to to nie.najbarsziej lubie filipa,voz za zakoczenie, glownie dlatwgo, ze choc najstatszy,zachoeuje sir najbarsziej dziecinnie.ale potrafi juz klamac,chco jeszcze bez szerszej pwrspektywy....m dobrze ze Karol jest najwraznirj psajonata fizyki...naeet Diane przekobal do siebie, biedny chlipak.nie ogarnaim tej laski, z jedenj strony yak bardzo zdeterminowana, by rozgryzc tajemnice, drugiej zachowujesie jak glupia nastolatka...cnie potrafie okreslic swoich uczuc do niej, ale zdecydoeabie jrst barwna postacia. Oskar jak zwykle tajemniczy, z pewnoscia woli uklafy scalone od wizyty w kantorku.troche mnie przeraza.ale i tak glownie sie smieje,szczegolbie z Filipa:*
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńW szerszej perspektywie, to on na pewno nie nauczy się kłamać. Najczęściej wymyśla coś na poczekaniu, tak by pasowało do konkretnej sytuacji, nie zastanawia się nad późniejszymi konsekwencjami.
Mieli szczęście, że Kacper był na tyle obeznany w temacie, by coś powiedzieć, bo inaczej dyrektorka wyciągnęłaby konsekwencje od Filipa. A tak znów mu się upiekło ;)
Pisałam ten komentarz z komorki. Az mi głupio z powodu tych literówek, sorry ;( cóż, Filip niech sie nie zmienia,bo juz nie bedzie tak zabawnie ;) a,czy wiesz moze,jak włączyć na blogu opcje,zeby na dole notki pokazywało sie"poprzedni/następny post"
UsuńFilip na pewno się nie zmieni ;)
UsuńNie wiem, jak to się włącza/wyłącza, bo sama się tym nie zajmuję, dla mnie kody to czarna magia, musiałabyś zapytać Elfabę.
Rozdział był przezabawny:) Przez cały czas miałam uśmiech od ucha do ucha.
OdpowiedzUsuńNajbardziej spodobało mi się to jąkanie profesora Filipa i to że zaraz umrze^^ Ten nauczyciel jest naprawdę zabawny:) I nawet Grzesiu polubił jego zajęcia, choć nie wiem, czy tak powiedział, aby zatrzymać go, aby nie złożył rezygnacji, czy może jednak rzeczywiście polubił fizykę.
Nie wiem, co myśleć o Dianie. W tym rozdziale zachowywała się dość arogancko i jakoś niestosownie. No i ta jej dociekliwość odnośnie zaplecza. Wiedziałam, że sobie nie odpuści i będzie kombinowała, jak zbadać ten kantorek.
Kacpra bardzo polubiłam. Chłopak jest nad wyraz inteligentny i przez jego wiedzę o montażu uratował Filipa przed dyrektorką.
Jestem tylko ciekawa tym, że skoro kółko fizyczne musi liczyć pięć osób, to dlaczego na tym kółku były tylko cztery osoby. Gdzie ta jedna zguba się podziała? ^^
Czekam na więcej i pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję :)
UsuńGrzesiowi podobają się zajęcia prowadzone przez Filipa. Lubienie to na razie za mocne słowo, bo minął tydzień, ale na pewno przez ten rok inaczej spojrzy na naukę fizyki.
Filip miał szczęście, że Oskar namówił Kacpra do uczestnictwa w klubie, bo inaczej byłoby ciężko i dyrektorka na pewno nie miałaby dobrego zdania o nauczycielu.
A dziwna liczba członków powinna wyjaśnić się w kolejnym rozdziale ;)
Kurczę, gdybym miała takiego nauczyciela fizyki jak Filip to chyba zamiast na biol-chem poszłabym na fizykę! ;3
OdpowiedzUsuńNie powiem, nasz pan profesor jest bardzo ciekawym egzemplarzem nauczyciela. To niezwykle interesująca, meeega zabawna i ogólnie świetnie wykreowana postać.
Jednym słowem - UWIELBIAM FILIPA! :)
Diana wydaje mi się dość rozgadaną, nieco arogancką, nie bardzo liczącą się z innymi dziewczyną. Po jej tekście o Kozłowskiej to miałam ochotę ją palnąć. Wiadomo, można kogoś nie lubić, ale jestem wrogiem "obgadywania". W tej sytuacji Diana zachowała się jak taka pusta, wymuskana dziunia, a przecież, zważając na poprzednie rozdziały, nie do końca taka jest.
Podoba mi się niej ten chart ducha i dociekliwość w sprawie zaplecza. Widać, że dziewczyna ma jednak charakterek, chociaż czasem sprawia inne wrażenie, ale cóż, pozory często bywają mylące, dlatego czekam na rozwinięcie tej postaci. :)
Kacper jest naprawdę uroczy. I w sumie nie dziwię mu się, że rozważał opcję pójścia w innym kierunku. Taka paplanina, zwłaszcza w nadmiarze, dobra nie jest, zwłaszcza dla płci męskiej, takie mam wrażenie.
Ale zachował się ładnie, mimo wszystko. Nie zostawił diany, a nawet ją skomplementował. Jest naprawdę fajnym chłopakiem. Jego też uwielbiam. :)
Ogólnie rzecz biorąc, rozdział jest naprawdę niezły. Czyta się przyjemnie i szybko. Całość jest płynna, czytelnik pochłania tekst w mgnieniu oka. A to spora zaleta.
No i muszę przyznać, że wybrałaś ciekawy temat. To mi się podoba. :)
Pozdrawiam, Literacka N.
[ukryte-slady]
Dziękuję :)
UsuńKacper nie miał odwagi, by zostawić Dianę i skłamać, szczególnie że w przyszłości prawda i tak mogłaby wyjść na jaw. Jednak na pewno następnym razem po kółku będzie uważnie obserwował, czy Diany nie ma na horyzoncie ;)
A Diana potrafi uparcie dążyć do celu, nie zwracając uwagi, w jaki sposób to robi. Jednakże jest tylko nastolatką i nie do wszystkiego podchodzi z charakterkiem, czasem i ją wiele rzeczy przytłacza czy zaskakuje.
Pierwszą rzeczą, jaką zauważyłam wchodząc na Twojego bloga, był David Tennant na szablonie. Potem zauważyłam Karen Gillan i teraz jestem niemalże stuprocentowo przekonana, że miałaś do czynienia z Doctorem Who albo chociażby BBC, mam rację? :)
OdpowiedzUsuńMiędzy innymi dlatego postanowiłam tu zostać i poczytać. I powiem Ci, że nie żałuję ani trochę! Te opowiadanie jest takie... inne od tych, które czytałam dotąd na blogsferze.
No, ale od początku.
Cieszę się, że osadziłaś wszystko na polskich realiach - jest to o wiele oryginalniejsze, w dodatku łatwiej mi się z tym utożsamić, zwłaszcza, że zawsze bardzo lubiłam Wrocław. Całe liceum opisałaś bardzo realistycznie i tak jakoś... polsko? Tak, ta polskość to zdecydowanie coś, co mi się podoba.
Po drugie, bohaterowie. Lubię wszystkich. Serio. Najbardziej przypadł mi do gustu Filip, ale to dlatego, że strasznie przypomina mi Doctora (zwłaszcza z tego odcinka, w którym uczył fizyki, bodajże 2x03. dokładnie tak go sobie wyobrażam!). Zanim przeczytałam opowiadanie myślałam, że będzie wtajemniczony w to samo, co Oskar, ale cieszę się, że postąpiłaś inaczej. Niech zostanie jeszcze nieświadomy przez jakiś czas :D Oskar świetny. Tajemniczy, troszkę złośliwy i ciężko go rozgryźć. Lubię sposób, w jaki "dokucza" Dianie, chociaż ją też lubię. W realnym życiu pewnie by mnie irytowała, ale ogólnie podobają mi się te nawiązania do Sherlocka Holmesa i to, jak uporczywie nie daje za wygraną. Jeśli chodzi o Grzesia, to... no, nie mówię, że mi przeszkadza, jest w porządku, ale wydaje mi się trochę nijaki. Kacpra za to lubię. I Joasię. Ale Kacpra bardziej, kojarzy mi się z takim moim kolegą z klasy, ma bardzo podobny charakter i też lubi fizykę. :D
Jestem strasznie ciekawa tego, co dokładnie kryje się na zapleczu i kiedy bohaterowie to odkryją. Z opisu wiem już to i owo, ale jestem pewna, że i tak mnie zaskoczysz.
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział (mówię poważnie, nie mogę się doczekać), mam nadzieję, że ukaże się w miarę szybko.
Pozdrawiam serdecznie! :)
[mniejsze-zlo]
Dziękuję :)
UsuńTak, niedawno skończyłam oglądać Doctora i aż żałuję, że nie zainteresowałam się tym serialem wcześniej. Ale przynajmniej nie musiałam czekać na kolejne sezony ;)
Przynajmniej jest mi łatwiej wejść w polskie realia i przypomnieć sobie, jak to było, gdy sama chodziłam do liceum, a nie muszę szukać informacji na temat innych krajów ;)
Mimo że Oskar jest tytułowym bohaterem i główny wątek będzie bezpośrednio dotyczyć jego, to wątpię, bym kiedykolwiek miała pisać z jego perspektywy. Wolę skupić się na innych bohaterach, by to oni odkrywali kim jest Oskar i patrzyli na niego z własnej perspektywy. Ale niebawem powinno wyjaśnić się, co on takiego ukrywa.
Grzesiu musi się jeszcze rozwinąć. Na razie nie było dla niego czasu, ale kiedyś pewnie to nadrobi.
Nie lubię tej Diany coraz bardziej. Denerwuje mnie na każdym kroku. Dałaby spokój Grzesiowi, bo widać, że on nie jest nią zainteresowany. Tak samo, co ma do pierwszaków? Wcale nie są gorsi. Kacper to udowodnił i przy okazji uratował tyłek Filipowi. Propo tyłka, hahaha, fajnie musiało to wyglądać, jak odjechało mu krzesło. Jej, biedny. Potem jeszcze te opowieści o zniknięciu nauczycielki. Ciekawe, co się z nią stało i co jest na tym zapleczu. Diana pewnie w końcu do tego dojdzie. Wątpię, żeby odpuściła.
OdpowiedzUsuńDiana tak łatwo Grzesiowi nie odpuści, zresztą, do niej nie dociera to, że nie jest nią zainteresowany jako potencjalną dziewczyną, a jedynie lubi ją jako koleżankę, bo razem chodzą do klubu.
UsuńPierwszaków uważa za gorszych, bo dopiero zaczynają naukę w liceum, ale po tym, co wydarzyło się w klubie na pewno zmieni zdanie i swoje zachowanie względem Kacpra.
A Diana na pewno tak łatwo nie odpuści ;)
Na początku muszę Ci podziękować za komentarz na moim blogu. Naprawdę miło czyta się takie słowa :) Na Twoją stronę zajrzałam już jakiś czas temu, ale nie umiałam zabrać się za nadrabianie rozdziałów. Aż pewnego wolnego wieczoru przeczytałam pierwszy rozdział i naprawdę się wciągnęłam. Masz niesamowity, barwny styl. Potrafisz zainteresować czytelnika nawet samym opisem poranka. Wszystko czyta się lekko i przyjemnie, a w dodatku pomiędzy wydarzenia wplatasz zabawne dialogi (jak np. ten z sąsiadką).
OdpowiedzUsuńKolejną rzeczą, która mnie zainteresowała, to zamiłowanie uczniów do fizyki. Może fakt, iż jestem na biol-chemie, nie pozwala mi na pełne zrozumienie motywów uczniów ^^ Mimo wszystko bardzo ich podziwiam, szczególnie Kacpra, który stał się moim ulubionym bohaterem. Jest mądry, inteligentny i skromny jednocześnie, a w dodatku w moim wieku (sama nie wiem czemu, ale to zawsze mnie cieszyło ^^). Podobało mi się, jak uratował Filipa przed dyrektorką. Swoją drogą... doktora też lubię. Jest nierozgarnięty i zabawny. To niewątpliwie bardzo pozytywna postać. Z pewnością nie potrafi odnaleźć się jeszcze w nowej rzeczywistości, nowym liceum, zwłaszcza po tym, jak dowiedział się o tajemniczym zniknięciu nauczycielki fizyki.
W miasteczku dzieją się coraz bardziej dziwniejsze rzeczy. Ciekawi mnie ich przyczyna, ponieważ na tym etapie większości z nich nie można wytłumaczyć w racjonalny sposób.
Wracając do postaci... nie przepadam za Dianą. Ma ciężki charakter, wszystko ją irytuje. Czasem wydaje mi się, że nic nie potrafi jej zadowolić. Kiedy zapytała Kacpra, czy uważa, że jest ładna, nie mogłam powstrzymać śmiechu ^^
Oglądałam również zwiastun Twojego opowiadania. Według mnie, jest ciekawie zrobiony i potrafi zainteresować. Dobrałaś odpowiednich aktorów :)
Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam na ciąg dalszy! Naprawdę ciekawi mnie, jaki jest związek pomiędzy Oskarem, tajemniczymi wydarzeniami a kołem fizycznym.
Dziękuję :)
UsuńZamiłowanie do fizyki pewnie wzięło się z tego, że sama byłam w mat-fizie, a teraz uczę się na Politechnice i bardzo lubię ten przedmiot (pomijając kilka działów, z którymi, na szczęście, nie mam już do czynienia).
Filip musi dać sobie więcej czasu i przywyknąć do miejsca, w którym się znalazł, chociaż sam jeszcze nie wie, że czekają go kolejne rewelacje ;) Ale nierozgarnięty na pewno pozostanie, przez co dyrektorka nie raz będzie przyglądać mu się uważnie.
W racjonalny dla nas sposób nie da się tego wszystkiego wytłumaczyć, jednakże już niebawem bohaterowie zaczną poznawać odpowiedzi na pytania. I nawet Oskar nie będzie mógł już dłużej kręcić ;)
Przepraszam, mam poślizg w komentowaniu, ale już nadrobiłam ten rozdział, niebawem przeczytam ten najnowszy. Skrobnę tu kilka słów, byś wiedziała, że przeczytałam.
OdpowiedzUsuńPierwsze zajęcia klubu wyszły ciekawiej niż się spodziewałam. Bardzo dobrze zarysowujesz charaktery postaci, każdy członek jest inny i zarazem ciekawy. Filip nie przestaje mnie bawić, chociaż chwilami jego reakcje są już na poziomie przedszkolaka. Niemniej bardzo fajnie się o nim czyta, polepsza mi się humor :D Upartość Diany zaczyna już przekraczać granice i faktycznie może narobić szkód. Za to Kacper mnie zaskoczył i to pozytywnie. Jest bardzo ciekawą postacią z punktu psychologicznego. Wciąż jest mi go żal, że złośliwości ludzi zamknęły go na otoczenie.
No i to zielone niebo… Wzmianka o nim dodała rozdziałowi smaczku :)
Dotarłam już do tego momentu ^^. Całkiem miło mi się czytało, serio. Moje dawne obawy związane z tym opowiadaniem okazały się zupełnie bezpodstawne. Bo mimo akcji w polskiej szkole nie zarzucasz tak nachalnie typowymi schematami, jakie zwykle spotyka się w tego typu książkach, i dobrze.. Obyczaj jest, owszem, ale w dużo bardziej znośnym wariancie. Ogólnie uważam, że dobrze ci idzie oddawanie tej szkolnej rzeczywistości, choć jest to zarazem rzeczywistość dość różna od tej, którą ja znałam, ale skoro piszesz o szkole w dużym mieście, to tam mogło tak być, czemu nie? xD
OdpowiedzUsuńOgólnie coraz bardziej intryguje mnie ta tajemnica, którą zarysowujesz. Zastanawia mnie Oskar i jego pojawienie się w tej szkole, mam dziwne wrażenie, że wie znacznie więcej o tych dziwnych zjawiskach, tylko że ewidentnie to ukrywa. Ciekawi mnie też, czemu zniknęła tamta nauczycielka i co się dokładnie dzieje na tym zapleczu.
Jeśli chodzi o postacie, Filip jest całkiem zabawny z tymi ciągłymi wpadkami, obawami i wgl. Jak dotąd zrobił na mnie dobre wrażenie, polubiłam go. Właśnie za to, że nie jest przesadzony czy odważny, a ma różne słabości i dziwactwa. Polubiłam też Kacpra za to, że jest takim nieśmiałym, wrażliwym kolesiem (cóż, lubię intelektualistów xD. o wiele bardziej do mnie przemawiają niż tępe mięśniaki). Jeśli chodzi o Dianę, jest specyficzna. Podoba mi się jej ciekawskość i to, że drąży tą sprawę, że w poprzednim odcinku tak zarzucała Oskara pytaniami, za wszelką cenę chcąc się czegoś dowiedzieć. Jedynie czasami mnie irytuje, na przykład tutaj, gdy tak łatwo z początku skreśliła Kacpra i ciągle marudziła. Ale ogólnie na ten moment też ją nawet lubię. O Grzesiu chyba wiemy najmniej z tej trójki, tak samo jak o Oskarze, ale ten akurat pewnie celowo jest taki tajemniczy i dziwnie się zachowuje.
Niemniej jednak - na razie mnie wciągnęło. Niedługo postaram się przeczytać kolejne odcinki. Jestem ciekawa, co tam dalej wymyśliłaś.